wtorek, 19 sierpnia 2014

Epilog.

    Minęło 5 lat. Nasz Alan ma 6 lat, a Nadia 10. Mam cudowne dzieci, męża oraz pracę. Czego chcieć więcej. Wspaniała rodzina. Oczywiście są kłótnie, bo one zawsze się zdarzają, ale od razu wszyscy się godzą. Mario nadal gra w Borussii Dortmund, a ja pracuję jako dziennikarz sportowy w Kickerze. Nieprawdopodobne, a jednak. Naszego syna zapisaliśmy do szkółki Borussii Dortmund. Z ogromną chęcią uczęszcza na treningi, co nas niesamowicie nas cieszy. Nadia również gra w piłkę, ale woli rysować. Jak na jej wiek, jej obrazki są ślicznie. Jeśli nie przestanie rysować, to w przyszłości będzie artystką. Ann się nie odzywa od ostatniego spotkania, które równoważyło z zamieszkaniem Nadii u nas. Czarno-żółci są coraz silniejsi. Wygrali kilka razy ligę mistrzów, a w przeciągu 5 lat zdobyli cztery razy Mistrzostwo Niemiec. Zgarniają również inne krajowe puchary. Chłopcy mieli wiele ofert z innych klubów, lecz pozostają wierni BVB i chcą zwyciężać dla swoich fanów. Właśnie siedzieliśmy w ogrodzie. Odwiedzili nas przyjaciele. Anita z Marco wraz ze swoim synem Sebastianem, który jest w wieku naszego Alana. Przyjeżdżając do Dortmundu miałam cichą nadzieję, że będziemy z Mario razem. Cóż, jak widać nadzieja stała się rzeczywistością. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. Początek mojego powrotu nie był kolorowy, ale wszystko się ułożyło.
-To gdzie na wakacje jedziemy? - zapytał Reus.
-Jakieś ciepłe miejsce - rozmarzyła się żona blondyna.
-Panowie, wykażcie się - zaśmiałam się - wybierzcie ciekawe, ciepłe miejsce.
-Patrzcie jak grają - powiedział Mario, pokazując na chłopców.
-Po tatusiach - moja przyjaciółka pocałował swojego męża.
-Mamo, głodni jesteśmy- zawołał Alan.
-A to też mają po ojcach - zaśmialiśmy się.
-To jedziemy do Hiszpanii - zawołał Marco.
-A język znasz - wytknęła mu język jego małżonka.
-Ty też nie znasz - zaśmiał się.
-Ale moja Natka zna - przytulił mnie ojciec moich dzieci.
-I wyjście z sytuacji jest.
-Dogadalibyście się też po angielsku i niemiecku.
-Ale prościej po hiszpańsku.
-Anita, wyrwiemy Hiszpanów - rozmarzyłam się - chociaż wolę Włochów.
-Co chcesz, Hiszpanie też dobrzy - oburzyła się.
-Ekhem - odchrząknęli mężczyźni.
-Wspominałam, że od zawsze podobali mi się Niemcy? - zaśmiałam się.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwujących.
Gdyby nie Wy, to opowiadania by nie było!
Tak jak już napisałam pod ostatnim rozdziałem, zdecydowałam się pisać opowiadanie o Marco Reusie. Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować.
Serdecznie zapraszam:

milosc-dzieki-pilce.blogspot.com

DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS! ♥

niedziela, 17 sierpnia 2014

Nowe opowiadanie.

Witam :)
Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie, które -mam nadzieję- będzie o Marco Reusie.
Już pojawili się bohaterowie, a za niedługo wstawię prolog.
milosc-dzieki-pilce.blogspot.com
Pozdrawiam ♥

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 11.

    Od naszego ślubu minął już rok. Nasz synek ma już 15. miesięcy. Przygotowywałam właśnie śniadanie dla rodziny. Przy stole siedział Mario z Alankiem na kolanach. Mojemu mężowi postawiłam talerz z jajecznicą, a sama wzięłam małego na kolana, aby go nakarmić. Piłkarz utrudniał mi to, ponieważ rozśmieszał dziecko.
-Mario, przestań. Daj mi go nakarmić.
-No dobrze.
    Długo nie wytrzymał i znowu zabrał się za rozpraszanie Alana. Wkładałam ostatnią łyżeczkę z papką do buzi malucha. Nie połknął jej jednak, ponieważ wylądowała ona na twarzy jego taty. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, Leo również się cieszył z tego co zrobił. Mina Mario była bezcenna. Wytarł twarz i poszedł otworzyć drzwi, do których się ktoś dobijał.

*Mario*
    Rozbawiałem synka dopóki jego śniadanie nie wylądowało na mojej twarzy. Jeszcze bardziej się cieszył, niż jak wtedy, gdy go rozśmieszałem. Wytarłem twarz i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, a przede mną ujrzałem Ann. Moją byłą dziewczynę.
-Nie spodziewałeś się mnie? - zaśmiała się ironicznie.
-Co tu robisz?
-Mamo, kto to? - usłyszałem dziecięcy głos.
    Dopiero teraz zobaczyłem małą dziewczynkę, która stała obok kobiety.
-To Twój tatuś. Teraz z nim zamieszkasz - wstawiła walizki do korytarza.
-Jak tata? - zdziwiłem się.
-Nie pamiętasz? - zaśmiała się.
-To było 3 lata temu, a ona wygląda na 5 lat.
-Jedna noc po imprezie i jest dziecko. Ona zniszczyła mi życie. Musiałam zrezygnować na chwilę z modelingu. 9. miesięcy z brzuchem chodziłam.
-Czego mi nic nie powiedziałaś?
    Do holu weszła Natalia z Alanem na rękach.
-Poznaj córkę moją i Mario - zwróciła się do mojej żony - teraz to Ty będziesz jej mamą. Ja jej nie chcę.
-Jak tak o niej możesz mówić? To Twoja córka - odpowiedziała Natalia.
-Nie, ona jest najgorszym co mnie spotkało. Gdybyś wiedział, że masz dziecko, to byś ze mną był? - kolejny raz zaśmiała się ironicznie.

*Natalia*
    Mario ma dziecko, o którym nie wiedział? Wyszłam od razu, kiedy Ann zapytała Mario, czy by z nią był. Starałam się uśpić Alana. Po chwili mi się to udało i delikatnie włożyłam go do łóżeczka. Mario wpadł do pokoju.
-Natalia, kocham tylko Ciebie. Nie znaliśmy się wtedy. Po tej imprezie Cię poznałem. Przyjechałaś z Łukaszem do Kuby. Kocham Cię. Proszę Cię, pomóż mi. Ona płacze.
-Mario, spokojnie. Kocham Cię.
    Złapałam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Na kanapie siedziała mała dziewczynka i płakała. Podeszłam do niej i kucnęłam przed nią. Popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami i pociągnęła noskiem.
-Hej. Jestem Natalia, a Ty?
-Nadia.
-Nie płacz - przytuliłam ją.
-Kim jesteś?
-Żoną Twojego taty.
-A pokochasz mnie?
    Zatkało mnie. Popatrzyłam na Mario i odpowiedziałam.
-Oczywiście.
    Przez najbliższe godziny Götze poznawał się ze swoją córką. Kiedy ja robiłam kolację, oni siedzieli z Alanem. Ten widok był niesamowity. Nadia bawiła się z ojcem i bratem. Ta mała od razu mnie 'kupiła'. Chcę być dla niej mamą. Uśmiech na jej twarzy pokazywał, że nie była zżyta z Ann. Czas spędzała na początku z babcią, a potem miała co chwile inne nianie. Nakryłam do stołu i zawołałam wszystkich na posiłek. Dziewczynka bardzo się otworzyła. Opowiadała o sobie, mówiła co lubi. Po zjedzonej kolacji posprzątałam i z synkiem na rękach usiadłam obok Nadii. Była wpatrzona w niego jak w obrazek. Mario posadził córkę na kolanach i mnie przytulił.
-Mogę go potrzymać? - zapytała.
    Mario ułożył ręce pod rączkami dziewczynki, aby jej pomóc, więc położyłam na nich dziecko. Ten widok okropnie rozczulał. Zrobiłam im zdjęcie i ustawiłam na tapetę. Poszłam przygotować łóżko w pokoju gościnnym, a kiedy wróciłam do salonu, to nikogo w nim nie zastałam. Wróciłam na górę i usłyszałam głosy z pokoju dziecięcego. Otworzyłam drzwi i zastałam ojca z córką, którzy stali obok łóżeczka, w którym leżał nasz syn. Poszłyśmy do łazienki, gdzie dziewczynka miała się wykąpać i umyć zęby. Kiedy byłyśmy już w pokoju gościnnym, Nadia złapała mnie za rękę.
-Nie bądź zła na tatę - przytuliła się do mnie.
-Nie jestem na niego zła - zaśmiałam się.
-Mogę mówić do Ciebie mamo?
-Oczywiście - ponownie zatkało mnie jej pytanie.
-Moje panie, pora spać - stwierdził Mario - Naduś, kładź się. Przeczytać Ci bajkę?
-Tak - ucieszyła się - mama mi nigdy nie czytała - złapała nas za ręce.
    Usłyszałam płacz dziecka, więc pożyczyłam słodkich snów Nadii i ucałowałam ją w czoło. Będąc już w pokoju Alana, wzięłam go na ręce i starałam się go uśpić. Po około dziesięciu minutach mi się to udało, więc ponownie włożyłam go do łóżeczka i wyszłam. Skierowałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Zapomniałam zabrać ze sobą ubrania, więc założywszy bieliznę, skierowałam się do sypialni. Byłam pewna, że Mario czyta jeszcze Nadii. Weszłam do pomieszczenia i od razu podeszłam do szafy, aby założyć spodenki i bokserkę. W lustrze zobaczyłam mojego męża, który leżał na łóżku. Czułam jego wzrok na sobie. Chciałam ubrać koszulkę, ale uniemożliwił mi to Niemiec. Położył ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Momentalnie poczułam jego usta na swoich. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Piłkarz położył mnie na łóżku, a ja poczułam ciężar jego ciała na sobie, lecz mi to w ogóle nie przeszkadzało. Przerwałam pocałunek.
-Dopiero byłeś zmęczony - zaśmiałam się.
-Na to nigdy nie jestem zmęczony - pocałował mnie.
-A dzieci?
-Śpią.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wróciliśmy do przerwanej czynności, a dalej... dalej to już chyba wiadomo.

*kilka miesięcy później*
   Od zamieszkania z nami Nadii minęło osiem miesięcy. Ann nie daje znaku życia. Nie dzwoni, nie pyta o córkę, nic. Nasz synek skończył już dwa lata. Rośnie jak na drożdżach. Dzieci są podobne do Mario. Spędzaliśmy czas na podwórku i kopaliśmy piłkę.
-Tato, będziemy grać cały czas? - zapytała mała brunetka.
-Oczywiście.
-Super.
    Nasza córka się ucieszyła i dalej biegała za piłką, którą bawił się Mario. Po chwili Nadia sama biegała za futbolówką, a piłkarz chodził za niezdarnie biegający Alanem.
-Będzie z niego piłkarz, jak nic - zaśmiał się mężczyzna.
-Po tatusiu - odpowiedziałam.
    Przed domem zatrzymał się samochód i wysiadł z niego Łukasz. Przywitał się i usiadł na ławce obok mnie.
-To zabieram dzieci - zaśmiał się mój brat.
-Gdzie? - zdziwiłam się.
-Ja Ci to wyjaśnię - podszedł Mario z uśmiechem na ustach - o 20:00 jestem po moje dzieciaki.
-Spoko. Naduś, Alan - po chwili go nie było.
-Co to miało znaczyć? - zaśmiałam się.
-Chciałem Cię gdzieś zabrać. Jutro nam się kończy urlop - odpowiedział.
    Usiadłam na stoliku i patrzyłam na męża, który wykonywał różne triki piłką. Uwielbiam patrzeć na sztuczki, wykonywane piłką. Po chwili podszedł do mnie i pocałował.
-To co robimy? - zapytał.
-Kawiarnia obok parku? Tam są te dobre lody - rozmarzyłam się.
-Czyli mam rozumieć, że chcesz tam pójść?
-Mhm - zamruczałam i pocałowałam go w policzek.
    Po chwili siedzieliśmy w aucie i byliśmy w drodze do kawiarni. Na miejscu zamówiliśmy lody i kiedy zjedliśmy to poszliśmy do parku. Usiedliśmy przytulni do siebie na ławce. Straciliśmy poczucie czasu. Zbliżała się godzina 20:00, więc ruszyliśmy do domu państwa Piszczków. Porozmawialiśmy chwilę i wróciliśmy z dziećmi do domu.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Co myślicie o tym rozdziale? Jest to już ostatni rozdział, za kilka dni pojawi się epilog :c
Zdecydowałam się pisać bloga o Marco Reusie, już niedługo podam link do nowego opowiadanie :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! <3
Pozdrawiam! <3

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 10.

    Odkąd Natalia i Alan wrócili do domu minęły trzy miesiące. Nie potrafię opisać tego jaki jestem szczęśliwy. Patrzyłem na moją narzeczoną. Leżała przytulona do mnie. Kosmyki włosów opadały na jej delikatnie uśmiechniętą twarz. Usłyszałem płacz dziecka. Nie chcąc, żeby obudziła się Natka, wyszedłem cicho z łóżka i ruszyłem do pokoju mojego synka. Otworzyłem drzwi i podszedłem do łóżeczka. Oczy malucha od razu zwróciły się ku mnie. Jego malutkie rączki latały w powietrzu. Wziąłem go na ręce i przytuliłem. Kołysząc malca, wracałem do sypialni. Natalia już nie spała. Przeciągała się. Usiadłem obok niej i podałem jej Alanka, aby mogła go nakarmić.
-Ja też tak mogę jak on? - zapytałem i śmiejąc się wziąłem najedzonego syna.
-Jasne.
-Serio?
-Nie - pocałowała mnie i wyszła z łóżka.
    Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Lustrowałem każdy jej najmniejszy ruch. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ubrania. Poprawiła włosy i odwróciła się w moją stronę.
-Wiem, że ciągle na mnie patrzysz. Moja odpowiedź brzmi nie - wystawiła język i wyszła.
    Położyłem się na łóżku, a dziecko położyłem obok siebie. Leżałem na plecach, a na mojej ręce trzymałem malucha. Poczułem malutkie dłonie na moim brzuchu. Podniosłem malca i położyłem na moim torsie.
-Co mały. Ale ta mama jest. No nie? Już jutro będziemy z mamusią małżeństwem. Sorka Stary, ale przez ten czas będziesz z babcią. Mama będzie moja. Kiedy się urodziłeś całkowicie mi ją zabrałeś. Wiesz, mógłbyś mniej płakać w nocy. Skąd Ty wiesz, w jakich momentach masz się obudzić, żeby zniszczyć mi plany? - mówiłem do synka - będziesz wiedział jak to jest. Poczekaj, aż Ty będziesz miał dziecko. Kocham Cię maluszku.
    Odwróciłem głowę w bok i zauważyłem Natalię, która stała oparta o framugę drzwi. Powoli do nas podeszła. Zbliżyła się do mnie i złożyła pocałunek na moich ustach.
-Kocham Was - powiedziała.
-My Ciebie też, prawda mały. A wracając do ślubu...
-Nie.
-Ale Kotku. To tylko kilka dni. Nie mówię, że miesiąc. Nawet niech te trzy dni będą. Pomyśl. Tylko my i plaża.
-Skarbie. Chciałabym, ale Alan.
-Zawsze Alan. Byłby u rodziców.
-Nie. Mario. To jest nasze dziecko.
-Idę pod prysznic.
    Oddałem malucha Natalii i wyszedłem do łazienki. Chciałabym kilka dni spędzić tylko z nią. Odkąd urodziła, to można na palcach zliczyć, ile zbliżeń mieliśmy. To tylko 3 dni, mogłaby się oderwać. Wziąłem prysznic i wyszedłem owinięty ręcznikiem wokół pasa. Wszedłem do sypialni, Alana nie było, więc pewnie leżał w łóżeczku. Stałem przy szafie, kiedy podeszła do mnie Natalia. Pocałowała mnie i powiedziała krótkie.
-Przepraszam.
    I wyszła. Ubrałem się i zszedłem do kuchni, w której pewnie znajdowała się moja przyszła żona. Nie myliłem się. Stała przy blacie kuchennym i przygotowywała kanapki na śniadanie. Jutro mamy zostać małżeństwem. Zrezygnowaliśmy z wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. Chcieliśmy spędzić ten czas we trójkę. Rano miała przyjechać moja mama i zabrać Alanka ze sobą, a ja miałem jechać do Marco. Stanąłem za kobietą mojego życia i przytuliłem ją do siebie.
-Kocham Cię i przepraszam - odwróciłem ją w swoją stronę. Ona mnie jedynie pocałowała i przytuliła do mnie - nie uciekniesz mi sprzed ołtarza, prawda - zaśmiałem się.
-Oczywiście, że nie.
-Kocham Cię i nie potrafię bez Ciebie żyć - pocałowałem ją
-Jesteś tylko mój - zaśmiała się.
-Zazdrośnica - cmoknąłem ją w nos.
-Ty gorszy - wytknęła język.
    Zrobiliśmy razem śniadanie, które chwilę później skonsumowaliśmy. Nie musiałem iść na trening, więc bez problemu mogłem odpocząć. Zasiadłem na kanapie i przerzucałem kanały w telewizji. Po chwili obok mnie znalazły się moje dwa skarby. Natalia przyniosła na rękach Alana. Nie mogłem się na nich napatrzeć.

*Natalia*
    Dzisiaj ten dzień. To dzisiaj mamy powiedzieć sobie sakramentalne 'tak'. Kocham Mario i to on jest tym jedynym. Skończyłam karmić synka, kiedy przyszedł Mario. Przytulił mnie do siebie.
-Natalia Götze - powiedział.
-Podoba Ci się?
-Pasuje idealnie. Alan Götze.
-Kiedy Twoja mama przyjeżdża po małego?
-Nasza mama - zaśmiał się.
-Dziwnie mi tak - również się zaśmiałam.
-Będzie zaraz.
    Ubrałam się, a Mario zszedł z Alanem do salonu. Dziewczyny miały być za 15 minut.
-Dzień dobry - przywitałam się, gdy tylko ujrzałam mamę mojego narzeczonego.
-Witaj Natalia. Zdenerwowana?
-Powiem Pani, że nawet nie. No, może troszeczkę.
-Jaka Pani, mów mamo - uśmiechnęła się, a Mario wybuchnął śmiechem.
    Nadszedł czas ślubu. Miałam piękną białą suknię. Chciałam zwykłą, prostą. W ręce trzymałam mały bukiet białych róż. Byłam gotowa do wyjścia. Coraz bardziej się denerwowałam. Naszymi świadkami mieli być Państwo Piszczek i Reus. Wsiadłam do auta z Ewą i Anitą. Po chwili miałam znaleźć się przed ołtarzem.

*Mario*
-Jak się wiąże krawat? - zapytałem.
-Nie wiesz? - zdziwił się Marco.
-No, nie wiem. Zawsze Natka mi wiąże.
-A daj to - Reus zabrał ode mnie materiał - trzeba było muchę wziąć.
-Masz obrączki? - zapytał Łukasz.
-No Ty je masz. Masz je, prawda? - przestraszyłem się.
-Noooo taaaak - podrapał się po głowie.
-Piszczu.
-Żartowałem. Zluzuj majty.
    Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do kościoła, w którym miała odbyć się ceremonia. Będąc już na miejscu wszedłem do środka i czekałem przy ołtarzu, aż organista zagra Marsz Weselny i ujrzę Natalię.

*Natalia*
    Stałam z Łukaszem przy drzwiach. To on miał mnie zaprowadzić pod ołtarz. Kiedy usłyszeliśmy pierwsze dźwięki Marszu, ruszyliśmy powoli w stronę Götzego. Wszystkie głowy zwróciły się ku nam. Każdy na nas patrzył. Zaczynałam się coraz bardziej stresować. Mój brat zostawił mnie obok Mario i za nim stanął. Ceremonia się rozpoczęła. Po wstępnym obrzędzie, liturgii sakramentu, nadszedł najbardziej stresujący moment.
-Ja, Mario, biorę Ciebie, Natalio, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - patrzył mi w oczy.
- Ja, Natalia, biorę Ciebie, Mario, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - powstrzymywałam się, aby się nie rozpłakać.
    Nadszedł czas na nałożenie obrączek. Mario nałożył na mój palec serdeczny obrączkę mówiąc.
-Natalio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
    Z mojego oka popłynęła łza. Do ręki wzięłam obrączkę przeznaczoną dla Niemca i wkładając na jego palec, wypowiadałam te same słowa co on.
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Można pocałować panią młodą - wypowiedział kapłan.
    Mój mąż zbliżył się do mnie i musnął moje usta. Musieliśmy szybko kończyć, ale to był przedsmak tego, co stanie się w nocy. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z kościoła. Przy drzwiach powitał nas ryż i grosiki. Przez ostatni czas, Polscy przyjaciele Mario mówili mu o tradycji. Bardzo mu się to spodobało i chciał, abym poczuła się jak w Polsce. Staliśmy przed kościołem, a nasi goście składali nam życzenia.
-No, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. A przede wszystkim dużo seksu - zaśmiała się Anita.
    Kwiatów było niczym w kwiaciarni, a maskotek jak w sklepie. Po zrobieniu zdjęcia wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie. Kiedy byliśmy na miejscu, Mario wziął mnie na ręce i wszedł do restauracji. Zatańczyliśmy pierwszy taniec i zasiedliśmy do stołu, aby zjeść obiad. W połowie przyjęcia udaliśmy się wraz ze świadkami na sesję. O północy welon złapała Lisa, dziewczyna Moritza, więc krawat starał się złapać Leitner. Udało mu się to. Około czwartej w nocy przyjaciele wygonili nas do domu, a tam wiadomo co się wydarzyło.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
To już 10. rozdział, szybko leci xd
Podoba Wam się chociaż troszkę ten rozdział?
Pozdrawiam <3

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9.

    Od mojego powrotu do Mario minęło pół roku. Zamieszkaliśmy razem. Wszystko zaczęło się układać. Anita i Marco spodziewają się dziecka. Moja przyjaciółka ma termin na wrzesień. Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Gładziłam dłonie Niemca, który trzymał je na moim brzuchu, którego nie dało się nie zauważyć. Wiedział o ciąży, powiedziałam mu kilka dni po naszym pogodzeniu się.

*Retrospekcja*
    Obudziły mnie pomruki i czyjeś pocałunki, składane na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mario.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry - wtuliłam się w jego ciało.
-Przeprowadź się do mnie, to będzie tak zawsze - przyciągnął mnie do siebie.
    Wyszłam z łóżka i szybko poszłam się ubrać. Wykonałam codzienne czynności i przygotowana wróciłam do pokoju. Usiadłam na kolanach Götzego i cmoknęłam go w usta. Oparłam głowę o jego ramię i przytuliłam się do niego. Piłkarz gładził moje włosy i przytulał mnie do siebie.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć - powiedziałam cicho.
-O czym?
-Jestem w ciąży - odpowiedziałam ledwo dosłyszalne.
-Jesteś w ciąży? - zapytał zdziwiony.
-Tak.
-Jesteś w ciąży?
-Tak, jestem w ciąży.
-Jesteś w ciąży. Jak... Jak Ty jesteś w ciąży, to ja... To ja jestem ojcem - ożywił się - Będę ojcem - powtarzał.
-Cieszysz się?
-Oczywiście - powiedział z entuzjazmem - teraz to już musisz ze mną zamieszkać. Który miesiąc?
-Trzeci.
-Czego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie rozmawialiśmy. Przepraszam - schowałam twarz w jego szyję.
-Kotku. Spokojnie - pocałował mnie w czoło.
-Dzisiaj mam wizytę, pójdziesz ze mną?
-No pewnie. Idziesz jeść śniadanie i pakujemy Cię.
-Jak to pakujemy?
-Wprowadzasz się do mnie - cmoknął mnie w nos.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wstałam i złapałam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół, do kuchni.
-Łukasz. Będę ojcem - powiedział zadowolony.
    Po chwili wszyscy klubowi koledzy wiedzieli, iż zostaniemy rodzicami.

***

    Mario poruszył się i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Jeju, jak ja go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Już za parę miesięcy bierzemy ślub. Tak, Götze mi się oświadczył.

**

    Siedziałam na meczu Niemcy - Polska, który zakończył się remisem 2:2. Dwie bramki strzelił mój Mario, a dla Polskiej reprezentacji strzelali Lewandowski i Piszczek. Poczułam dotknięcie w rękę. To był Lewy. Bez niczego złapał mnie za dłoń i zaciągnął na boisko. Piłkarze zrobili półkole. Na środku stał Götze. Był zdenerwowany? Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam, co mam robić. W pewnym momencie klęknął przede mną mój chłopak. W dłoniach trzymał małe czerwone pudełeczko, które otworzył i spytał.
-Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wyjdziesz za mnie?
    Spojrzał na mnie niepewnie. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Powstrzymywałam się, aby nie spłynęły one po moich policzkach.
-Tak. Oczywiście, że tak - odpowiedziałam.
    Wszyscy zaczęli bić brawo. Zapomniałam, że wszyscy są na stadionie. Wsunął mi pierścionek na palec. Wziął na ręce i okręcił wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił na ziemi, pocałował mnie. Nasza wymiana czułości mogłaby się w ogóle nie kończyć. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Kwiaty - wypowiadał Marco, udając, że kaszle.
-Proszę - mój narzeczony wręczył mi bukiet biało-czerwonych róż.
-Jesteś najlepszy. Idealne zaręczyny z idealnym mężczyzną - wyszeptałam mu do ucha.

**

    Zerknęłam na Götzego. Wyglądał przesłodko. Przytulał mnie do siebie od tyłu. Ręce trzymał na moim brzuchu, a jego równomierny oddech czułam na swojej szyi. Poczułam ukłucie w okolicach podbrzusza. Po chwili przeszło. Spokojnie przymknęłam oczy, lecz nie trwało to długo. Ból się nasilał. Zrozumiałam, że musiało się zacząć. Zaczęłam budzić mojego partnera.
-Mario, Mario wstawaj - mruknął coś pod nosem i bardziej przytulił mnie do siebie - Kochanie - i żadnej reakcji - Mario, cholera jasna ja rodzę.
-Poczekaj do rana.
    Nie, no. Serio? Mój przyszły mąż, każe mi czekać z rodzeniem do rana.
-Czekaj. Ty rodzisz? - zerwał się.
    Wyskoczył z łóżka jak poparzony i zaczął się ubierać. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do szpitala. Na miejscu złapaliśmy jakaś pielęgniarkę, która podała nam wózek i zawiozła mnie na porodówkę.

*Mario*
    Zabrali ją na salę. Nie pozwolili mi wejść do środka. Usiadłem na krzesełkach, które znajdowały się zaraz obok drzwi i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer do Piszczka.
-Człowieku, jest druga w nocy.
-Natalia rodzi.
-Cooo? Zaraz będę.
    Rozłączył się, więc wysłałem mu wiadomość, w którym szpitalu jesteśmy. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Chodziłem w tą i z powrotem. Od czasu do czasu usłyszałem jakiś jęk z sali. Rozdzierało mnie od środka. Długo na Łukasza czekać nie musiałem. Wpadł na korytarz i zadawał masę pytań.
-Od kiedy tu jest. Kiedy tu przyjechaliście. Wiadomo coś? Czego Ty tu jesteś, a nie na sali.
-Nie wypuścili mnie.
    Usiedliśmy i w ciszy czekaliśmy na lekarza. Kogokolwiek. Chciałem już zobaczyć Natalię i naszego synka. Mam nadzieję, że to syn.

**

    Jechaliśmy do ginekologa na wizytę. Kilka minut po tym, jak weszliśmy do środka. Zostało wyczytane imię i nazwisko mojej dziewczyny. Wszedłem z nią do pomieszczenia i usiadłem obok niej. Po kilku pytaniach, lekarka zaprosiła ją na kozetkę. Położyła się, a ja usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Kobieta naniosła na brzuch żel i rozsmarowała go urządzeniem, którego nazwy nie znam. Robiła nim kółka na ciele i wpatrując się w monitor, opowiadała nam i pokazywała różne części ciała naszego dziecka.
-A wiadome już jaka płeć? - zapytałem.
-Już panu mówię - poruszała jeszcze chwilę i dała Natalii papier, aby wytarła brzuch - to będzie chłopiec. Syn.
    Uśmiechnąłem się i pocałowałem moja kobietę.

**

    To już dwie godziny jak moja narzeczona jest na sali. Wiem, że porody trwają długo, ale ileż można. Z tego co mówiła mi mama, to mnie rodziła 13 godzin. Ile kobiety się przy tym muszą męczyć. Łukasz, chyba zasnął na krześle. Moje przemyślenia przerwał płacz dziecka i otwierające się drzwi. Szturchnąłem Piszczka i ruszyłem do lekarza.
-Państwo z rodziny pani Natalii?
-Tak.
-A, więc. Gratuluję panu. Ma pan zdrowego syna - zwrócił się do mnie - Mogą panowie wejść do pani Piszczek.
-Stary masz jakieś kwiaty, czy coś? - zapytał Łukasz.
-Zapomniałem.
-Czekaj, idź do niej. Zaraz wracam.
Ruszyłem do sali mojej Natalii. Wszedłem do środka. Na łóżku leżała siostra Łukasza, a na jej piersi leżał nasz synek. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Podszedłem do nich. Pocałowałem ją w usta, a małego w główkę. Jego oczka wpatrywały się we mnie z przerażeniem.
-Podobny do Ciebie - powiedziała.
-Kocham Was. Mógłbym?
-Jasne.
    Delikatnie podała mi dziecko na ręce. Na początku jego mina była przerażona, ale po chwili jego wyraz twarzy zrobił się spokojniejszy. Wyciągnął rączki do mojej twarzy i od razu je schował. Zaśmiałem się i zerknąłem na matkę dziecka. Patrzyła na nas i uśmiechała się.
-Jak mu damy na imię? - zapytałem.
-Tak jak ustaliliśmy.
-Alan.
    Do sali wszedł Łukasz z bukietem żółtych róż.
-Coś zostawiłeś na korytarzu - puścił mi oczko - trzymaj siostra. Przyjedziemy do Was później, a teraz lecę, bo Ewa nawet nie wie, że wyszedłem z łóżka - zaśmiał się.
Zostaliśmy sami, ponieważ Alana zabrała pielęgniarka.
-Ewa i Marco? - Zapytał.
-Tak.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Jedź do domu. Prześpij się.
-Nie.
-Jedź, potem przyjedziesz.
-No dobrze.
-Przywieź mi rzeczy - pocałowała mnie na pożegnanie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej :)
Po raz kolejny przepraszam za rozdział :cc Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P
Zbliżamy się do końca. Do epilogu dzielą nas jakieś 2 rozdziały.
Pozdrawiam :)

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 8.

    Patrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Położył dłoń na moim policzku i zbliżył się do mnie. Odległość między nami niebezpiecznie malała. Czułam jego oddech na swoich ustach. Musnął moje usta. Szybko odwróciłam głowę i wyszłam z samochodu.

*Mario*
    Pocałowałem Natalię, a ona wyszła z auta. To nie tak miało wyglądać. W głowie ten plan był lepszy. Czym prędzej wysiadłem z pojazdu i pobiegłem za nią.
-Poczekaj - krzyknąłem.
    Była prawie przy drzwiach. Złapałem ją za rękę i odwróciłem w swoją stronę, przyciągając ją do siebie.
-Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. Tęsknię za Tobą. Kocham Cię. Kocham tylko Ciebie. Wróć do mnie - popatrzyłem jej w oczy.
-Mario.
-Proszę - zbliżyłem się do niej, chciałem ją pocałować - nie mogę się powstrzymać. Zacznijmy wszystko od nowa.
    Chwilę milczała, aż wreszcie odpowiedziała.
-Dobrze.
-Cześć, jestem Mario. Nie wiedziałem, że Łukasz chowa przed nami taką śliczną siostrę.
-Może nie całkiem od początku - zaśmiała się.
-Masz jutro czas o 13:00?
-A mogłoby być później? O 17:00?
-Jasne - uśmiechnąłem się.

*Natalia*
Jeju, jak on się uśmiechał. Spokojnie, Natalia, nie świruj. Jaki on jest cudowny. Czułam się tak, jak kiedy pierwszy raz go zobaczyłam.
-Wejdziesz? - spytałam.
-A mogę?
-Tak, wchodź zanim się rozmyślę - zaśmiałam się.
    Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich.
-O już jesteś. O 12:00 masz wizytę u gine... Mario? - zdziwiła się Ewa.
-Wujek Mario? - przybiegła Sara i wskoczyła mu na ręce - Czego Cię nie było tak długo?
-Sarcia, chodź - przyszedł Łukasz.
-Nie. Jak pójdę, to ciocia zabierze mi wujka.
-Nie zabierze - odpowiedziała Ewa.
-Mamuś, mówiłaś to samo jak wujek mi ciocię zabrał - zeszła z rąk Niemca.
-Jaka wizyta? - zapytał, kiedy byliśmy u mnie w pokoju.
-A wiesz, kontrolna.
-Źle się czujesz?
-Nie, wszystko jest okej - skłamałam.
    Usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy, a potem oglądaliśmy przez chwilę film. Zapomniałam o tym co było. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. O 22:00 Mario powoli zbierał się do wyjścia, ponieważ następnego dnia miał mieć trening.
-To będę szedł. Pa.
    Zamknął drzwi od mojego pokoju. Stałam chwilę przy nich. Po kilku sekundach znowu się otworzyły.
-Zapomniałem telefonu.
    Zabrał szukaną rzecz i ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moich ustach. Oddałam czułość i starałam się zmniejszyć odległość pomiędzy nami. Nie kontrolowałam tego. Kocham go. Oderwaliśmy się od siebie.
-Dobranoc - pocałował mnie w czoło.
    Zostałam sama w pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Zjechałam po nich i usiadłam na podłodze. Moje myśli krążyły wokół Götzego. Związek z Marco był bezsensowny i prawie straciliśmy przez to przyjaźń. Nie mogłam się pozbyć uśmiechu z twarzy. Jak ja go kocham. Podniosłam się i ruszyłam do łóżka. Nie miałam sił na nic. Momentalnie zasnęłam.
    Obudził mnie budzik. Jak ja nienawidzę tego dźwięku. Niechętnie wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności. Ubrana w czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru, a także pomalowana zeszłam na dół. W salonie zastałam Łukasza.
-Jedz i jedziemy. Nie za zimno na sukienkę? - zdziwił się.
-Mam spotkanie.
-Z kim? Z Mario? - zaśmiał się. Widząc moją zdziwioną twarz ciągnął dalej - wczoraj był taki szczęśliwy jak wychodził. Nic, ani nikt mu, chyba tego uśmiechu z ryja nie ściągnie - założył torbę treningową na ramię.
    Wyszłam za bratem i wsiadłam do samochodu. Prawie się spóźniliśmy, ponieważ były korki. Przyjechaliśmy na równo z czasem. Chłopcy już się rozgrzewali, więc Łukasz pobiegł się szybko przebrać. Usłyszałam głos Toma.
-Natalia, spotkanie jest odwołane, a wywiad masz przełożony na 15:00. Musisz chwilę dłużej zostać. A i jeszcze jedno. Ja mam urlop, więc masz kilka nowych obowiązków - i już go nie było.
-Ale...  nie zdążyłam dokończyć.
    Skierowałam się do mojego biura. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na fotelu. Na biurku jak zawsze leżały papiery. Było ich dosyć sporo. Znajdowały się tam kartki z gazety BVB, które szły do poprawki, jakieś zapiski o piłkarzach i ich stanie zdrowia, najbliższe imprezy klubu z Zagłębia Ruhry i wiele innych. Zabrałam się za ich przeglądanie. Wstałam z fotela i podeszłam do okna, z którego miałam widok na boisko. Nie było na nim nikogo. Spojrzałam na zegar. No, tak, chłopcy mają przerwę. Usiadłam na kanapie i przymknęłam oczy. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły i stanął w nich Mario. Wszedł do środka z uśmiechem na twarzy i usiadł obok mnie.
-Dzień dobry - pocałował mnie w policzek.
-Dzień dobry - odpowiedziałam.
    Zabrał mi poduszkę, którą trzymałam w dłoniach. Położył się na kanapie, kładąc głowę na moich kolanach i przymknął oczy. Palce wplotłam w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Mruczał, co wywołało u mnie cichy śmiech. Musiał to usłyszeć, ponieważ otworzył jedno oko i popatrzył na mnie. Jak mniemam, strzelił focha. Podniósł się i położył się po drugiej stronie. Przytulił się do poduszki, a ja wstałam i wyszłam do 'kuchni' zrobić sobie herbatę. Na korytarzu spotkałam Marco, który szukał Lewandowskiego. Wlałam wodę do czajnika i czekałam, aż się zagotuje. Z szafki wyciągnęłam swój kubek i wrzuciłam do niego torebkę z herbatą. Usłyszałam kroki, a po chwili ktoś przytulił mnie do siebie. To był Götze. Patrzyłam na krajobraz za oknem. Padał śnieg. Małe śnieżynki leżały na ziemi i tworzyły razem białą poświatę na boisku. Gdzieniegdzie były duże zaspy śniegu. Czułam równy oddech Niemca na swojej szyi. Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze oczy się spotkały. Złożył czuły pocałunek na moich ustach, który z sekundy na sekundę pogłębialiśmy. Oparł swoje czoło o moje.
-Czy to znaczy, że...
    Nie dałam mu dokończyć, ponieważ tym razem to ja wpiłam się w jego usta.
-Mam to brać za tak? - zaśmiał się.
    Ponownie zaczęliśmy wymieniać się czułościami, ale ktoś nam przerwał.
-Ej, co tu się robi - zapytał Mats, starając się utrzymać śmiech - szukam Cię po całym ośrodku, trener kazał przekazać, że reszta treningu na sali.
-Że mnie? - spytał Mario.
-Nie, Natalii. Chciałem ją zapytać, czy się ze mną umówi po treningu.
-Aleś Ty zabawny. Idź już - zaśmiał się pomocnik.
-Nie, napiję się herbatki - zaśmiał się obrońca.
    Podał mi herbatę i oparł się o szafkę. Zabrałam kubek i wyszłam do biura. Zamknęłam drzwi i zanurzyłam się w papierach. Pochłonięta pracą, nawet nie wiem ile czasu minęło. Z zamysłu wyrwała mnie zgraja, która weszła do pomieszczenia.
-To, z którym przeprowadzasz dzisiaj wywiad? - dopytywał się Bender.
-Dzisiaj z Erikiem - odpowiedziałam, nie podnosząc wzroku z kartek papieru.
-To dlatego tak dzisiaj śmierdzi - nabijał się Kevin.
-To są perfumy idioci - oburzył się.
-Skąd Ty je wytrzasnąłeś - śmiał się Nuri.
-Natka osądzi, czy ładne.
-No okej - zgodziłam się - chodź tu. Podszedł do mnie i nachylił się nade mną. - Co Wy chcecie od nich. Ładne są.
-Widzicie - powiedział dumny Durm.
-Tak będziecie siedzieć? - zaśmiałam się.
-No tak - powiedział Mario.
-No nie. Do widzenia - śmiejąc się pomachałam im.
    Niechętnie wyszli, a ja mogłam w spokoju przeprowadzić wywiad z Niemcem. Erik zaoferował, że podwiezie mnie do domu. Wyłączyłam laptop, nieposegregowane papiery zostały na biurku, a ja ubrałam płaszcz i szalik. Zabrałam torebkę i wyszliśmy. Na fotelu obok recepcji siedział Mario. Kiedy nas zobaczył od razu wstał i podszedł. Pocałował mnie w policzek i popatrzył na Durma.
-Mam rozumieć, że to Ty ją odwieziesz? - zaśmiał się Erik - to ja kiedy indziej. Cześć Wam.
    Przytulił mnie i pożegnał się z Götze. Trzymając się za ręce ruszyliśmy do samochodu piłkarza. Otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam, zamknął je.
-Może pojedziemy do mnie? - zapytał.
-W sumie, to dobry pomysł.
-Kocham Cię - zerknął na mnie.
-Też Cię kocham.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Ostatnio ilość wyświetleń i komentarzy zmalała ;c
Pozdrawiam :)

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 7.

    Leżałam jeszcze w łóżku i rozmyślałam o sprawach, które ostatnio miały miejsce. Nie potrafię zapomnieć o Mario. Co z tego, że już prawie trzy miesiące odkąd nie jesteśmy razem. Marco na każdym kroku pokazuje, że mu zależy na naszym związku. Oboje wiemy, że kochamy inne osoby, chociaż, chyba zakochałam się w Reusie. Za każdym razem rozkochuje mnie w sobie coraz bardziej. Ostatnio coraz gorzej się czułam. Było mi słabo, byłam zmęczona. Ewa poleciła mi, abym udała się do lekarza i na wszelki wypadek zrobiła testy ciążowe. W Borussii pracuje mi się świetnie. Pierwszy wywiad przeprowadziłam z Erikiem Durmem i trafił on do gazety czarno-żółtych. Sylwestra spędziłam bez Marco. Byłam w towarzystwie Polaków. Robiłam za kierowcę, więc nic nie piłam. Zerknęłam na ekran telefeonu, który wskazywał godzinę 09:00. Wyszłam z cieplutkiego łóżka, które mnie kusiło, abym ponownie do niego wróciła, i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ogarnęłam i zeszłam do kuchni. W salonie popychaliśmy się z Łukaszem. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i w ostatniej chwili złapał mnie mój brat.
-Co Ty - zaśmiał się.
    Oparłam się o niego i powoli ruszyłam do kuchni. Usiadłam przy wyspie kuchennej, a Sara od razu wskoczyła na moje kolana.
-Co Ty taka blada - spytała mnie Ewa.
-Dopiero o mało nie zaliczyła gleby - śmiał się Piszczu.
-Jak to? - zdziwiła się - Łukasz weź Sarę, a my tutaj przygotujemy śniadanie.
    Ojciec wyszedł z córką, a my zostałyśmy same. Domyślałam się o co chodzi Ewce. Westchnęłam i złapałam za robienie naleśników.
-A teraz słucham.
-Ale co? Aaa.
-Dam Ci testy, chodź.
    Ruszyłam za żoną mojego brata. Zostawiła mnie samą w łazience, abym w spokoju wykonała testy. Odczekałam kilka minut i zerknęłam niepewnie na paseczki. Obawiałam się tego co tam zobaczę. Spojrzałam i od razu pożałowałam, że to zobaczyłam. Łzy stanęły mi w oczach. Dwie kreski. Oznacza to, że jestem w ciąży. Wyszłam z łazienki i chwiejnym krokiem podeszłam do Ewy, której pokazałam wyniki. Przytuliłam się do niej. Do kuchni wszedł Łukasz.
-Co macie takie grobowe miny? Co tu trzymasz? - zabrał test - Ewka, to Twoje?
-Nie - zaprzeczyła.
-Jeśli nie Twoje, to... Natalia?
    Śniadanie minęło w ciszy i w dosyć napiętej atmosferze. Nikt się nie odzywał. Jedynie Sara zadawała pytania.
-Gdzie wujek Mario? - kiedy nikt jej nie odpowiadał, zadała kolejne pytanie - Czego już nie przychodzi?
-Nie ma czasu - wybrnęła jakoś Ewa.
    Sara zasiadła w salonie przy telewizorze, gdzie były bajki. My zaś nadal siedzieliśmy w jadalni. Łukasz bawił się szklanką, a Ewa stukała paznokciami o stół. Mój brat kilka razu otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz po chwili je zamykał. W końcu zebrał się, aby zapytać.
-Kto jest ojcem?
-Mario - odparłam.
-Na pewno?
-Tak.
-Ale...
-Łukasz, z nikim innym nie spałam - podniosłam głos.
-Spokojnie.
    Dostałam sms-a od Marco, chciał się spotkać. Miał zjawić się u nas za kilka minut. Usiadłam na kanapie. Ewa pojechała z Sarą do Agaty. Łukasz usiadł obok mnie. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili ujrzeliśmy Marco. Wszedł do salonu i podszedł do nas. Przywitał się z moim bratem, a mnie pocałował w policzek.
-Możemy porozmawiać? - zapytał blondyn?
    Złapałam go za rękę i ruszyliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku. Marco położył się na nim i westchnął, wypuszczając powietrze ze świstem. Przymknął oczy i znowu powoli je otworzył. Podniósł się do pozycji siedzącej i podparł głowę o ręce. Przejechał dłonią po włosach i popatrzył na mnie.
-Jest coś o czym musisz wiedzieć - wstał - sylwestra spędziliśmy osobno.
-No tak.
-Ja prawie całowałem się z Anitą. Byłem pijany, ale do niczego nie doszło.
    Nie mam pojęcia co o tym myśleć.
-Mario Cię kocha. Jesteś dla niego wszystkim. Wiem, że Ty też go kochasz. Wróć do niego - odparł po chwili.
-Proszę?
-Od tygodnia jestem z Anitą.
-Kiedy zamierzałeś mi to powiedzieć? - podeszłam do okna.
-Myślałem, że jak z Tobą będę, to zapomnę o niej. Myślałem, że się w Tobie zakocham. I owszem. Myślałem, że tak się stało, ale tylko przez chwilę.
-Byłeś ze mną, aby zapomnieć o Anicie?
-Tak. Ale razem byliśmy przecież tylko trzy miesiące.
-To dla Ciebie nic?
-Natalia.
-A wziąłeś pod uwagę moje uczucia? Każdego dnia rozkochiwałeś mnie w sobie. I wiesz co? Udało Ci się. Zakochałam się w sobie. Myślałam, że może tak miało być, że może to Ty byłeś mi pisany. I tak, kocham Mario, ale w Tobie się zakochałam - patrzyłam na widoki za oknem i starałam łzę, która spływała mi po policzku - ale co to tam. To tylko trzy miesiące.
-Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam - przytulił mnie od tyłu.
-Wyjdź -nawet się nie ruszył - wyjdź. Proszę Cię, wyjdź.
    Do pokoju wszedł Łukasz. Popatrzył na Reusa, a ten wyszedł. Usiadłam na łóżku, a po moim policzku spłynęła kolejna łza. Podszedł do mnie i usiadł obok mnie. Przytulił mnie. Powoli się uspokajałam. Opowiedziałam mu o wszystkim. Nie mogę obwiniać Marco. Wina leży po obu stronach. Zostałam sama w pokoju. Rozmyślałam o wszystkim. Kocham Mario i strasznie za nim tęsknię. Wyszłam do łazienki i poprawiłam swój wygląd. Ruszyłam do salonu, w którym siedziała Ewa. Łukasz powiedział jej pewnie o wszystkim. Ubrałam buty i usłyszałam głos przyjaciółki.
-Gdzie idziesz?
-Przeprosić Marco.
    Założyłam płaszcz oraz szalik. Zabrałam torebkę i ruszyłam do domu Reusa. Po kilku minutach byłam na miejscu. Bramka była otwarta, więc weszłam na posesję i zamknęłam ją za sobą. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam, aż ktoś otworzy. Nie chciałam wchodzić od razu tak jak to zawsze robiłam. Po chwili w drzwiach stanął zdziwiony blondyn.
-Przepraszam - odparłam.
-Natka - przytulił mnie - przyjaciele?
-Przyjaciele - uśmiechnęliśmy się.
-Wejdź.
    Zrobił mi miejsce i weszłam do środka. Zamknął za mną drzwi. Zdjęłam buty i zatrzymałam się.
-Jestem w ciąży - powiedziałam szybko.
-Co? - oczy zrobiły mu się ogromne - Mario?
-Tak.
    Ruszyłam do salonu, w którym zastałam Anitę. Zatrzymałam się. Nie wiedziałam co robić. Podeszła do mnie i przytuliła.
-Przepraszam - łza spłynęła mi po policzku.
-Nie płacz - zaśmiała się.
-Ale...
-Żadne ale. Nie pamiętasz jak ja byłam z...
-Natalia jest w ciąży - przerwał jej Marco.
-Z kim? - prawie krzyknęła.
-Dobrze wiesz z kim - powiedziałam.
-Mario - powiedziała pod nosem - Wie?
-Nie, dzisiaj się sama dowiedziałam.
-Byłaś u lekarza?
-Kompletnie o tym zapomniałam - przestraszyłam się.
-No to jutro pójdziesz.
-To ja Was zostawiam i idę - Marco wszedł do salonu z kubkami wypełnionymi gorącą herbatą.
    Pożegnał się czułym pocałunkiem ze swoją dziewczyną. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Oni są tacy szczęśliwi razem. Jak zawsze mi i Anicie nie brakowało tematów do rozmowy. Nawet nie wiem kiedy minęły trzy godziny, a my nadal rozmawiałyśmy.
-Wróciłem - krzyknął Marco.
-Ja też - zaśmiał się... Mario?
-Mario - szepnęłam.
-Daj mu szansę - przytuliła mnie Wasilewska - nie zachowujcie się jak dzieci.
    Do salonu weszli Niemcy. Od razu się zatrzymali. Marco po chwili usiadł obok Anity i przytulił ją od siebie, a Mario usiadł obok mnie.
-Chyba się będę zbierać - odparłam.
-Nie - powiedziała zgodnie para po czym się zaśmiali.
-Naprawdę, chyba muszę już iść.
-Nie - Marco rzucił czymś w Götzego.
-Odwiozę Cię - zaproponował mój były chłopak.
-Nie pomagasz - powiedziałam pod nosem.
-To chyba możemy puścić Natalię, przecież będzie pod opieką Mario. Nic jej się nie stanie - zaśmiał się blondyn.
    Wiedziałam, że prędzej, czy później to się wydarzy i mi nie odpuszczą. Brunet wstał i podał mi rękę, abym uczyniła to samo. Biłam się w myślach, czy ją złapać. Stanęło na tym, iż podałam mu swoją dłoń. Kiedy wstałam chciałam ją puścić, lecz ona nadal była w uścisku piłkarza. Ubraliśmy się i wyszliśmy. Odwróciłam się jeszcze do przyjaciół i powiedziałam bezgłośne.
-Nienawidzę Was.
-Jeszcze nam podziękujesz - odparła Anita.
    Otworzył mi drzwi do auta, a ja wsiadłam. Nawet nie wiem, dlaczego zaczynałam się stresować. Drogę pokonaliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się pod domem.
-Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech.
    Otworzyłam drzwi i już chciałam wychodzić.
-Poczekaj - dotknął mojej ręki.
    Zamknęłam drzwi i spojrzałam mu w oczy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Przepraszam, nie umiem innego ;cc
Pozdrawiam <3

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 6.

*Mario*
    Obudziłem się w dziwnym miejscu. To nie było pomieszczenie, które znam. Obok mnie leżała blondynka. Uspokoiłem się trochę. Chciałem się do niej przytulić, lecz coś mi w niej nie pasowało. Włosy mojej Natki były inne. Zauważyłbym tę zmianę. Popatrzyłem na twarz kobiety. Przeklinałem siebie w duchu. To nie Natalia. Jak znalazłem się w łóżku z inną kobietą. Nie, nie, nie. To nie może być prawda. Nie mogłem zdradzić Natalii. Wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i szybko ubrałem się we wczorajsze ciuchy, które walały się po podłodze. Z minuty na minutę byłem coraz bardziej wkurzony na siebie. Brzydziłem się sobą. Jeszcze wczoraj rozmawiałem z Marco o zdradach. Obiecywałem jej, że nigdy jej nie skrzywdzę. Byłem spanikowany. Bałem się, że Natalia mi tego nie wybaczy. Zapłaciłem za pokój, złapałem taksówkę i podałem adres Reusa. W mgnieniu oka znalazłem się pod domem przyjaciela. Zadzwoniłem do drzwi i wszedłem do środka. Marco był w kuchni.
-Człowieku, gdzieś Ty się podziewał? - naskoczył na mnie. Milczałem - odpowiesz?
-W hotelu.
-Nie łaska było uprzedzić? Już do domu nie dotarłeś?
-Ja. Ja sam nie wiem, jak się tam znalazłem.
-Mario, chyba nie chcesz powiedzieć, że...
-Marco, sam nie wiem.
-Jak nie wiesz. Powiedz, że byłeś sam.
-Chciałbym.
-Ona Ci tego nie wybaczy.
-Błagam Cię. Nie mów jej tego - prosiłem.
-Nie możesz jej okłamywać. Musisz jej powiedzieć. Albo Ty, albo ja.
-Marco.
-Nie. Jest dla mnie jak siostra. Wiem jak boli zdrada, ale ona musi się dowiedzieć.
-Znienawidzi mnie.
-Zbieraj się na trening.

*Natalia*
    Zbierałam się do wyjścia z dziewczynami. Schodziłam po schodach do salonu, w którym siedziała Ewa. Sara i Oliwia miały iść z nami. Wsiadłyśmy do auta, którym kierowałyśmy się do kawiarni. Chłopcy mieli przyjść po treningu, czyli będą około 14:00. Kawiarnia miła bardzo ładny wygląd. Ściany były koloru żółtego, a kanapy oraz fotele były czarne. Na stolikach stały flakoniki z czerwonymi różami. Agaty jeszcze nie było, więc usiadłyśmy przy stoliku, który mieścił się obok okna. Długo na naszą towarzyszkę nie musiałyśmy czekać. Razem z córeczką usiadły na fotelach obok nas. Przywitałyśmy się i rozmowa nabierała tempa. Usłyszałyśmy śmiechy i głosy mężczyzn. To byli nasi chłopcy. Każdy podszedł do swojej partnerki i pocałował w policzek. Nie było Mario. Zrobiło mi się dosyć smutno, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Natalia. Pokłóciliście się z Götze? - zapytał Kuba.
-Nie, dlaczego pytasz?
-No, bo dzisiaj na treningu taki przymulony był. Mało kiedy się odzywał. Był jakiś taki nieobecny - wytłumaczył.
    Do budynku wpadło dwóch mężczyzn. Mario i Marco. Ten drugi popychał delikatnie tego pierwszego. Raz po raz wymieniali ze sobą jakieś słowa, dopóki nie doszli do nas. Blondyn stał ciągle za brunetem, jakby się bał, że ucieknie.
-Mów - zwrócił się Reus do przyjaciela.
-Boli Cię coś? Nie.
-Łukasz, Kuba. Moglibyście posadzić go między sobą? - spytał.
    Zdezorientowani mężczyźni zrobili to o co poprosił ich kolega. Marco usiadł obok mnie. Dziewczynki poszły do koncika dla dzieci, w którym coś kolorowały.
-Mów - powtórzył.
-O co chodzi - zapytałam.
-Otóż, Mario chce Ci coś powiedzieć.
-Nie - zaprzeczył.
-To ja powiem. Mario..
-Zamknij się ośle - wstał i podszedł do mnie - mógłbym Cię poprosić do tamtego stolika? - wskazał miejsce po drugiej stronie kawiarni.
    Ruszyłam za moim chłopakiem. Kiedy usiedliśmy na krzesłach, on chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.
-O co chodziło Marco?
-Nie wiem, jak mam to powiedzieć.
-Najlepiej od początku.
-Najpierw Cię pocałuje - nachylił się nad stolikiem i musnął moje usta - kocham Cię najbardziej na świecie. Ale teraz mnie znienawidzisz. Ja... Ja Cię chyba zdradziłem.
-Że co proszę?!
-Przepraszam Cię. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham tylko Ciebie. Wybacz mi.
    Wyciągnęłam rękę z jego dłoni i szybko ruszyłam do naszego 'starego' stolika. Zabrałam torebkę i wybiegłam z kawiarni. Wsiadłam do taksówki i ruszyłam do domu. Szybko znalazłam się w swoim pokoju. W głowie miałam słowa Mario. Miałam nadal głupią nadzieję, że jednak mnie nie zdradził, to 'chyba' dawało mi tę nadzieję. Nadzieja matką głupich, ale matka wszystkie dzieci kocha. Po policzkach spłynęły mi łzy. Miałam dość wszystkiego.

*Mario*
    Co ja zrobiłem? Straciłem kobietę swojego życia. Nigdy nikogo tak nie kochałem. Muszę o nią walczyć. Nie mogę odpuścić.

*2 tygodnie później*
    Nie mam żadnego kontaktu z Mario. Nie mogę się pogodzić z tym co mi zrobił, ale udawałam, że mi przeszło. Coraz więcej czasu spędzałam z Marco. Pomagał mi w tych chwilach. Wiedział jak to jest, gdy osoba, która jest dla Ciebie całym światem, zdradziła Cię. Właśnie dzisiaj miałam z nim iść do kina. Byłam prawie gotowa. Powolnym korkiem zeszłam na dół, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi. Reus już stał, oparty o ścianę w korytarzu.
-Witam panią Natalię - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
-Hej Reusiek.
-Gotowa?
-Tak, na jaki film jedziemy?
-Na horror - wyszczerzył się.
-Nie, nie, nie. Ja się nie zgadzam - sprzeciwiałam się.
-Żartuje, na komedię. Ale chcę za to buziaka - wystawił język.
    Otworzył mi drzwi do samochodu. Usiadłam wygodnie na siedzeniu i przymknęłam oczy. Po chwili byliśmy na miejscu. Znaleźliśmy nasze miejsca. Były prawie na samym końcu. W sali zrobiło się ciemno, a na ekranie pojawił film.
-Buzi - upomniał się.
    Dałam mu buziaka w policzek i oparłam głowę o jego ramię, a on mnie objął. Marco zaczęło się nudzić, więc zaczął rzucać popcornem w przypadkowych ludzi, którzy siedzieli kilka rzędów przed nami. Miał przy tym ubaw. Nie mogłam wytrzymać, więc ciągle się śmiałam. W pewnym momencie popatrzyliśmy sobie w oczy. Niemiec przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Kiedy się oderwał, zdezorientowana ponownie oparłam głowę o jego ramię. Film się skończył, a my wyszliśmy z kina. Oparłam się o maskę samochodu i czekałam na Marco, który rozdawał autografy. Po chwili do mnie dołączył.
-Przepraszam Cię.
-To Twoi fani, zrozumiałe - uśmiechnęłam się - gdybym Cię poprosiła o zdjęcie i autograf, a Ty byś mnie olał, to bym się nie pozbierała. Załamałabym się. - zaśmialiśmy się.
-Natalia, może spróbowalibyśmy być razem?
-Marco, nie wiem. Zawsze traktowałam Cię jak brata.
-Niech wiedzą co stracili - posłał uśmiech. Chodziło mu o Anitę i Mario. - to jak? - zbliżył się do mnie ponownie i złożył pocałunek na moich ustach. Tym razem odwzajemniłam czułość. Nie mogłam uwierzyć w to, że całuje się z przyjacielem. Podwiózł mnie pod dom i wszedł na chwilę do środka. Ruszyliśmy do mnie do pokoju. Marco od razu położył się na łóżku. Usiadłam obok, a on ręką przyciągnął mnie do siebie.
-Reusiu, puść mnie - zaśmiałam się.
-Piszczuniu, nie.
-Nie mów do mnie jak do Łukasza.
-To będę mówił Natalcia.
-Nie - wystawiłam mu język.
-To będzie Kotku - zaśmiał się i złączył nasze usta razem.
    Dziwnie było mi go traktować jak chłopaka, partnera. Ale chciałam dać mu szansę, ponieważ wieczorem dużo o tym rozmawialiśmy. Może to jednak Marco był mi pisany? Zostałam sama w pokoju, a Reus wrócił do siebie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
To już 6. rozdział. Jak Wam się podoba?
Co myślicie o decyzji jaka podjęli Natalia i Marco? Coś z tego wyjdzie? Będą szczęśliwi? A co na to ich przyjaciele? xD
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! <3
Do następnego!
Pozdrawiam <3

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 5.

    Droga do domu minęła w miłej atmosferze. Kiedy byliśmy na miejscu pokazałam Anicie jej sypialnie - pokój gościnny. Zeszłyśmy na dół.
-Kotku, ja zrobię kolację, a Wy sobie porozmawiajcie - w salonie znalazł się Mario.
-Jeju, dziękuję Ci. Kocham Cię.
-Też Cię kocham - podszedł i obdarował mnie buziakiem w policzek.
     Moja przyjaciółka i mój chłopak posłali sobie życzliwe uśmiechy. Kiedy byliśmy już same w salonie, Wasilewska zaczęła swoją opowieść.
-Czyli, krótko mówiąc. Harry Cię zdradził z tą... jak jej tam? A nieważne. Nakryłaś ich w sypialni. Nie chciał Cię puścić do Dortmundu i chciał, żebyś została z nim? - podsumowałam.
-Tak.
-Jak dobrze, że przyjechałaś - przytuliłam ją, a ona się zaśmiała.
-Powiem Ci, że cudownie razem wyglądacie.
-Że kto? - spytałam zdezorientowana.
-Ty i Mario.
-Kolacja - krzyknął Götze.
-I jaki idealny - zaczęłyśmy się śmiać.
-Z czego się śmiejecie? - sam zainteresowany wszedł do jadalni.
    Do drzwi zadzwonił dzwonek. W futrynie stanął Marco uśmiechnięty od ucha do ucha.
-No witam - podszedł i pocałował mnie w policzek.
-Hej, znowu się spotykamy - zwrócił się tym razem do Anity i również dał buziaka - o jecie - zabrał talerz, który należał do Mario.
-Ej, przynieś sobie sam - oburzył się.
-Grubasku.
-A spadaj - wkurzył się.
    Na kolację mój kucharz przyrządził nam zapiekankę. To mu chyba wychodziło najlepiej. Anita i Marco ciągle na siebie zerkali, co było słodkie. Poznali się już jakiś czas temu. Reusowi, szatynka od razu wpadła w oko, a teraz swój plan może wszcząć w życie. Ktoś pocierał nogą o moją nogę. Kończynę Mario poznałabym od razu, serio, więc musiała należeć do naszego gościa. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Wystukałam na klawiaturze:

To moja noga kretynie ♥ xd 

    Marco od razu chwycił telefon do ręki. Zdziwiło go to, iż napisałam do niego mimo, że siedzimy razem przy stole. Popatrzył tylko na mnie, a kiedy przeczytał SMS-a, to delikatnie się speszył i zaśmiał.
-Przepraszam - posłał mi niewinny uśmiech.
-O co chodzi? - zapytał piłkarz urodzony w Memmingen.
-Nic, nic.
    Oparłam się o jego klatkę piersiową i ułożyłam wygodnie głowę na jego ramieniu.

*4 miesiące później (teraźniejszość)*
    W Dortmundzie jestem już lekko ponad pięć miesięcy. Mamy jesień. Nie lubię za bardzo tej pory roku. Jest dosyć zimno, pada deszcz i są gorsze warunki pogodowe. Potem jest zima, święta i znowu coraz cieplej.
    Anita i Marco tworzą parę. Są dla siebie stworzeni. Dzisiaj Mario zaprosił mnie do siebie na kolację. Jakiś miesiąc temu kupił dom, aby mieszkać bez rodziców. Właśnie ubierałam buty i byłam gotowa do wyjścia. W salonie siedział już mój partner, kiedy mnie zobaczył od razu wstał i do mnie podszedł. Pocałował mnie w policzek i udaliśmy się do auta, oczywiście otworzył mi drzwi. Gdy dojechaliśmy na miejsce na podjeździe ujrzeliśmy samochód, który należał do Reusa. Weszliśmy do domu. Marco siedział na kanapie w salonie z butelką wódki oraz szklanką.
-Marco, co się stało? - zapytałam pierwsza.
-Przepraszam, że tak tu przyjechałem, kiedy Wy mieliście mieć kolację, ale ja nie wiem co mam ze sobą zrobić.
-Stary, co się dzieje? - głos zabrał Götze.
-Anita mnie zdradziła - wziął łyk z butelki.
-Że co? - zdziwiliśmy się.
-Z tym swoim byłym. Nakryłem ich u niej w mieszkaniu - westchnął - Ten Twój były też przyjechał - zwrócił się do mnie.
   Odruchowo złapałam rękę Mario, a on przyciągnął mnie do siebie. Bałam się, że to co jest teraz, może się posypać przez mojego byłego.
-To ja Was może zostawię - blondyn podniósł się z kanapy.
-Nie, nie, nie - położyłam dłoń na jego barku - piłeś, zostajesz tutaj.

*Mario*
    Były Natalii tutaj jest. Nie, to niemożliwe. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że mógłby zabrać mi mój skarb. Moja dziewczyna wyszła do kuchni, a ja usiadłem obok przyjaciela.
-Kolejna laska mnie zdradziła. Co jest ze mną nie tak? - pokręcił głową - Uważaj, żeby Ci nikt nie zabrał Natki. Dobra, ja się prześpię - udał się schodami na górę.
    Myślałem o słowach Marco. Wstałem z kanapy i wolnym krokiem skierowałem się do kuchni, w której była moja Natalia. Stała przy blacie z telefonem w ręku. Wyciągnąłem dwa kubki z szafki, aby zrobić herbatę. Podszedłem do kobiety i przytuliłem się do niej. Nie mogę znieść myśli, że mógłbym ją stracić. Jest dla mnie najważniejsza. Nigdy nikogo nie kochałem, tak jak jej. Jest całym moim światem. Poczułem jej usta na moim policzku. Odłożyła telefon na blat i wtuliła się we mnie.
-Z kim rozmawiałaś? - zapytałem.
-Z Anitą. Płakała. Mówiła, że nic więcej nie było. Że ją poniosło i tylko się z nim całowała. Ale fakt faktem, że byli bez koszulek.
-Marco jej szybko tego nie wybaczy. Jego była go zdradziła. On ją naprawdę kochał, a ona poszła z innym do łóżka. Potem poznał Anitę i w pewnym sensie się zakochał, a kiedy już tutaj przyjechała, to wpadł - zaśmiałem się.
-Biedny Reusiu - wtuliła się we mnie.
-Kocham Cię - musnąłem jej usta.
-Ja Ciebie też.
-Nie wiem, co bym zrobił, gdybym Cię stracił - popatrzyłem jej w oczy.

*Natalia*
    Obudziłam się wtulona w silne ramiona mojego mężczyzny, który już nie spał. Kiedy zobaczył, że się obudziłam, to przyciągnął mnie do siebie tak, że byłam na nim. Leżeliśmy tak chwilę. Nikt, nic nie mówił.
-Głodny jestem - udawałam, że nie słyszę - kotku, głodny jestem.
-Bozia zdrowie dała, to sam sobie zrób - wystawiłam mu język.
    Podniosłam się i wyszłam do łazienki. Gotowa zeszłam do kuchni, w której urzędował Marco Reus. Usiadłam na krześle i patrzyłam co robi.
-Wiem, że jestem seksowny - zaśmiał się, a ja rzuciłam go winogronem.
-Nie romansuj z moją kobietą - w kuchni zjawił się Götze - humor szybko wrócił.
-Myślałem nad tum dużo i stwierdziłem, że muszę jej pokazać co straciła, ale z drugiej strony boli mnie, że w taki sposób ze mną zerwała - wziął łyk wody - dzwonił Pierre i mówił, że dzisiaj widzimy się w klubie.
-Nie będziesz zła - zapytał brunet.
-Czego miałabym być zła? Idź - pocałowałam go w policzek.
-Anioł, nie kobieta - zaśmiali się.
    Wróciłam do domu. Siedziałam w salonie z Sarą i jadłyśmy kisiel, Ewka malowała paznokcie, a Łukasz przeglądał coś na internecie. Za oknem było już ciemno. Odrobinę światła dawał księżyc i przydrożne lampy, auta oraz domy. Na dworze było cicho. Żadnego wiatru, samochody również jeździły nadzwyczaj cicho. Ewa zabrała córkę do pokoju, aby ta poszła już spać. W telewizji nie było nic ciekawego. Skakałam z kanału na kanał, dopóki nie znalazłam 'pamiętników z wakacji'. Łukasz popatrzył na mnie błagalnie i odłożył laptop na stolik. Usiadł wygodnie i zaczęliśmy parodiować oraz komentować program, który oglądaliśmy. Mieliśmy przy tym zawsze wielki ubaw. Do salonu weszła Ewka i pokręciła głową.
-No co? - zrobiliśmy niewinne miny.
-Nic, nic dzieciaczki - zaśmiała się żoną mojego brata - gdzie masz Mario?
-Wyszedł na imprezę.
-Sam? - zdziwił się mój brat.
-Marco, Pierre i nie wiem, czy ktoś jeszcze - odpowiedziałam.
-Aha - uciął Łukasz i wyciągnął telefon.
    Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie, ale nie chciałam drążyć tematu. Dostałam SMS-a od Agaty, czy wybierzemy się jutro na kawę i abym również zapytała Ewy. Przekazałam pomysł Piszczkowej, której się spodobał i już dzwoniła do żony Kuby, aby ustalić szczegóły.
-Jutro o 13:00 w tej kawiarni obok stadionu - oznajmiła - pasuje?
-Tak, tak.
-Gdzie idziecie? - dopytywał się Łuki.
-Spotkać się - usiadła i wtuliła się w swojego męża.
-My o 13:30 kończymy trening, więc wpadniemy - zaśmiał się.
-Natka, zmieniamy godziny - zaczęłyśmy się śmiać.
-Ranisz żonko - pocałował ją.
    Poszłam do siebie, aby im nie przeszkadzać. Usiadłam na łóżku, aby chwilę potem opaść na poduszki i odlecieć w krainę Morfeusza. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Podoba się Wam rozdział? Co o  nim myślicie? Mi się nie podoba jakoś ;/
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia!!! Nie mogę uwierzyć w to ile komentarzy zastałam pod 4. rozdziałem. Dziękuję Wam! <3
Do następnego! <3
Pozdrawiam :)

niedziela, 13 lipca 2014

Liebster Award

Liebster Award
Dziękuję bardzo Ewi Borussen za nominację. Jestem naprawdę zaskoczona. Dziękuję! :-)

1. Ile masz lat?
Za niecałe dwa miesiące będę miała 16.
2. Co skłoniło cię do pisania bloga?
Zdecydowałam się na prowadzenie bloga przez natłok myśli jaki miałam w głowie, ale również chciałam sprawdzić swoich sił w pisaniu.
3. Ulubiony klub sportowy?
Kocham Borussię Dortmund, ale mimo wszystko cenię, to jaką piłkę gra Bayern Monachium.
4. Czym się interesujesz?
Kocham piłkę nożną, śpiewać oraz muzykę. Lubię czytać i pisać.
5. Ulubiony sportowiec?
Mam wielu ulubionych sportowców, ale przede wszystkim będzie to Mario Götze i Marco Reus.
6. Ulubiony trener?
Oczywiście Jürgen Klopp, ale także Joachim Löw i Pep Guardiola.
7. Twój wymarzony zawód?
Mój wymarzony zawód to dziennikarz sportowy.
Przeprowadzać wywiady z piłkarzami po meczu *.*
8. Jak sądzisz kto wygra Mundial?
Moim zdaniem Mundial2014 wygrają Niemcy! <3 Jeśli puchar zdobyliby Argentyńczycy, to byłby to dla mnie jakiś absurd.
9. Masz zwierzę jakieś może być brat lub siostra :), i jak się wabi lub ma na imię?
Mam dwa psy: Brutusa i Lunę oraz starszego brata.

Nominowane blogi:
http://wiezienieswojejmilosci.blogspot.com/
http://pisarkabvb.blogspot.com/
http://alex-and-mario.blogspot.com/
http://new-life-with-you-baby.blogspot.com/
http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/
http://polaczyla-nas-pilka-nozna.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
3. Czym się interesujesz?
4. Ulubiona drużyna?
5. Ulubiona reprezentacja w piłce nożnej?
6. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
7. Ulubiony sportowiec?
8. Jedno z Twoich marzeń?

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Naprawdę bardzo dziękuję za tę nominację! :)
Rozdział pojawi się już niedługo. Jestem mile zaskoczona ilością komentarzy pod ostatnim postem.
Dziękuję Wam bardzo!
Pozdrawiam <3

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 4.

-Chyba sobie żartujesz - krzyknęłam.
-Tak będzie najlepiej.
-Nic nie będzie lepiej. Sytuacja znowu się powtarza. Stracimy kontrakt. Nie chcę, żebyś wyjeżdżał - nie mogłam opanować łez.
-Nie płacz, proszę.
    Podszedł do mnie i przytulił. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Dłonią delikatnie głaskał moje włosy.
Jak wyjechać? Nie chcę, żeby wyjeżdżał, ale też nie mogę mu zniszczyć marzeń, jeśli takie ma.
-Nie mogę Ci zniszczyć marzeń. Jeśli jest taka potrzeba, to nie mogę Cię zatrzymać.
-Nigdzie nie pojadę, jeśli o to poprosisz. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię - ponownie przyciągnął mnie do siebie.
-Kocham Cię - powiedziałam cicho, ledwie dosłyszalnie.
    Wyswobodziłam się z uścisku Niemca. Popatrzyłam mu w oczy, aby następnie zerknąć na jego usta. Powoli zbliżyłam się i złożyła na nich delikatny pocałunek. Götze był oszołomiony. Nie mógł w to uwierzyć.
-Czy Ty... Czy Ty mnie pocałowałaś? - nie dowierzał.
-Mogę to zrobić jeszcze raz - przygryzłam wargę.
    Ponownie zbliżyłam się do piłkarza i go pocałowałam. Tym razem pewniej. Oddawaliśmy sobie każdy pocałunek, każdą czułość.
-Boję się, że się obudzę - uśmiech, który miał na twarzy, ledwo pozwalał mu mówić - kocham Cię, czy to oznacza, że...
-Tak - nie pozwoliłam mu dokończyć.
    Zamknął mi usta czułym pocałunkiem. Nie mogę się bać z nim być. Kocham go. Ufam mu i wiem, że mnie nie skrzywdzi. Nagle drzwi się otworzyły, a w futrynie stał Łukasz. Oderwaliśmy się od razu od siebie.
-Znowu zaczynasz? - słowa te skierował do Niemca - zostaw ją w spokoju.
-Łukasz - przerwałam mu.
-Co?
-Wyjaśnię Ci to później.
-Ale on wychodzi.
-Nie.
-Tak - podniósł znowu głos.
-Spokojnie, jutro się spotkamy, pa - pocałował mnie w policzek i już go nie było.
-Mów.
-Nie musisz się drzeć.
    Opowiedziałam mu wszystko. Lekko się uspokoił i poszedł do Ewy, a do mnie przyszła Sara. Była już wykąpana i wskoczyła na moje łóżko.
-Oglądamy bajkę? - zapytała.
-Jasne, chodź tu - poklepałam miejsce obok.
    Włączyłam 'Pingwiny z Madagaskaru' i wyszłam do łazienki, aby się odświeżyć. Wróciłam już przebrana do Sary. Ta siedziała już pod kołdrą, a na nóżkach trzymała miseczkę z truskawkami. Usiadłam obok niej i wzięłam laptopa Łukasza na kolana. Do ręki wzięłam telefon i napisałam SMS-a do Mario, w którym przeprosiłam go za Łukasza. Na odpowiedź długo czekać nie musiałam.

ROZUMIEM GO. POROZMAWIAM Z NIM I WSZYSTKO BĘDZIE OK. NIE PRZEJMUJ SIĘ. KOCHAM CIĘ :-*

    Uśmiechnęłam się i szybko odpisałam.

JA CIEBIE TEŻ :-*

    Jeden odcinek bajki dobiegł końca, więc włączyłam kolejny. Kiedy zerknęłam po pewnym czasie na córkę mojego brata, ona już spała. Wyłączyłam serial animowany. Weszłam jeszcze na kilka stron oraz odpisałam Götze na kolejną wiadomość. Wyłączyłam laptopa i dołożyłam go na bok. Położyłam się i zamknęłam oczy.

***

    Już troszkę ponad miesiąc, odkąd mieszkam w Dortmundzie. Chciałam się wyprowadzić, ale mi na to nie pozwalają. Ze wszystkimi mam taki sam kontakt, jak zanim wyjechałam. Z Mario układa nam się bardzo dobrze. Pomiędzy nim, a moim bratem wszystko w porządku. Z Mikim się zaprzyjaźniłam.
Właśnie siedziałam w salonie z Götze. Rodzinka Piszczków wybrała się na wycieczkę z rodziną Błaszczykowskich. Za oknem świeciło słońce, było gorąco. Mieliśmy czerwiec. Chłopcy mieli wolne. Leżeliśmy rozłożeni na kanapie. Był taki upał, że można się było ugotować. Mario już dawno chodził bez koszulki. W rękach trzymaliśmy szklanki z napojami, które do połowy wypełnione były kostkami lodu. A mogliśmy jechać nad wodę. Teraz to się nawet Mario nie chcę z kanapy podnieść.
-Kochanie, przynieś mi lodu - zaśmiał się.
-Sam nie możesz? - wystawiłam mu język i podniosłam się z siedziska.
    Ruszyłam do kuchni. Kiedy już w niej byłam, otworzyłam lodówkę i z zamrażarki wyciągnęłam opakowanie z kostkami lodu. W głowie już miałam plan jak schłodzić mojego chłopaka. Wróciłam do salonu. Götze siedział wpatrzony w telewizor, w którym był jakiś film. Lód, który trzymałam w ręce rzuciłam na nagi tors mężczyzny. Jego reakcja była bezcenna. Od razu podniósł się z miejsca. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Piłkarz patrzył na mnie wzrokiem zabójcy, a raczej gwałciciela, co doprowadzało mnie do jeszcze większego rozbawienia. Podszedł do mnie i podniósł, a następnie położył na kanapie i usiadł delikatnie na moich nogach. Pochylił się nade mną i pocałował. Oddawałam każdy jego pocałunek, niestety on chciał tylko odwrócić moją uwagę. Podczas naszej czułości sięgnął ręką po woreczek z kostkami lodu. Podciągnął moją koszulkę, a mnie przeszły okropne zimne dreszcze. No tak, położył mi lód. Pisnęłam cicho, a on jedynie posłał mi chytry uśmieszek. Chciałam wstać, ale było to niemożliwe, ponieważ piłkarz na mnie siedział. Nawet nie mogłam pozbyć się zimnych kostek, bo uniemożliwiał mi to trzymając moje ręce. Woda, woreczka zaczęła wpływać po moim brzuchu.
-Kotku, weź to, proszę - zrobiłam maślane oczka.
-Emm... Nie - zaśmiał się.
-Mario, noooo. Zabierz to!
-Emm... Nie.
-Dobra - wkurzyłam się już.
-No nie gniewaj się Skarbie - nachylił się nade mną i musnął moje usta. Nie potrafiłam się oprzeć jego pocałunkom. Nawet nie wiem, kiedy to ja znalazłam się nad nim. Jego ręce błądziły po moim ciele, a moje po jego umięśnionym torsie. Poczułam jego ręce pod bluzką. Teraz nawet nie przeszkadzał nam lód, który dotykał naszych ciał. Chwilę tę przerwał mój telefon, który wydawał z siebie dźwięk oznaczający, że ktoś do mnie dzwoni.
-Nie odbieraj - wymruczał mi do ucha.
-A jak to coś ważnego?
    Sięgnęłam po telefon. Dodzwonić się do mnie próbowała Anita. Przeciągnęłam palcem po ekranie i siadając przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Tak?
-Hej, mam do Ciebie sprawę - mówiła zapłakanym głosem.
-Co się stało? Czego płaczesz?
-Mogłabym się u Ciebie zatrzymać?
-No jasne, ale co się stało?
-Harry mnie zdradził. Muszę kończyć, pa.
-Pa, zadzwoń jak będziesz w Dortmundzie.
    Jak on mógł ją zdradzić? Przecież wyglądali na szczęśliwą parę. Anita mówiła, że ostatnio było gorzej, ale się wszystko poprawiło. Nie mogłam się skupić, ponieważ Niemiec składał pocałunki na mojej szyi.
-Coś się stało? - wymruczał.
-Harry zdradził Anitę, dzisiaj powinna tu być.
-Nie lubiłem go.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wróciliśmy do oglądania filmu. Napisałam do Łukasza, aby go poinformować, iż moja przyjaciółka zatrzyma się u nas.
    Na dworze pogoda zaczęła się zmieniać. Słońce spokojnie siedziało za chmurami i nawet nie miało ochoty zza nich wychodzić. Niebo nie było już tak błękitne jak przedtem. Zmieniło ono kolor na ciemny odcień niebieskiego. Lada chwila można się było spodziewać deszczu.
    Kilka godzin temu dostałam wiadomość od Anity, w której uprzedziła mnie, że powinna być o 18:00. Zerknęłam na telefon, aby zobaczyć, która godzina. Na wyświetlaczu widniała 17:20. Podniosłam się z kanapy i skierowałam się do kuchni, w której przebywał mój Mario. Przygotowywał już powoli kolację. Chciałam mu pomóc, ale mi na to nie pozwolił. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. Położył swoje dłonie na moich rękach, które trzymałam na jego brzuchu. Obrócił mnie w swoją stronę, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
-Kocham Cię - podniosłam głowę ku niemu.
-Też Cię kocham, Skarbie - jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnął - jedziemy?
-Tak, chodź.
    Złapałam go za rękę i splotłam nasze palce razem. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i wyszliśmy z domu. Kiedy byliśmy już przy aucie, Mario zatrzymał mnie i oparł o maskę samochodu. Przybliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta.
-Buzi. Chcę buzi - zaśmiał się - daj mi buzi.
    Położyłam ręce na jego policzkach, a on od razu przysunął się do mnie. Dotknęłam ustami jego ust i się oderwałam, aby po chwili ponownie dotknąć po raz kolejny jego warg. Zatraciliśmy się w pocałunku.
-Jedziemy - przerwałam pocałunek.
    Wsiedliśmy do samochodu i zapięliśmy pasy. Ręka Götzego znalazła się na mojej nodze, a dokładniej na udzie.
-Dokończymy później? - zapytał, uśmiechając się przy tym zniewalająco.
-Kiedy później?
-No na przykład w nocy - poruszał zabawnie brawami.
-Odpada.
-Będziemy sami. Łukasz zostaje tam nad wodą.
-Kochanie, Anita będzie - kiedy to powiedziałam spojrzał na mnie, robiąc maślane oczka - zobaczymy.
-Czyli tak - zaśmiał się.
-Tego nie powiedziałam - wystawiłam mu język.
-Ale to wiem - zaśmiał się.
    Jechaliśmy jeszcze chwilę i byliśmy na miejscu. Wyszłam z auta i stanęłam obok ławki. Niedaleko niej stało kilku mężczyzn, którzy się na mnie patrzyli. Kiedy Mario ich zauważył od razu znalazł się przy mnie i posłał dziwne spojrzenie do kilku chłopaków, co mnie rozbawiło. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka. Długo czekać nie musieliśmy. Moja przyjaciółka po chwili znalazła się obok mnie i wpadłyśmy sobie w ramiona. Tak dawno jej nie widziałam. Przywitała się również z moim chłopakiem i wsiedliśmy do samochodu.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :3
Jak Wam się podoba rozdział? :D
Kolejny już za kilka dni :P
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia :)
Pozdrawiam <3

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 3.

    Obudziłam się ponieważ poczułam, że ktoś skacze po moim łóżku. To była Sara. Nie dawała spać.
-Sarcia, nie budź cioci - Ewa wzięła córkę na ręce.
-Ale Tata mi kazał - usprawiedliwiła się.
-Już wstaję - powiedziałam.
    Obie wyszły z pokoju zostawiając mnie w nim samą. Przeciągnęłam się i uderzyłam ręka o szafkę nocną. Przeklinając ją w duchy, niechętnie podniosłam się z łóżka. Usiadłam i stopy położyłam na dywanie. Zrezygnowana rzuciłam się ponownie na łóżko. Minęło kilka minut i ponownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Tym razem już zebrałam się w sobie, zabrałam spodenki oraz koszulkę z szafy i ruszyłam do łazienki, aby się odświeżyć. Wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż oraz się ubrałam. Przejrzałam się w lusterku i wróciłam do swojego pokoju. Zabrałam telefon i poszłam do kuchni, gdzie siedziała cała rodzinka. Przywitałam się i zasiadłam do stołu, na którym było wszystkiego po trochu. Każdy znalazł coś dla siebie. Nie byłam głodna, więc zrobiłam sobie pół bułeczki i na to nałożyłam serek biały. Śniadanie minęło w miłej, rodzinnej atmosferze. Zaraz po posiłku pojechałam z Łukaszem na jego trening. W duchu cieszyłam się jak mała dziewczynka, która dostała to czego tak pragnęła. Wsiedliśmy do auta i przy muzyce oraz śpiewach dotarliśmy pod ośrodek, w którym odbywają się treningi. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do środka. Byłam tu wiele razy, ale w tym sezonie jeszcze ani razu nie odwiedziłam ośrodka treningowego. Mój brat pobiegł do szatni się przebrać, a ja usiadłam na trawie, czekając na resztę. Znałam się z wszystkimi, np z drobnymi wyjątkami. Słońce swoimi promieniami okalało moja skórę. Było bardzo ciepło, na termometrach widniało na pewno 27 stopni. Usłyszałam czyjeś kroki, a kiedy otworzyłam oczy ujrzałam Mario, który stał nachylony nade mną, gotowy mnie pocałować.
-Witam - jego usta przywarły do moich.
    Szybko go od siebie odepchnęłam, mimo, że chciałam czuć jego usta na swoich. Mówiłam mu, żeby dał mi czas. Powiedział, że poczeka tyle ile będzie trzeba. Przepraszam bardzo, ale chyba nie myślał, że tak będę się z nim witać. Kocham go, ale nie miałam z nim kontaktu przez taki długi czas. Ufam mu, ale to za szybko. Mario popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i złości. Kopnął piłki, które leżały obok nas. Musiał je przynieść, bo wcześniej ich tu nie było. Odszedł ode mnie szybko, kopiąc wszystko co stanęło na jego drodze, m.in. były to pachołki, tyczki itp. Chłopcy wyszli na boisko i ustawili się w szeregu. Po chwili Mario dołączył do klubowych kolegów. Ciągle na mnie patrzył, lecz nie był to taki wzrok jak zawsze, ten był przepełniony wrogością. Nie powiem, zrobiło mi się dziwnie.
-Panowie. Tak jak zawsze, teraz rozgrzewka, potem kilka kółeczek, parę ćwiczeń i na koniec gierka - wygłosił Klopp.
-Tak jest - odpowiedzieli chórem.
-Macie chwilę czasu, ale tylko chwilę - powiedział trener - witaj Natalia - posłał mi ciepły uśmiech.
-Dzień dobry trenerze - odpowiedziałam.
-Natalia - zjawił się przy mnie Mats - chodź tutaj - przytulił mnie.
-No hej - przywitałam się.
    Hummels objął mnie ramieniem i podeszliśmy do chłopaków. Henrikh, Sokratis i Pierre, to jedyni, z którymi się nie znam. Staliśmy już z nimi, a ja ciągle czułam na sobie wzrok Mario. Gdyby mógł zabijać spojrzeniem, to Mats już by nie żył.
-No to tak. Natka, poznaj Mikiego, Papę i Aubę. Chłopcy, to jest Natalia - przedstawił nas sobie Robert.
-Hej, miło poznać - uśmiechnął się i puścił mi oczko Mkhitaryan.
-Mi również - odwzajemniłam uśmiech.
    Przywitałam się z 'nowymi' znajomymi i ze 'starymi'. Götze nadal patrzył na mnie jednym i tym samym wzrokiem. Natomiast na piłkarzy, którzy ze mną rozmawiali, bądź na mnie patrzyli od razu próbował zabić spojrzeniem, niczym Bazyliszek. Odeszłam na ławkę, na której siedział Jürgen i notował coś na kartce. Chłopcy robili już piąte okrążenie, czyli byli w połowie. Nim się obejrzałam, oni już wykonywali ćwiczenia. Dzisiaj trening miał być krótszy, o wiele krótszy. Minęły dwie godziny odkąd tu jestem. Jeszcze tylko 30 minut mini meczu i są wolni.
Widziałam jak Miki często na mnie zerka, przez co Mario go sfaulował. Jednak to nic wielkiego i od razu się podniósł. Kolejna sytuacja i znowu faul tych samych mężczyzn. Tak samo było podczas kolejnej akcji. Götze tym razem dostał reprymendę od trenera, ponieważ jego wejścia były ostre. Klopp kazał się obu pomocnikom przebrać i wracać do domu.
Wychodząc z szatni podszedł do mnie Miki, a Mario usiadł na ostatnim siedzeniu.
-Natalia, mógłbym Cię wyciągać do kawiarni? Na lody? - zaproponował Ormianin.
-Może - zaśmiałam się.
-Dzisiaj o 17:00 po Ciebie przyjdę. Muszę już lecieć, pa - posłał mi uśmiech i puścił oczko.
-Pa.
    Mario nadal siedział na samym końcu krzesełek. Spojrzałam na niego. Podpierał rękoma głowę i wpatrywał się w piłkę. Odwrócił głowę ku mnie. Popatrzył na mnie z wyrzutem. Wstał i przysiadł się bliżej mnie.
-Dlaczego się zgodziłaś z nim wyjść? - zapytał.
-A dlaczego miałabym się nie zgodzić?
-Mówiłaś, że też mnie kochasz - podniósł głos.
-Bo Cię kocham kretynie.
-To, dlaczego z nim wychodzisz?
-To tylko znajomy, kolega.
-Od tego się zaczyna.
-Mario.
-No co?
-Natalia - usłyszałam głos Łukasza - chodź, weźmiesz klucze do auta i moją torbę - wyszczerzył się.
    Trening się skończył i chłopcy szli do szatni. Poszłam za nimi, a kiedy już weszłam po torbę, to połowa była bez koszulek.
-Uuuu - zaśmiałam się.
-Zamknij oczy - usłyszałam głos Piszczka.
    Wzięłam tylko klucze i wyszłam. Na korytarzu stał Mario, który był oparty o ścianę. Kiedy wyszłam on ruszył za mną.
-Poczekaj, Natalia.
    Zatrzymałam się i oparłam o ścianę. Götze do mnie podszedł.
-Proszę, bądźmy razem. Daj nam szansę.
-To zbyt szybko. Nie rozmawialiśmy ze sobą taki czas.
-A może Tobie podoba się po prostu Henrikh? - zdenerwował się.
-Mario.
    Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ zamknął mi usta pocałunkiem. Nie chciałam się od niego odrywać, ale musiałam. Nie przerywając pocałunku, oparł ręce o ścianę. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale był silniejszy ode mnie. Udało mi się od niego oderwać, kiedy drzwi się otworzyły, ale jemu to nie przeszkadzało, aby ponownie mnie pocałować. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, aby go odepchnąć, lecz to nic nie dało. Niemiec przytrzymał moje ręce. Wreszcie udało mi się od niego oderwać, ale to nie była moja zasługa, tylko mojego brata. Odciągnął ode mnie mężczyznę. Już miał podnosić rękę, aby go uderzyć, ale Kuba go odciągnął. Ruszyliśmy do auta. Przez drogę nikt się nie odzywał. Oparłam głowę o szybę i samotna łza spłynęła po moim policzku. Nie poznaje Mario. Boję się, że gdyby nie Łukasz to mogłoby się to gorzej skończyć. Nawet nie chcę o tym myśleć. Wjechaliśmy na podjazd i wyszliśmy z samochodu. Skierowaliśmy się do drzwi, które po chwili zamknęły się za Łukaszem.
-Natalia, czego się z nim całowałaś?
-Zacznijmy od tego, że nie dałam rady go odepchnąć.
-Co Ty mówisz?
-Ciężko odepchnąć osobę, która Cię trzyma. Łukasz, ja nie chciałam, nie teraz.
-Jasne - prychnął.
    Zdenerwowana ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Otworzyłam je i szybko znalazłam się obok łóżka, na którym od razu się położyłam. Nie wiem co się ze mną działo. Kocham go.
    Obudziła mnie Ewa, która weszła do pokoju.
-Nie chciałam Cię obudzić - usiadła na łóżku.
-Nic się nie stało, która godzina?
-16:40, a co?
-Na 17:00 jestem umówiona z Mikim - zerwałam się.
-Natalia, co się stało na treningu.
-Ewka, mogę Ci to powiedzieć jak wrócę?
-Dobrze - posłała mi uśmiech, po czym wyszła zostawiając mnie samą.
    Ruszyłam do szafy i zabrałam z niej ubrania, po czym wyszłam do łazienki. Miałam bardzo mało czasu, więc najszybciej jak to tylko możliwe, odświeżyłam się, ubrałam oraz pomalowałam. Gotowa ruszyłam do salonu, w którym siedział Ormianin.
-Gotowa?
-Tak.
    Wyszliśmy z domu. Mkhitaryan otworzył mi drzwi do swojego auta, po czym je zamknął i usiadł na miejscu kierowcy. Rozmawiając w samochodzie dotarliśmy do kawiarni. Wystrój był bardzo ładny. Taki ciepły. Usiedliśmy przy stoliku. Po chwili podeszła do nas młoda kelnerka, więc złożyliśmy zamówienia na lody. Długo czekać nie musieliśmy i już po chwili dostaliśmy nasze desery.
    Czas minął nam w bardzo miłej atmosferze. O 18:30 piłkarz odwiózł mnie pod dom. Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do domu. Na podjeździe zobaczyłam auto Mario. Westchnęłam i otrzymałam drzwi. W korytarzu przywitała mnie Ewa. Weszłyśmy do kuchni, a ja szybko opowiedziałam jej co się zdążyło na treningu. Żona Łukasza nie mogła w to uwierzyć. Uprzedziła mnie, że Götze czeka na mnie w pokoju.
Wchodziłam niepewnie po schodach, a kiedy znalazłam się przy mojej sypialni, delikatnie nacisnęłam klamkę. Weszłam do środka. Na łóżku siedział Niemiec, ale kiedy mnie usłyszał zerwał się z miejsca.
-Natalia.
-Co to miało być?
-Ja.. Ja.. Ja przepraszam. Natalia, przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie potrafię się opanować, żeby nie być blisko Ciebie. Żeby Cię nie pocałować. Nie chcę Cię ranić, więc zniknę z Twojego życia. Wyjadę do Monachium. Będę tam grał dla Bayernu.


♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :3
Co tam? :D
Jak Wam się podoba rozdział?
Kolejny już za kilka dni ;p
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. To daje ogromnego kopa do dalszego pisania :)
Pozdrawiam.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 2.

    Zatrzymałem auto pod posesją Piszczka i ruszyłem do drzwi. Żadnego samochodu nie było, więc pewnie byłem pierwszy. Modliłem się, aby Natalia była. Miałem nadzieję, że tym razem moje modlitwy zostaną wysłuchane. Zadzwoniłem i od razu wszedłem do środka. Przywitało mnie pianino oraz piosenka Bruno Marsa. W głowie miałem Natalię. Wszedłem szybko, a zarazem cicho do salonu. Zastałem w nim ją. Moją Natalię. Oparłem się o ścianę i jej słuchałem. Byłem taki szczęśliwy. Nie wierzyłem, że dzieje się to naprawdę, ale jeśli to sen, to nie chcę się z niego wybudzić. Chwilę tę przerwały głosy, które należały do rodziny Piszczków. Natalia momentalnie przerwała wykonywaną czynność i szybko odwróciła się od instrumentu. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.

*Natalia*
    Znowu mogłam dotknąć pianina i na nim zagrać. Usłyszałam śmiechy, więc szybko przestałam śpiewać i odwróciłam się od instrumentu. Mój wzrok padł na... Mario? Nie mogłam się ani ruszyć, ani oderwać od niego wzroku.
-O Mario, już jesteś - powiedział Łukasz - idę przygotować grill.
-Ciocia - przybiegła Sara - już Cię nie puszczę.
-Sara, zostaw teraz ciocię. Ciocia musi porozmawiać z wujkiem.
-Ale nie mogę tego zrobić - powiedziała niewinnie.
-Dlaczego? - zapytała córkę.
-Wujek Mario powiedział, że jak ciocia Natalia wróci, to jej nigdy nie puści. A jak wujek nie puści cioci, to ja jej nie będę miała. A jestem pierwsza od niego - odpowiedziała słodko.
-No chodź, Oliwia przyjedzie dzisiaj. A teraz pomożemy tacie.
    Zostałam sama z Mario. To co powiedziała Sara, a może raczej Mario było bardzo miłe. Obok mnie usiadł Götze.
-Natii - uśmiechnął się - Tęskniłem - przytulił mnie - Tak bardzo tęskniłem.
    Odwzajemniłam jego uścisk. Zapach jego perfum był dla mnie kojący, a dzięki jego obecności momentalnie czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że nie pozwoli mnie skrzywdzić.
-Ja za Tobą też. I to bardzo.
-Tak jak powiedziała Sara, już Cię nie puszczę - zaśmiał się.
-Nigdzie się nie wybieram.
-Czyli zostajesz tutaj.
-Tak.
    Opowiedziałam mu o wszystkim co miało miejsce, a o tym nie wiedział. Natomiast on chciał mi opowiedzieć o tym, o czym ja nie wiedziałam. Właśnie opowiadał mi o swojej dziewczynie.
-Miałem dziewczynę, modelkę. Starsza ode mnie. Byłem z nią 3. miesiące. Zerwałem z nią, bo jej nie kochałem. Ona natomiast była ze mną tylko i wyłącznie, dlatego, aby się wybić. Ale to było dawno. Nawet bardzo dawno. Zaraz jak wyjechałaś. Robiłem wtedy różne dziwne rzeczy, aż mieli mnie dość - zaśmiał się.
-O mamo, widzisz. Wujek Mario mi już cioci nie odda - usłyszałam głos Sary z podwórza.
    Jej słowa wywołały śmiech u rodziców dziewczynki oraz u nas.
-Jest coś o czym muszę Ci powiedzieć. Obiecałem to sobie.
-Słucham.
-Nie mów słucham, bo Cię, emm.. - zaśmialiśmy się
    Nagle drzwi się otworzyły, a w salonie znalazła się reszta gości.
-O kogo to masz Götze? - powiedział Kuba - nareszcie masz dziewczynę.
-To jest Natalia, Kretynie - stwierdził pewnie i spokojnie Robert - Natalia? - zdziwił się - Ty, Stary. To jest Natalia - podskoczył, co wywołało śmiech wszystkich zgromadzonych.
-I, że ja Cię kocham - zdziwiła się Ania.
-Natalia - krzyknął Marco i mnie przytulił.
-Teraz to Cię już nie puścimy - powiedziała poważnie żona Lewego.
-Ale Natii się nigdzie nie wybiera - Mario zabrał mnie z uścisków reszty przyjaciół.
-A Ty skąd tego taki pewien jesteś zazdrośniku? - spytał Marco.
-Powiedziała mi - powiedział dumny.
-Patrzcie jaki zakochany. Już nam jej nie odda - zaśmiała się Agata.
-O, właśnie. Mario, co chciałeś mi powiedzieć? - spytałam piłkarza.
-Emm -zmieszał się - potem, dobrze? - objął mnie ramieniem.
-Jasne - przytuliłam się do niego.
    Mężczyźni zajęli się grillowaniem, a my siedziałyśmy na podwórku i z zaciekawieniem patrzyłyśmy na nich. Sara z Oliwką bawiły się w piaskownicy. Miały przy tym wiele śmiechu. Nasi kucharze uprzedzili nas, że potrawy z grilla zaraz będą. Kuba zrezygnowany usiadł obok swojej żony, chwilę później w jego kroki poszedł Łukasz i Robert. Przy grillu został już tylko Marco z Mario.
-Dlaczego nas zostawiliście? - oburzył się blondyn.
-Bo my mamy żony, a Wy nawet dziewczyn nie macie - argumentował Błaszczykowski.
-To był cios poniżej pasa - mruknął niezadowolony Götze.
    Na stoliku pojawiły się szaszłyki oraz inne mięsne, jak i warzywne potrawy przyrządzone przez kilku piłkarzy Borussii Dortmund. Siedziałam pomiędzy Mario, a Marco. Każdy chwalił chłopaków za to jak ugrillowali. Dziewczynki zjadły i usiadły u mnie i u Götzego na kolanach. Mini Piszczkowa bawiła się moimi włosami, a mój przyjaciel zajął Oliwię 'swoją' bransoletką, którą zabrał mi kilka lat temu. Dopiero teraz ją zauważyłam. Nie zwracaliśmy uwagi na gości.
-Jak Wy słodko wyglądacie - głos Ani powrócił nas na ziemię.
-Pasują Wam dzieci - zaśmiała się Agata.
-Ej, ej. Götze spróbuj dotknąć moją siostrę, a... - pokazał ręką na szyję, co miało oznaczać, że go udusi.
-Łukasz - straciła go żona.
-No co - zaśmiał się.
-Jutro Cię zabieram na trening - wyszczerzył Mario.
-Ekhem - odchrząknął Reus - zabieramy - poprawił.
-Ta - mruknął Götze - To tak jak mówiłem, jutro widzimy się na treningu.
    Sara usnęła na kolanach Marco, a Oliwia u Mario. Oparłam się o ramię towarzysza po mojej prawej stronie, którym był Niemiec z córką Błaszczykowskich. Obaj słodko wyglądali ze śpiącymi dziećmi na rękach. Zbliżała się godzina 21:30. Ze względu na to, że dziewczynki już spały. Agata oraz Kuba postanowili wrócić do domu, a Ewa położyła Sarę w jej pokoju. Ania wraz z Robertem też już się zbierali, a z nimi Marco, którego mieli podrzucić. Posprzątałam stół, który mieścił się na tarasie. Przechodząc przez salon zobaczyłam, że Łukasz z Mario trzymają pady w rękach i wybierają drużyny. Kiedy było już czysto poszłam do siebie. Zahaczyłam o sypialnie Piszczków, w której zostałam śpiąca Ewę. Zamknęłam drzwi i ruszyłam do swojego pokoju po spodenki i bokserkę. Wróciłam się do łazienki, w której się odświeżyłam. Byłam trochę zmęczona, więc nie świecąc światła od razu ruszyłam do łóżka. Położyłam się i poczułam, że ktoś oprócz mnie w nim leży.
-Mario, co Ty tu robisz? - od razu go poznałam.
-Leżę - odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie.
-Co mi chciałeś powiedzieć? - przytuliłam się do niego.
-No, bo ten... - zaciął się - ale obiecujesz, że mnie nie wyrzucisz?
-Tak.
-I nic nas nie rozdzieli?
-Nic, a nic.
-No, bo Ty. Bo ja - jąkał się - dobra. Podobasz mi się. Co ja gadam. Ja Cię kocham. Myślałem, że to tylko zauroczenie, nie mówiłem nic, bo nie chciałem psuć tego pomiędzy nami. Wyjechałaś i nie mieliśmy kontaktu. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że Cię kocham i to nie jest zwykłe zauroczenie. Załamałem się, wiele razy chciałem do Ciebie jechać. Dlatego byłem z Ann. Ale to było bez sensu. Myślałem, że wtedy zapomnę o tym uczuciu. - oparł się rękami o łóżko.
-Mario.
-Jeszcze jedno, mogę?
    Nie czekając na moją odpowiedź, pochylił się nade mną i musnął moje usta. Całował delikatnie, jakby się bał, że zrobi mi krzywdę. Rękę wplotłam w jego włosy, przyciągając go tym samym do siebie. Naszą chwilę przerwał Łukasz, który wparował do pokoju.
-Co Wy?! - zdziwił się i od razu wyszedł.
-Natka, czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Mario. Nie mieliśmy kontaktu ze sobą przez jakieś dwa lata. Chciałabym, ale proszę Cię daj mi czas - poprosiłam.
-Będę czekał tyle ile potrzeba. Ale mogłabyś mi powiedzieć, czy coś do mnie...
-Tak - przerwałam mu i przelotnie pocałowałam w usta - dobranoc.
-Dobranoc - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
    Na korytarzu słyszałam jeszcze jakieś głosy. Zapewne mojego brata i Götzego. Ich wymiana zdań nie była dla mnie jasna, ponieważ już zasypiałam. Myślałam o tym co powiedział mi Mario i o pocałunku.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Heej :3
Co tam? Jak Wam się podoba rozdział?
Na miejscu Natalii, też byście tak postąpiły? xd
Kolejny rozdział już za kilka dni ;d
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! <3
Pozdrawiam :)

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 1.

    Obudziłam się, a obok mnie leżał mój chłopak, który wpatrywał się we mnie. Złożył pocałunek na moich ustach, ale ja nie oddałam jego czułości. Wstałam bez słowa i zabierając wcześniej przygotowane ciuchy, wyszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i pomalowałam. Gotowa wróciłam do pokoju, w którym nie zostałam Liama. Wzrokiem omiotłam pomieszczenie. Zatrzymałam się dłużej na walizkach, które były spakowane i czekały na mnie przy drzwiach. Nic tu nie zostało. Wszystko zabrałam, a on się nawet nie przejął. Chwyciłam za rączki walizek i zeszłam na dół. Nie powiem, było ciężko, ale jakoś sobie poradziłam. Postawiłam je przy drzwiach wyjściowych.
-Musisz wyjeżdżać? - Liam chciał mnie pocałować, ale ja odwróciłam głowę.
-Nie zgrywaj przejętego chłopaka. Dasz mi w końcu powiedzieć to, co próbuję Ci przekazać od dłuższego czasu?
-Znowu chcesz mówić o tej zdradzie? - zdenerwował się.
-Nie - wycedziłam przez zęby - daj mi to w końcu powiedzieć! Kiedy zaczynam ten temat, Ty zawsze mnie olewasz. Liam, to nie jest związek. Wolisz mnie olać, niż porozmawiać.
-To Ty nie chcesz się ze mną przespać.
-Co, proszę? Czy Ty siebie słyszysz? Zależy Ci tylko na jednym.
-Też mam swoje potrzeby - posłał mi chytry uśmieszek.
-To koniec.
-Harry miał rację. Po co się z Tobą umawiałem. Idź do tych swoich piłkarzy.
    Złapał mnie za ramię i potrząsnął. Do korytarza wparowała Anita wraz z Harrym. Dziewczyna trzymała moją stronę, natomiast jej partner stronę mojego już byłego chłopaka. Zamówiłam taksówkę i wyszłam przed posesję. Z walizkami pomogła mi moja przyjaciółka, która chciała mnie odwieźć na lotnisko. Obydwie usiadłyśmy na bagażach i czekałyśmy na taksówkę. Nie wiem co mną kierowało, że się z nim umówiłam. Jaka ja byłam głupia. Przez to straciłam kontakt z Mario. Łukasz strasznie nie lubił Liama. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Wasilewskiej. Taksówkarz pomógł nam przy walizkach i wsiedliśmy do auta, które miało nas zawieźć na upragnione przeze mnie lotnisko. Nie chciałam rozstawać się Anitą. Po kilku postojach na sygnalizacji świetlnej znalazłyśmy się na miejscu.
-Będę tęsknić - przytuliłam dziewczynę.
-Ja za Tobą też. Nie mogę pojąć jak Liam...
-Nieważne. Nie powinnam z nim być.
-Odwiedź mnie.
-Raczej Ty mnie - zaśmiałam się.
    Nie mogłyśmy się rozstać, ale w końcu musiałam iść na odprawę, aby potem siedzieć w samolocie i czekać, aż moje nogi postawię na Dortmundzkiej ziemi. Na pokładzie siedziałam obok jakiegoś mężczyzny. Na oko miał jakieś 25 lat. Na imię było mu Tom. Zamieniłam z nim na początku kilka zdań. Wydawał się być fajny. Potem wyjęłam książkę i zatopiłam się w niej. Kiedy zostało 30. minut do końca lotu rozmowa pomiędzy mną, a moim nowym znajomym ponownie się rozpoczęła.
    Wysiadłam właśnie z samolotu i stałam obok jakiejś ławki, rozglądając się za Łukaszem, który miał po mnie przyjechać. Zrezygnowana usiadłam na ławeczce, ponieważ nigdzie nie widziałam mojego brata. Minęło 10. minut, a jego nie ma. Po chwili usłyszałam, że ktoś wymawia moje imię. Odwróciłam się i ujrzałam wyczekiwaną przeze mnie postać.
-Klopp nas przytrzymał.
-Łukasz.
    Krzyknęłam i przytuliłam się do niego. Zabraliśmy walizki i skierowaliśmy się do samochodu piłkarza.
-A ten cały Liam nic nie miał przeciwko? - wywrócił przy tym oczami.
-Nie interesuje mnie to nawet. Zerwałam z nim. Szkoda, że tak późno.
-Nareszcie - usłyszałam cichy pomruk Piszczka, który wywołał na mojej twarzy uśmiech.
-Co tam u Was?
-Dobrze, chłopaki cały czas pytają kiedy wrócisz. Oferowali, że Ci kogoś znajdą, nawet w tym momencie, żebyś tylko zostawiła ten Londyn i wróciła - zaśmiał się - a co ze studiami?
-I tu jest właśnie problem - skrzywiłam się.
-Mówiłem Ci o tym, że pogadamy o przeniesieniu tego do Dortmundu.
-A mógłbyś?
-No jasne.
-Jeju, dziękuję Ci.
    Po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Wysiadłam z auta i zabrałam walizki, po czym skierowałam się do domu. Za mną szedł Łukasz taszcząc resztę moich bagaży. Dowiedziałam się, że nic w moim pokoju się nie zmieniło. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu dobiegł do mnie wesoły głos Sary, która wymawiała Ciocia i dodawała moje skrócone imię. Szybko do mnie przybiegła i wtuliła w moje nogi. Zaśmiałam się i wzięłam ją na ręce.
-Hej, Sarcia.
-Ciocia Natka. Wróciłaś.
-I już nie wyjadę.
-Natalia - usłyszałam głos Ewy.
-Hej Ewka - przytuliłam ją - tęskniłam za Wami.
-My za Tobą też. Zaraz zabieram się za obiad.
-Pomogę Ci.
-Ty się rozpakuj, bo jak się banda dowie, że wróciłaś, to nie będziesz miała kiedy tego zrobić - zaśmiałyśmy się.
    Ruszyłam po schodach do pokoju, który był mój. Złapałam za klamkę i nacisnęłam ją oraz delikatnie pchnęłam drzwi. Otworzyły się i od razu zauważyłam walizki, które zdążył wnieść mój brat. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju i przypominając swoje pierwsze chwile tutaj. Nie mogłam się powstrzymać, aby się nie uśmiechnąć. Wspomnienia były silniejsze ode mnie. Podłączyłam telefon do ładowarki oraz włączyłam piosenki. Podeszłam do bagaży i otworzyłam je. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Rzeczywiście. Tak jak mówił Łukasz, wszystko było takie same jak zostawiłam. Podeszłam do szafki nocnej i do ręki wzięłam ramkę ze zdjęciem, na którym byłam z Mario. Westchnęłam i położyłam je na łóżku, a ja zabrałam się za układanie ubrań w szafie. Zajęło mi to mniej czasu, niż myślałam. Po dwóch godzinach wszystko było na swoim miejscu. Z uśmiechem na ustach zeszłam do rodzinki, która jadła obiad. Skoczyłam szybko do łazienki, aby umyć ręce i już byłam w jadalni.
-Przepraszam, że nie byłam od początku, ale chciałam skończyć.
-Jasne - uśmiechnęła się Ewa - to ja Ci może przygrzeję, bo pewnie wystygło.
-No przestań Ewka - zaśmiałam się - Smacznego.
    Po pysznym obiedzie, przyszedł czas na deser. Były to lody, które jedliśmy z ciastkami.
-Pycha - powiedział Łukasz.
-Tata, nie mówi się z pełną buzią.
    Zaśmialiśmy się. Małżonka mojego brata zabrała mnie do kuchni, gdzie usiadłyśmy przy wyspie kuchennej ze szklanka soku w ręce.
-No to teraz mów - zaczęła.
-Jestem idiotką.
-Nie jesteś.
-Jestem. Byłam z facetem, którego nie kocham i przez to straciłam mężczyznę, do którego należy moje serce.
-Każdy popełnia błędy.
-Ale ja popełniłam je ciągle.
-Wydaje Ci się - przytuliła mnie - Dzisiaj wpadną chłopcy. Łukasz ich zaprosił, ale nie mówił dokładnie po co - zaśmiałyśmy się.
Pomogłam Piszczkowej przy robieniu jakichś smakołyków, ponieważ mieli przyjść piłkarze.
-Żonko, mamy jakieś soki oprócz tych co są w szafce?
-Nie.
-To jadę do sklepu. Jedzie ktoś ze mną?
-Czekaj, ja jadę muszę dokupić kilka rzeczy. Sara jedziesz?
-Tak.
    Kilka minut później zostałam sama. Rozpakowałam żelki oraz orzeszki i rodzynki w czekoladzie. Postawiłam na stole w jadalni i salonie. Wróciłam do kuchni po szklanki, które postawiłam na środku stołu. Zdziwiłam się, że tylko tyle znalazłam w kuchni, ale przecież Ewa z Łukaszem dowiozą zaraz. Mój wzrok zatrzymał się na pianinie, które stało w rogu salonu. Podeszłam do niego i zasiadłam przy nim. Delikatnie dotknęłam instrumentu. Uśmiech sam malował mi się na ustach. Przymknęłam oczy, a w głowie miałam piosenkę Bruno Marsa 'When I was Your Man'. Moje palce dotknęły klawiszy. Na początku niepewnie, ale z czasem się to zmieniło. Zaczęłam śpiewać piosenkę, którą chwilę temu miałam w głowie.

*Mario*
    Łukasz zaprosił nas do siebie. Ostatnim czasem nie lubiłem tam bywać. Zawsze ciągnęło mnie do pokoju Natalii. Za każdym razem miałem nadzieję, że gdy otworzę drzwi i wejdę do środka to ją zastanę. Zawsze, kiedy padał śnieg, a w kominku palił się ogień, ona zasiadała przed pianinem i zaczynała grać oraz śpiewać. Już dwa lata jak z nią nie rozmawiałem. Nie potrafię o niej zapomnieć. Kocham ją, ale nie jak przyjaciółkę, a jak kogoś więcej. Tęsknię za nią. Bałem się jej powiedzieć o moich uczuciach, bałem się zniszczyć naszą przyjaźń. A teraz? Nie mam z nią żadnego kontaktu. Tyle razy miałem napisaną do niej wiadomość, ale jej nie wysyłałem. A jak miałem już naciskać zielona słuchawkę i do niej dzwonić, to po prostu rzucałem telefonem. Jeśli teraz bym ją spotkał, to na pewno wykorzystałbym tę szansę.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Co tam u Was? :D
Mamy pierwszy rozdział. Podoba się? :P
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! :)
Koniec roku i wyczekiwane wakacje :D Dla mnie osobiście początek nie będzie zbytnio przyjemny, ponieważ dowiem się, czy przyjęto mnie do szkoły czy nie. Boję się ;x A u Was jak ze szkołami? xd
Rozdziały będą się pojawiać co kilka dni.
Pozdrawiam <3