wtorek, 19 sierpnia 2014

Epilog.

    Minęło 5 lat. Nasz Alan ma 6 lat, a Nadia 10. Mam cudowne dzieci, męża oraz pracę. Czego chcieć więcej. Wspaniała rodzina. Oczywiście są kłótnie, bo one zawsze się zdarzają, ale od razu wszyscy się godzą. Mario nadal gra w Borussii Dortmund, a ja pracuję jako dziennikarz sportowy w Kickerze. Nieprawdopodobne, a jednak. Naszego syna zapisaliśmy do szkółki Borussii Dortmund. Z ogromną chęcią uczęszcza na treningi, co nas niesamowicie nas cieszy. Nadia również gra w piłkę, ale woli rysować. Jak na jej wiek, jej obrazki są ślicznie. Jeśli nie przestanie rysować, to w przyszłości będzie artystką. Ann się nie odzywa od ostatniego spotkania, które równoważyło z zamieszkaniem Nadii u nas. Czarno-żółci są coraz silniejsi. Wygrali kilka razy ligę mistrzów, a w przeciągu 5 lat zdobyli cztery razy Mistrzostwo Niemiec. Zgarniają również inne krajowe puchary. Chłopcy mieli wiele ofert z innych klubów, lecz pozostają wierni BVB i chcą zwyciężać dla swoich fanów. Właśnie siedzieliśmy w ogrodzie. Odwiedzili nas przyjaciele. Anita z Marco wraz ze swoim synem Sebastianem, który jest w wieku naszego Alana. Przyjeżdżając do Dortmundu miałam cichą nadzieję, że będziemy z Mario razem. Cóż, jak widać nadzieja stała się rzeczywistością. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. Początek mojego powrotu nie był kolorowy, ale wszystko się ułożyło.
-To gdzie na wakacje jedziemy? - zapytał Reus.
-Jakieś ciepłe miejsce - rozmarzyła się żona blondyna.
-Panowie, wykażcie się - zaśmiałam się - wybierzcie ciekawe, ciepłe miejsce.
-Patrzcie jak grają - powiedział Mario, pokazując na chłopców.
-Po tatusiach - moja przyjaciółka pocałował swojego męża.
-Mamo, głodni jesteśmy- zawołał Alan.
-A to też mają po ojcach - zaśmialiśmy się.
-To jedziemy do Hiszpanii - zawołał Marco.
-A język znasz - wytknęła mu język jego małżonka.
-Ty też nie znasz - zaśmiał się.
-Ale moja Natka zna - przytulił mnie ojciec moich dzieci.
-I wyjście z sytuacji jest.
-Dogadalibyście się też po angielsku i niemiecku.
-Ale prościej po hiszpańsku.
-Anita, wyrwiemy Hiszpanów - rozmarzyłam się - chociaż wolę Włochów.
-Co chcesz, Hiszpanie też dobrzy - oburzyła się.
-Ekhem - odchrząknęli mężczyźni.
-Wspominałam, że od zawsze podobali mi się Niemcy? - zaśmiałam się.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwujących.
Gdyby nie Wy, to opowiadania by nie było!
Tak jak już napisałam pod ostatnim rozdziałem, zdecydowałam się pisać opowiadanie o Marco Reusie. Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować.
Serdecznie zapraszam:

milosc-dzieki-pilce.blogspot.com

DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS! ♥

niedziela, 17 sierpnia 2014

Nowe opowiadanie.

Witam :)
Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie, które -mam nadzieję- będzie o Marco Reusie.
Już pojawili się bohaterowie, a za niedługo wstawię prolog.
milosc-dzieki-pilce.blogspot.com
Pozdrawiam ♥

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 11.

    Od naszego ślubu minął już rok. Nasz synek ma już 15. miesięcy. Przygotowywałam właśnie śniadanie dla rodziny. Przy stole siedział Mario z Alankiem na kolanach. Mojemu mężowi postawiłam talerz z jajecznicą, a sama wzięłam małego na kolana, aby go nakarmić. Piłkarz utrudniał mi to, ponieważ rozśmieszał dziecko.
-Mario, przestań. Daj mi go nakarmić.
-No dobrze.
    Długo nie wytrzymał i znowu zabrał się za rozpraszanie Alana. Wkładałam ostatnią łyżeczkę z papką do buzi malucha. Nie połknął jej jednak, ponieważ wylądowała ona na twarzy jego taty. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, Leo również się cieszył z tego co zrobił. Mina Mario była bezcenna. Wytarł twarz i poszedł otworzyć drzwi, do których się ktoś dobijał.

*Mario*
    Rozbawiałem synka dopóki jego śniadanie nie wylądowało na mojej twarzy. Jeszcze bardziej się cieszył, niż jak wtedy, gdy go rozśmieszałem. Wytarłem twarz i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, a przede mną ujrzałem Ann. Moją byłą dziewczynę.
-Nie spodziewałeś się mnie? - zaśmiała się ironicznie.
-Co tu robisz?
-Mamo, kto to? - usłyszałem dziecięcy głos.
    Dopiero teraz zobaczyłem małą dziewczynkę, która stała obok kobiety.
-To Twój tatuś. Teraz z nim zamieszkasz - wstawiła walizki do korytarza.
-Jak tata? - zdziwiłem się.
-Nie pamiętasz? - zaśmiała się.
-To było 3 lata temu, a ona wygląda na 5 lat.
-Jedna noc po imprezie i jest dziecko. Ona zniszczyła mi życie. Musiałam zrezygnować na chwilę z modelingu. 9. miesięcy z brzuchem chodziłam.
-Czego mi nic nie powiedziałaś?
    Do holu weszła Natalia z Alanem na rękach.
-Poznaj córkę moją i Mario - zwróciła się do mojej żony - teraz to Ty będziesz jej mamą. Ja jej nie chcę.
-Jak tak o niej możesz mówić? To Twoja córka - odpowiedziała Natalia.
-Nie, ona jest najgorszym co mnie spotkało. Gdybyś wiedział, że masz dziecko, to byś ze mną był? - kolejny raz zaśmiała się ironicznie.

*Natalia*
    Mario ma dziecko, o którym nie wiedział? Wyszłam od razu, kiedy Ann zapytała Mario, czy by z nią był. Starałam się uśpić Alana. Po chwili mi się to udało i delikatnie włożyłam go do łóżeczka. Mario wpadł do pokoju.
-Natalia, kocham tylko Ciebie. Nie znaliśmy się wtedy. Po tej imprezie Cię poznałem. Przyjechałaś z Łukaszem do Kuby. Kocham Cię. Proszę Cię, pomóż mi. Ona płacze.
-Mario, spokojnie. Kocham Cię.
    Złapałam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Na kanapie siedziała mała dziewczynka i płakała. Podeszłam do niej i kucnęłam przed nią. Popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami i pociągnęła noskiem.
-Hej. Jestem Natalia, a Ty?
-Nadia.
-Nie płacz - przytuliłam ją.
-Kim jesteś?
-Żoną Twojego taty.
-A pokochasz mnie?
    Zatkało mnie. Popatrzyłam na Mario i odpowiedziałam.
-Oczywiście.
    Przez najbliższe godziny Götze poznawał się ze swoją córką. Kiedy ja robiłam kolację, oni siedzieli z Alanem. Ten widok był niesamowity. Nadia bawiła się z ojcem i bratem. Ta mała od razu mnie 'kupiła'. Chcę być dla niej mamą. Uśmiech na jej twarzy pokazywał, że nie była zżyta z Ann. Czas spędzała na początku z babcią, a potem miała co chwile inne nianie. Nakryłam do stołu i zawołałam wszystkich na posiłek. Dziewczynka bardzo się otworzyła. Opowiadała o sobie, mówiła co lubi. Po zjedzonej kolacji posprzątałam i z synkiem na rękach usiadłam obok Nadii. Była wpatrzona w niego jak w obrazek. Mario posadził córkę na kolanach i mnie przytulił.
-Mogę go potrzymać? - zapytała.
    Mario ułożył ręce pod rączkami dziewczynki, aby jej pomóc, więc położyłam na nich dziecko. Ten widok okropnie rozczulał. Zrobiłam im zdjęcie i ustawiłam na tapetę. Poszłam przygotować łóżko w pokoju gościnnym, a kiedy wróciłam do salonu, to nikogo w nim nie zastałam. Wróciłam na górę i usłyszałam głosy z pokoju dziecięcego. Otworzyłam drzwi i zastałam ojca z córką, którzy stali obok łóżeczka, w którym leżał nasz syn. Poszłyśmy do łazienki, gdzie dziewczynka miała się wykąpać i umyć zęby. Kiedy byłyśmy już w pokoju gościnnym, Nadia złapała mnie za rękę.
-Nie bądź zła na tatę - przytuliła się do mnie.
-Nie jestem na niego zła - zaśmiałam się.
-Mogę mówić do Ciebie mamo?
-Oczywiście - ponownie zatkało mnie jej pytanie.
-Moje panie, pora spać - stwierdził Mario - Naduś, kładź się. Przeczytać Ci bajkę?
-Tak - ucieszyła się - mama mi nigdy nie czytała - złapała nas za ręce.
    Usłyszałam płacz dziecka, więc pożyczyłam słodkich snów Nadii i ucałowałam ją w czoło. Będąc już w pokoju Alana, wzięłam go na ręce i starałam się go uśpić. Po około dziesięciu minutach mi się to udało, więc ponownie włożyłam go do łóżeczka i wyszłam. Skierowałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Zapomniałam zabrać ze sobą ubrania, więc założywszy bieliznę, skierowałam się do sypialni. Byłam pewna, że Mario czyta jeszcze Nadii. Weszłam do pomieszczenia i od razu podeszłam do szafy, aby założyć spodenki i bokserkę. W lustrze zobaczyłam mojego męża, który leżał na łóżku. Czułam jego wzrok na sobie. Chciałam ubrać koszulkę, ale uniemożliwił mi to Niemiec. Położył ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Momentalnie poczułam jego usta na swoich. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Piłkarz położył mnie na łóżku, a ja poczułam ciężar jego ciała na sobie, lecz mi to w ogóle nie przeszkadzało. Przerwałam pocałunek.
-Dopiero byłeś zmęczony - zaśmiałam się.
-Na to nigdy nie jestem zmęczony - pocałował mnie.
-A dzieci?
-Śpią.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wróciliśmy do przerwanej czynności, a dalej... dalej to już chyba wiadomo.

*kilka miesięcy później*
   Od zamieszkania z nami Nadii minęło osiem miesięcy. Ann nie daje znaku życia. Nie dzwoni, nie pyta o córkę, nic. Nasz synek skończył już dwa lata. Rośnie jak na drożdżach. Dzieci są podobne do Mario. Spędzaliśmy czas na podwórku i kopaliśmy piłkę.
-Tato, będziemy grać cały czas? - zapytała mała brunetka.
-Oczywiście.
-Super.
    Nasza córka się ucieszyła i dalej biegała za piłką, którą bawił się Mario. Po chwili Nadia sama biegała za futbolówką, a piłkarz chodził za niezdarnie biegający Alanem.
-Będzie z niego piłkarz, jak nic - zaśmiał się mężczyzna.
-Po tatusiu - odpowiedziałam.
    Przed domem zatrzymał się samochód i wysiadł z niego Łukasz. Przywitał się i usiadł na ławce obok mnie.
-To zabieram dzieci - zaśmiał się mój brat.
-Gdzie? - zdziwiłam się.
-Ja Ci to wyjaśnię - podszedł Mario z uśmiechem na ustach - o 20:00 jestem po moje dzieciaki.
-Spoko. Naduś, Alan - po chwili go nie było.
-Co to miało znaczyć? - zaśmiałam się.
-Chciałem Cię gdzieś zabrać. Jutro nam się kończy urlop - odpowiedział.
    Usiadłam na stoliku i patrzyłam na męża, który wykonywał różne triki piłką. Uwielbiam patrzeć na sztuczki, wykonywane piłką. Po chwili podszedł do mnie i pocałował.
-To co robimy? - zapytał.
-Kawiarnia obok parku? Tam są te dobre lody - rozmarzyłam się.
-Czyli mam rozumieć, że chcesz tam pójść?
-Mhm - zamruczałam i pocałowałam go w policzek.
    Po chwili siedzieliśmy w aucie i byliśmy w drodze do kawiarni. Na miejscu zamówiliśmy lody i kiedy zjedliśmy to poszliśmy do parku. Usiedliśmy przytulni do siebie na ławce. Straciliśmy poczucie czasu. Zbliżała się godzina 20:00, więc ruszyliśmy do domu państwa Piszczków. Porozmawialiśmy chwilę i wróciliśmy z dziećmi do domu.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Co myślicie o tym rozdziale? Jest to już ostatni rozdział, za kilka dni pojawi się epilog :c
Zdecydowałam się pisać bloga o Marco Reusie, już niedługo podam link do nowego opowiadanie :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! <3
Pozdrawiam! <3

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 10.

    Odkąd Natalia i Alan wrócili do domu minęły trzy miesiące. Nie potrafię opisać tego jaki jestem szczęśliwy. Patrzyłem na moją narzeczoną. Leżała przytulona do mnie. Kosmyki włosów opadały na jej delikatnie uśmiechniętą twarz. Usłyszałem płacz dziecka. Nie chcąc, żeby obudziła się Natka, wyszedłem cicho z łóżka i ruszyłem do pokoju mojego synka. Otworzyłem drzwi i podszedłem do łóżeczka. Oczy malucha od razu zwróciły się ku mnie. Jego malutkie rączki latały w powietrzu. Wziąłem go na ręce i przytuliłem. Kołysząc malca, wracałem do sypialni. Natalia już nie spała. Przeciągała się. Usiadłem obok niej i podałem jej Alanka, aby mogła go nakarmić.
-Ja też tak mogę jak on? - zapytałem i śmiejąc się wziąłem najedzonego syna.
-Jasne.
-Serio?
-Nie - pocałowała mnie i wyszła z łóżka.
    Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Lustrowałem każdy jej najmniejszy ruch. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ubrania. Poprawiła włosy i odwróciła się w moją stronę.
-Wiem, że ciągle na mnie patrzysz. Moja odpowiedź brzmi nie - wystawiła język i wyszła.
    Położyłem się na łóżku, a dziecko położyłem obok siebie. Leżałem na plecach, a na mojej ręce trzymałem malucha. Poczułem malutkie dłonie na moim brzuchu. Podniosłem malca i położyłem na moim torsie.
-Co mały. Ale ta mama jest. No nie? Już jutro będziemy z mamusią małżeństwem. Sorka Stary, ale przez ten czas będziesz z babcią. Mama będzie moja. Kiedy się urodziłeś całkowicie mi ją zabrałeś. Wiesz, mógłbyś mniej płakać w nocy. Skąd Ty wiesz, w jakich momentach masz się obudzić, żeby zniszczyć mi plany? - mówiłem do synka - będziesz wiedział jak to jest. Poczekaj, aż Ty będziesz miał dziecko. Kocham Cię maluszku.
    Odwróciłem głowę w bok i zauważyłem Natalię, która stała oparta o framugę drzwi. Powoli do nas podeszła. Zbliżyła się do mnie i złożyła pocałunek na moich ustach.
-Kocham Was - powiedziała.
-My Ciebie też, prawda mały. A wracając do ślubu...
-Nie.
-Ale Kotku. To tylko kilka dni. Nie mówię, że miesiąc. Nawet niech te trzy dni będą. Pomyśl. Tylko my i plaża.
-Skarbie. Chciałabym, ale Alan.
-Zawsze Alan. Byłby u rodziców.
-Nie. Mario. To jest nasze dziecko.
-Idę pod prysznic.
    Oddałem malucha Natalii i wyszedłem do łazienki. Chciałabym kilka dni spędzić tylko z nią. Odkąd urodziła, to można na palcach zliczyć, ile zbliżeń mieliśmy. To tylko 3 dni, mogłaby się oderwać. Wziąłem prysznic i wyszedłem owinięty ręcznikiem wokół pasa. Wszedłem do sypialni, Alana nie było, więc pewnie leżał w łóżeczku. Stałem przy szafie, kiedy podeszła do mnie Natalia. Pocałowała mnie i powiedziała krótkie.
-Przepraszam.
    I wyszła. Ubrałem się i zszedłem do kuchni, w której pewnie znajdowała się moja przyszła żona. Nie myliłem się. Stała przy blacie kuchennym i przygotowywała kanapki na śniadanie. Jutro mamy zostać małżeństwem. Zrezygnowaliśmy z wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. Chcieliśmy spędzić ten czas we trójkę. Rano miała przyjechać moja mama i zabrać Alanka ze sobą, a ja miałem jechać do Marco. Stanąłem za kobietą mojego życia i przytuliłem ją do siebie.
-Kocham Cię i przepraszam - odwróciłem ją w swoją stronę. Ona mnie jedynie pocałowała i przytuliła do mnie - nie uciekniesz mi sprzed ołtarza, prawda - zaśmiałem się.
-Oczywiście, że nie.
-Kocham Cię i nie potrafię bez Ciebie żyć - pocałowałem ją
-Jesteś tylko mój - zaśmiała się.
-Zazdrośnica - cmoknąłem ją w nos.
-Ty gorszy - wytknęła język.
    Zrobiliśmy razem śniadanie, które chwilę później skonsumowaliśmy. Nie musiałem iść na trening, więc bez problemu mogłem odpocząć. Zasiadłem na kanapie i przerzucałem kanały w telewizji. Po chwili obok mnie znalazły się moje dwa skarby. Natalia przyniosła na rękach Alana. Nie mogłem się na nich napatrzeć.

*Natalia*
    Dzisiaj ten dzień. To dzisiaj mamy powiedzieć sobie sakramentalne 'tak'. Kocham Mario i to on jest tym jedynym. Skończyłam karmić synka, kiedy przyszedł Mario. Przytulił mnie do siebie.
-Natalia Götze - powiedział.
-Podoba Ci się?
-Pasuje idealnie. Alan Götze.
-Kiedy Twoja mama przyjeżdża po małego?
-Nasza mama - zaśmiał się.
-Dziwnie mi tak - również się zaśmiałam.
-Będzie zaraz.
    Ubrałam się, a Mario zszedł z Alanem do salonu. Dziewczyny miały być za 15 minut.
-Dzień dobry - przywitałam się, gdy tylko ujrzałam mamę mojego narzeczonego.
-Witaj Natalia. Zdenerwowana?
-Powiem Pani, że nawet nie. No, może troszeczkę.
-Jaka Pani, mów mamo - uśmiechnęła się, a Mario wybuchnął śmiechem.
    Nadszedł czas ślubu. Miałam piękną białą suknię. Chciałam zwykłą, prostą. W ręce trzymałam mały bukiet białych róż. Byłam gotowa do wyjścia. Coraz bardziej się denerwowałam. Naszymi świadkami mieli być Państwo Piszczek i Reus. Wsiadłam do auta z Ewą i Anitą. Po chwili miałam znaleźć się przed ołtarzem.

*Mario*
-Jak się wiąże krawat? - zapytałem.
-Nie wiesz? - zdziwił się Marco.
-No, nie wiem. Zawsze Natka mi wiąże.
-A daj to - Reus zabrał ode mnie materiał - trzeba było muchę wziąć.
-Masz obrączki? - zapytał Łukasz.
-No Ty je masz. Masz je, prawda? - przestraszyłem się.
-Noooo taaaak - podrapał się po głowie.
-Piszczu.
-Żartowałem. Zluzuj majty.
    Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do kościoła, w którym miała odbyć się ceremonia. Będąc już na miejscu wszedłem do środka i czekałem przy ołtarzu, aż organista zagra Marsz Weselny i ujrzę Natalię.

*Natalia*
    Stałam z Łukaszem przy drzwiach. To on miał mnie zaprowadzić pod ołtarz. Kiedy usłyszeliśmy pierwsze dźwięki Marszu, ruszyliśmy powoli w stronę Götzego. Wszystkie głowy zwróciły się ku nam. Każdy na nas patrzył. Zaczynałam się coraz bardziej stresować. Mój brat zostawił mnie obok Mario i za nim stanął. Ceremonia się rozpoczęła. Po wstępnym obrzędzie, liturgii sakramentu, nadszedł najbardziej stresujący moment.
-Ja, Mario, biorę Ciebie, Natalio, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - patrzył mi w oczy.
- Ja, Natalia, biorę Ciebie, Mario, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - powstrzymywałam się, aby się nie rozpłakać.
    Nadszedł czas na nałożenie obrączek. Mario nałożył na mój palec serdeczny obrączkę mówiąc.
-Natalio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
    Z mojego oka popłynęła łza. Do ręki wzięłam obrączkę przeznaczoną dla Niemca i wkładając na jego palec, wypowiadałam te same słowa co on.
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Można pocałować panią młodą - wypowiedział kapłan.
    Mój mąż zbliżył się do mnie i musnął moje usta. Musieliśmy szybko kończyć, ale to był przedsmak tego, co stanie się w nocy. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z kościoła. Przy drzwiach powitał nas ryż i grosiki. Przez ostatni czas, Polscy przyjaciele Mario mówili mu o tradycji. Bardzo mu się to spodobało i chciał, abym poczuła się jak w Polsce. Staliśmy przed kościołem, a nasi goście składali nam życzenia.
-No, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. A przede wszystkim dużo seksu - zaśmiała się Anita.
    Kwiatów było niczym w kwiaciarni, a maskotek jak w sklepie. Po zrobieniu zdjęcia wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie. Kiedy byliśmy na miejscu, Mario wziął mnie na ręce i wszedł do restauracji. Zatańczyliśmy pierwszy taniec i zasiedliśmy do stołu, aby zjeść obiad. W połowie przyjęcia udaliśmy się wraz ze świadkami na sesję. O północy welon złapała Lisa, dziewczyna Moritza, więc krawat starał się złapać Leitner. Udało mu się to. Około czwartej w nocy przyjaciele wygonili nas do domu, a tam wiadomo co się wydarzyło.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
To już 10. rozdział, szybko leci xd
Podoba Wam się chociaż troszkę ten rozdział?
Pozdrawiam <3

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9.

    Od mojego powrotu do Mario minęło pół roku. Zamieszkaliśmy razem. Wszystko zaczęło się układać. Anita i Marco spodziewają się dziecka. Moja przyjaciółka ma termin na wrzesień. Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Gładziłam dłonie Niemca, który trzymał je na moim brzuchu, którego nie dało się nie zauważyć. Wiedział o ciąży, powiedziałam mu kilka dni po naszym pogodzeniu się.

*Retrospekcja*
    Obudziły mnie pomruki i czyjeś pocałunki, składane na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mario.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry - wtuliłam się w jego ciało.
-Przeprowadź się do mnie, to będzie tak zawsze - przyciągnął mnie do siebie.
    Wyszłam z łóżka i szybko poszłam się ubrać. Wykonałam codzienne czynności i przygotowana wróciłam do pokoju. Usiadłam na kolanach Götzego i cmoknęłam go w usta. Oparłam głowę o jego ramię i przytuliłam się do niego. Piłkarz gładził moje włosy i przytulał mnie do siebie.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć - powiedziałam cicho.
-O czym?
-Jestem w ciąży - odpowiedziałam ledwo dosłyszalne.
-Jesteś w ciąży? - zapytał zdziwiony.
-Tak.
-Jesteś w ciąży?
-Tak, jestem w ciąży.
-Jesteś w ciąży. Jak... Jak Ty jesteś w ciąży, to ja... To ja jestem ojcem - ożywił się - Będę ojcem - powtarzał.
-Cieszysz się?
-Oczywiście - powiedział z entuzjazmem - teraz to już musisz ze mną zamieszkać. Który miesiąc?
-Trzeci.
-Czego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie rozmawialiśmy. Przepraszam - schowałam twarz w jego szyję.
-Kotku. Spokojnie - pocałował mnie w czoło.
-Dzisiaj mam wizytę, pójdziesz ze mną?
-No pewnie. Idziesz jeść śniadanie i pakujemy Cię.
-Jak to pakujemy?
-Wprowadzasz się do mnie - cmoknął mnie w nos.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wstałam i złapałam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół, do kuchni.
-Łukasz. Będę ojcem - powiedział zadowolony.
    Po chwili wszyscy klubowi koledzy wiedzieli, iż zostaniemy rodzicami.

***

    Mario poruszył się i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Jeju, jak ja go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Już za parę miesięcy bierzemy ślub. Tak, Götze mi się oświadczył.

**

    Siedziałam na meczu Niemcy - Polska, który zakończył się remisem 2:2. Dwie bramki strzelił mój Mario, a dla Polskiej reprezentacji strzelali Lewandowski i Piszczek. Poczułam dotknięcie w rękę. To był Lewy. Bez niczego złapał mnie za dłoń i zaciągnął na boisko. Piłkarze zrobili półkole. Na środku stał Götze. Był zdenerwowany? Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam, co mam robić. W pewnym momencie klęknął przede mną mój chłopak. W dłoniach trzymał małe czerwone pudełeczko, które otworzył i spytał.
-Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wyjdziesz za mnie?
    Spojrzał na mnie niepewnie. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Powstrzymywałam się, aby nie spłynęły one po moich policzkach.
-Tak. Oczywiście, że tak - odpowiedziałam.
    Wszyscy zaczęli bić brawo. Zapomniałam, że wszyscy są na stadionie. Wsunął mi pierścionek na palec. Wziął na ręce i okręcił wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił na ziemi, pocałował mnie. Nasza wymiana czułości mogłaby się w ogóle nie kończyć. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Kwiaty - wypowiadał Marco, udając, że kaszle.
-Proszę - mój narzeczony wręczył mi bukiet biało-czerwonych róż.
-Jesteś najlepszy. Idealne zaręczyny z idealnym mężczyzną - wyszeptałam mu do ucha.

**

    Zerknęłam na Götzego. Wyglądał przesłodko. Przytulał mnie do siebie od tyłu. Ręce trzymał na moim brzuchu, a jego równomierny oddech czułam na swojej szyi. Poczułam ukłucie w okolicach podbrzusza. Po chwili przeszło. Spokojnie przymknęłam oczy, lecz nie trwało to długo. Ból się nasilał. Zrozumiałam, że musiało się zacząć. Zaczęłam budzić mojego partnera.
-Mario, Mario wstawaj - mruknął coś pod nosem i bardziej przytulił mnie do siebie - Kochanie - i żadnej reakcji - Mario, cholera jasna ja rodzę.
-Poczekaj do rana.
    Nie, no. Serio? Mój przyszły mąż, każe mi czekać z rodzeniem do rana.
-Czekaj. Ty rodzisz? - zerwał się.
    Wyskoczył z łóżka jak poparzony i zaczął się ubierać. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do szpitala. Na miejscu złapaliśmy jakaś pielęgniarkę, która podała nam wózek i zawiozła mnie na porodówkę.

*Mario*
    Zabrali ją na salę. Nie pozwolili mi wejść do środka. Usiadłem na krzesełkach, które znajdowały się zaraz obok drzwi i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer do Piszczka.
-Człowieku, jest druga w nocy.
-Natalia rodzi.
-Cooo? Zaraz będę.
    Rozłączył się, więc wysłałem mu wiadomość, w którym szpitalu jesteśmy. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Chodziłem w tą i z powrotem. Od czasu do czasu usłyszałem jakiś jęk z sali. Rozdzierało mnie od środka. Długo na Łukasza czekać nie musiałem. Wpadł na korytarz i zadawał masę pytań.
-Od kiedy tu jest. Kiedy tu przyjechaliście. Wiadomo coś? Czego Ty tu jesteś, a nie na sali.
-Nie wypuścili mnie.
    Usiedliśmy i w ciszy czekaliśmy na lekarza. Kogokolwiek. Chciałem już zobaczyć Natalię i naszego synka. Mam nadzieję, że to syn.

**

    Jechaliśmy do ginekologa na wizytę. Kilka minut po tym, jak weszliśmy do środka. Zostało wyczytane imię i nazwisko mojej dziewczyny. Wszedłem z nią do pomieszczenia i usiadłem obok niej. Po kilku pytaniach, lekarka zaprosiła ją na kozetkę. Położyła się, a ja usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Kobieta naniosła na brzuch żel i rozsmarowała go urządzeniem, którego nazwy nie znam. Robiła nim kółka na ciele i wpatrując się w monitor, opowiadała nam i pokazywała różne części ciała naszego dziecka.
-A wiadome już jaka płeć? - zapytałem.
-Już panu mówię - poruszała jeszcze chwilę i dała Natalii papier, aby wytarła brzuch - to będzie chłopiec. Syn.
    Uśmiechnąłem się i pocałowałem moja kobietę.

**

    To już dwie godziny jak moja narzeczona jest na sali. Wiem, że porody trwają długo, ale ileż można. Z tego co mówiła mi mama, to mnie rodziła 13 godzin. Ile kobiety się przy tym muszą męczyć. Łukasz, chyba zasnął na krześle. Moje przemyślenia przerwał płacz dziecka i otwierające się drzwi. Szturchnąłem Piszczka i ruszyłem do lekarza.
-Państwo z rodziny pani Natalii?
-Tak.
-A, więc. Gratuluję panu. Ma pan zdrowego syna - zwrócił się do mnie - Mogą panowie wejść do pani Piszczek.
-Stary masz jakieś kwiaty, czy coś? - zapytał Łukasz.
-Zapomniałem.
-Czekaj, idź do niej. Zaraz wracam.
Ruszyłem do sali mojej Natalii. Wszedłem do środka. Na łóżku leżała siostra Łukasza, a na jej piersi leżał nasz synek. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Podszedłem do nich. Pocałowałem ją w usta, a małego w główkę. Jego oczka wpatrywały się we mnie z przerażeniem.
-Podobny do Ciebie - powiedziała.
-Kocham Was. Mógłbym?
-Jasne.
    Delikatnie podała mi dziecko na ręce. Na początku jego mina była przerażona, ale po chwili jego wyraz twarzy zrobił się spokojniejszy. Wyciągnął rączki do mojej twarzy i od razu je schował. Zaśmiałem się i zerknąłem na matkę dziecka. Patrzyła na nas i uśmiechała się.
-Jak mu damy na imię? - zapytałem.
-Tak jak ustaliliśmy.
-Alan.
    Do sali wszedł Łukasz z bukietem żółtych róż.
-Coś zostawiłeś na korytarzu - puścił mi oczko - trzymaj siostra. Przyjedziemy do Was później, a teraz lecę, bo Ewa nawet nie wie, że wyszedłem z łóżka - zaśmiał się.
Zostaliśmy sami, ponieważ Alana zabrała pielęgniarka.
-Ewa i Marco? - Zapytał.
-Tak.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Jedź do domu. Prześpij się.
-Nie.
-Jedź, potem przyjedziesz.
-No dobrze.
-Przywieź mi rzeczy - pocałowała mnie na pożegnanie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej :)
Po raz kolejny przepraszam za rozdział :cc Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P
Zbliżamy się do końca. Do epilogu dzielą nas jakieś 2 rozdziały.
Pozdrawiam :)

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 8.

    Patrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Położył dłoń na moim policzku i zbliżył się do mnie. Odległość między nami niebezpiecznie malała. Czułam jego oddech na swoich ustach. Musnął moje usta. Szybko odwróciłam głowę i wyszłam z samochodu.

*Mario*
    Pocałowałem Natalię, a ona wyszła z auta. To nie tak miało wyglądać. W głowie ten plan był lepszy. Czym prędzej wysiadłem z pojazdu i pobiegłem za nią.
-Poczekaj - krzyknąłem.
    Była prawie przy drzwiach. Złapałem ją za rękę i odwróciłem w swoją stronę, przyciągając ją do siebie.
-Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. Tęsknię za Tobą. Kocham Cię. Kocham tylko Ciebie. Wróć do mnie - popatrzyłem jej w oczy.
-Mario.
-Proszę - zbliżyłem się do niej, chciałem ją pocałować - nie mogę się powstrzymać. Zacznijmy wszystko od nowa.
    Chwilę milczała, aż wreszcie odpowiedziała.
-Dobrze.
-Cześć, jestem Mario. Nie wiedziałem, że Łukasz chowa przed nami taką śliczną siostrę.
-Może nie całkiem od początku - zaśmiała się.
-Masz jutro czas o 13:00?
-A mogłoby być później? O 17:00?
-Jasne - uśmiechnąłem się.

*Natalia*
Jeju, jak on się uśmiechał. Spokojnie, Natalia, nie świruj. Jaki on jest cudowny. Czułam się tak, jak kiedy pierwszy raz go zobaczyłam.
-Wejdziesz? - spytałam.
-A mogę?
-Tak, wchodź zanim się rozmyślę - zaśmiałam się.
    Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich.
-O już jesteś. O 12:00 masz wizytę u gine... Mario? - zdziwiła się Ewa.
-Wujek Mario? - przybiegła Sara i wskoczyła mu na ręce - Czego Cię nie było tak długo?
-Sarcia, chodź - przyszedł Łukasz.
-Nie. Jak pójdę, to ciocia zabierze mi wujka.
-Nie zabierze - odpowiedziała Ewa.
-Mamuś, mówiłaś to samo jak wujek mi ciocię zabrał - zeszła z rąk Niemca.
-Jaka wizyta? - zapytał, kiedy byliśmy u mnie w pokoju.
-A wiesz, kontrolna.
-Źle się czujesz?
-Nie, wszystko jest okej - skłamałam.
    Usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy, a potem oglądaliśmy przez chwilę film. Zapomniałam o tym co było. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. O 22:00 Mario powoli zbierał się do wyjścia, ponieważ następnego dnia miał mieć trening.
-To będę szedł. Pa.
    Zamknął drzwi od mojego pokoju. Stałam chwilę przy nich. Po kilku sekundach znowu się otworzyły.
-Zapomniałem telefonu.
    Zabrał szukaną rzecz i ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moich ustach. Oddałam czułość i starałam się zmniejszyć odległość pomiędzy nami. Nie kontrolowałam tego. Kocham go. Oderwaliśmy się od siebie.
-Dobranoc - pocałował mnie w czoło.
    Zostałam sama w pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Zjechałam po nich i usiadłam na podłodze. Moje myśli krążyły wokół Götzego. Związek z Marco był bezsensowny i prawie straciliśmy przez to przyjaźń. Nie mogłam się pozbyć uśmiechu z twarzy. Jak ja go kocham. Podniosłam się i ruszyłam do łóżka. Nie miałam sił na nic. Momentalnie zasnęłam.
    Obudził mnie budzik. Jak ja nienawidzę tego dźwięku. Niechętnie wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności. Ubrana w czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru, a także pomalowana zeszłam na dół. W salonie zastałam Łukasza.
-Jedz i jedziemy. Nie za zimno na sukienkę? - zdziwił się.
-Mam spotkanie.
-Z kim? Z Mario? - zaśmiał się. Widząc moją zdziwioną twarz ciągnął dalej - wczoraj był taki szczęśliwy jak wychodził. Nic, ani nikt mu, chyba tego uśmiechu z ryja nie ściągnie - założył torbę treningową na ramię.
    Wyszłam za bratem i wsiadłam do samochodu. Prawie się spóźniliśmy, ponieważ były korki. Przyjechaliśmy na równo z czasem. Chłopcy już się rozgrzewali, więc Łukasz pobiegł się szybko przebrać. Usłyszałam głos Toma.
-Natalia, spotkanie jest odwołane, a wywiad masz przełożony na 15:00. Musisz chwilę dłużej zostać. A i jeszcze jedno. Ja mam urlop, więc masz kilka nowych obowiązków - i już go nie było.
-Ale...  nie zdążyłam dokończyć.
    Skierowałam się do mojego biura. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na fotelu. Na biurku jak zawsze leżały papiery. Było ich dosyć sporo. Znajdowały się tam kartki z gazety BVB, które szły do poprawki, jakieś zapiski o piłkarzach i ich stanie zdrowia, najbliższe imprezy klubu z Zagłębia Ruhry i wiele innych. Zabrałam się za ich przeglądanie. Wstałam z fotela i podeszłam do okna, z którego miałam widok na boisko. Nie było na nim nikogo. Spojrzałam na zegar. No, tak, chłopcy mają przerwę. Usiadłam na kanapie i przymknęłam oczy. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły i stanął w nich Mario. Wszedł do środka z uśmiechem na twarzy i usiadł obok mnie.
-Dzień dobry - pocałował mnie w policzek.
-Dzień dobry - odpowiedziałam.
    Zabrał mi poduszkę, którą trzymałam w dłoniach. Położył się na kanapie, kładąc głowę na moich kolanach i przymknął oczy. Palce wplotłam w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Mruczał, co wywołało u mnie cichy śmiech. Musiał to usłyszeć, ponieważ otworzył jedno oko i popatrzył na mnie. Jak mniemam, strzelił focha. Podniósł się i położył się po drugiej stronie. Przytulił się do poduszki, a ja wstałam i wyszłam do 'kuchni' zrobić sobie herbatę. Na korytarzu spotkałam Marco, który szukał Lewandowskiego. Wlałam wodę do czajnika i czekałam, aż się zagotuje. Z szafki wyciągnęłam swój kubek i wrzuciłam do niego torebkę z herbatą. Usłyszałam kroki, a po chwili ktoś przytulił mnie do siebie. To był Götze. Patrzyłam na krajobraz za oknem. Padał śnieg. Małe śnieżynki leżały na ziemi i tworzyły razem białą poświatę na boisku. Gdzieniegdzie były duże zaspy śniegu. Czułam równy oddech Niemca na swojej szyi. Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze oczy się spotkały. Złożył czuły pocałunek na moich ustach, który z sekundy na sekundę pogłębialiśmy. Oparł swoje czoło o moje.
-Czy to znaczy, że...
    Nie dałam mu dokończyć, ponieważ tym razem to ja wpiłam się w jego usta.
-Mam to brać za tak? - zaśmiał się.
    Ponownie zaczęliśmy wymieniać się czułościami, ale ktoś nam przerwał.
-Ej, co tu się robi - zapytał Mats, starając się utrzymać śmiech - szukam Cię po całym ośrodku, trener kazał przekazać, że reszta treningu na sali.
-Że mnie? - spytał Mario.
-Nie, Natalii. Chciałem ją zapytać, czy się ze mną umówi po treningu.
-Aleś Ty zabawny. Idź już - zaśmiał się pomocnik.
-Nie, napiję się herbatki - zaśmiał się obrońca.
    Podał mi herbatę i oparł się o szafkę. Zabrałam kubek i wyszłam do biura. Zamknęłam drzwi i zanurzyłam się w papierach. Pochłonięta pracą, nawet nie wiem ile czasu minęło. Z zamysłu wyrwała mnie zgraja, która weszła do pomieszczenia.
-To, z którym przeprowadzasz dzisiaj wywiad? - dopytywał się Bender.
-Dzisiaj z Erikiem - odpowiedziałam, nie podnosząc wzroku z kartek papieru.
-To dlatego tak dzisiaj śmierdzi - nabijał się Kevin.
-To są perfumy idioci - oburzył się.
-Skąd Ty je wytrzasnąłeś - śmiał się Nuri.
-Natka osądzi, czy ładne.
-No okej - zgodziłam się - chodź tu. Podszedł do mnie i nachylił się nade mną. - Co Wy chcecie od nich. Ładne są.
-Widzicie - powiedział dumny Durm.
-Tak będziecie siedzieć? - zaśmiałam się.
-No tak - powiedział Mario.
-No nie. Do widzenia - śmiejąc się pomachałam im.
    Niechętnie wyszli, a ja mogłam w spokoju przeprowadzić wywiad z Niemcem. Erik zaoferował, że podwiezie mnie do domu. Wyłączyłam laptop, nieposegregowane papiery zostały na biurku, a ja ubrałam płaszcz i szalik. Zabrałam torebkę i wyszliśmy. Na fotelu obok recepcji siedział Mario. Kiedy nas zobaczył od razu wstał i podszedł. Pocałował mnie w policzek i popatrzył na Durma.
-Mam rozumieć, że to Ty ją odwieziesz? - zaśmiał się Erik - to ja kiedy indziej. Cześć Wam.
    Przytulił mnie i pożegnał się z Götze. Trzymając się za ręce ruszyliśmy do samochodu piłkarza. Otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam, zamknął je.
-Może pojedziemy do mnie? - zapytał.
-W sumie, to dobry pomysł.
-Kocham Cię - zerknął na mnie.
-Też Cię kocham.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Ostatnio ilość wyświetleń i komentarzy zmalała ;c
Pozdrawiam :)

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 7.

    Leżałam jeszcze w łóżku i rozmyślałam o sprawach, które ostatnio miały miejsce. Nie potrafię zapomnieć o Mario. Co z tego, że już prawie trzy miesiące odkąd nie jesteśmy razem. Marco na każdym kroku pokazuje, że mu zależy na naszym związku. Oboje wiemy, że kochamy inne osoby, chociaż, chyba zakochałam się w Reusie. Za każdym razem rozkochuje mnie w sobie coraz bardziej. Ostatnio coraz gorzej się czułam. Było mi słabo, byłam zmęczona. Ewa poleciła mi, abym udała się do lekarza i na wszelki wypadek zrobiła testy ciążowe. W Borussii pracuje mi się świetnie. Pierwszy wywiad przeprowadziłam z Erikiem Durmem i trafił on do gazety czarno-żółtych. Sylwestra spędziłam bez Marco. Byłam w towarzystwie Polaków. Robiłam za kierowcę, więc nic nie piłam. Zerknęłam na ekran telefeonu, który wskazywał godzinę 09:00. Wyszłam z cieplutkiego łóżka, które mnie kusiło, abym ponownie do niego wróciła, i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ogarnęłam i zeszłam do kuchni. W salonie popychaliśmy się z Łukaszem. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i w ostatniej chwili złapał mnie mój brat.
-Co Ty - zaśmiał się.
    Oparłam się o niego i powoli ruszyłam do kuchni. Usiadłam przy wyspie kuchennej, a Sara od razu wskoczyła na moje kolana.
-Co Ty taka blada - spytała mnie Ewa.
-Dopiero o mało nie zaliczyła gleby - śmiał się Piszczu.
-Jak to? - zdziwiła się - Łukasz weź Sarę, a my tutaj przygotujemy śniadanie.
    Ojciec wyszedł z córką, a my zostałyśmy same. Domyślałam się o co chodzi Ewce. Westchnęłam i złapałam za robienie naleśników.
-A teraz słucham.
-Ale co? Aaa.
-Dam Ci testy, chodź.
    Ruszyłam za żoną mojego brata. Zostawiła mnie samą w łazience, abym w spokoju wykonała testy. Odczekałam kilka minut i zerknęłam niepewnie na paseczki. Obawiałam się tego co tam zobaczę. Spojrzałam i od razu pożałowałam, że to zobaczyłam. Łzy stanęły mi w oczach. Dwie kreski. Oznacza to, że jestem w ciąży. Wyszłam z łazienki i chwiejnym krokiem podeszłam do Ewy, której pokazałam wyniki. Przytuliłam się do niej. Do kuchni wszedł Łukasz.
-Co macie takie grobowe miny? Co tu trzymasz? - zabrał test - Ewka, to Twoje?
-Nie - zaprzeczyła.
-Jeśli nie Twoje, to... Natalia?
    Śniadanie minęło w ciszy i w dosyć napiętej atmosferze. Nikt się nie odzywał. Jedynie Sara zadawała pytania.
-Gdzie wujek Mario? - kiedy nikt jej nie odpowiadał, zadała kolejne pytanie - Czego już nie przychodzi?
-Nie ma czasu - wybrnęła jakoś Ewa.
    Sara zasiadła w salonie przy telewizorze, gdzie były bajki. My zaś nadal siedzieliśmy w jadalni. Łukasz bawił się szklanką, a Ewa stukała paznokciami o stół. Mój brat kilka razu otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz po chwili je zamykał. W końcu zebrał się, aby zapytać.
-Kto jest ojcem?
-Mario - odparłam.
-Na pewno?
-Tak.
-Ale...
-Łukasz, z nikim innym nie spałam - podniosłam głos.
-Spokojnie.
    Dostałam sms-a od Marco, chciał się spotkać. Miał zjawić się u nas za kilka minut. Usiadłam na kanapie. Ewa pojechała z Sarą do Agaty. Łukasz usiadł obok mnie. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili ujrzeliśmy Marco. Wszedł do salonu i podszedł do nas. Przywitał się z moim bratem, a mnie pocałował w policzek.
-Możemy porozmawiać? - zapytał blondyn?
    Złapałam go za rękę i ruszyliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku. Marco położył się na nim i westchnął, wypuszczając powietrze ze świstem. Przymknął oczy i znowu powoli je otworzył. Podniósł się do pozycji siedzącej i podparł głowę o ręce. Przejechał dłonią po włosach i popatrzył na mnie.
-Jest coś o czym musisz wiedzieć - wstał - sylwestra spędziliśmy osobno.
-No tak.
-Ja prawie całowałem się z Anitą. Byłem pijany, ale do niczego nie doszło.
    Nie mam pojęcia co o tym myśleć.
-Mario Cię kocha. Jesteś dla niego wszystkim. Wiem, że Ty też go kochasz. Wróć do niego - odparł po chwili.
-Proszę?
-Od tygodnia jestem z Anitą.
-Kiedy zamierzałeś mi to powiedzieć? - podeszłam do okna.
-Myślałem, że jak z Tobą będę, to zapomnę o niej. Myślałem, że się w Tobie zakocham. I owszem. Myślałem, że tak się stało, ale tylko przez chwilę.
-Byłeś ze mną, aby zapomnieć o Anicie?
-Tak. Ale razem byliśmy przecież tylko trzy miesiące.
-To dla Ciebie nic?
-Natalia.
-A wziąłeś pod uwagę moje uczucia? Każdego dnia rozkochiwałeś mnie w sobie. I wiesz co? Udało Ci się. Zakochałam się w sobie. Myślałam, że może tak miało być, że może to Ty byłeś mi pisany. I tak, kocham Mario, ale w Tobie się zakochałam - patrzyłam na widoki za oknem i starałam łzę, która spływała mi po policzku - ale co to tam. To tylko trzy miesiące.
-Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam - przytulił mnie od tyłu.
-Wyjdź -nawet się nie ruszył - wyjdź. Proszę Cię, wyjdź.
    Do pokoju wszedł Łukasz. Popatrzył na Reusa, a ten wyszedł. Usiadłam na łóżku, a po moim policzku spłynęła kolejna łza. Podszedł do mnie i usiadł obok mnie. Przytulił mnie. Powoli się uspokajałam. Opowiedziałam mu o wszystkim. Nie mogę obwiniać Marco. Wina leży po obu stronach. Zostałam sama w pokoju. Rozmyślałam o wszystkim. Kocham Mario i strasznie za nim tęsknię. Wyszłam do łazienki i poprawiłam swój wygląd. Ruszyłam do salonu, w którym siedziała Ewa. Łukasz powiedział jej pewnie o wszystkim. Ubrałam buty i usłyszałam głos przyjaciółki.
-Gdzie idziesz?
-Przeprosić Marco.
    Założyłam płaszcz oraz szalik. Zabrałam torebkę i ruszyłam do domu Reusa. Po kilku minutach byłam na miejscu. Bramka była otwarta, więc weszłam na posesję i zamknęłam ją za sobą. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam, aż ktoś otworzy. Nie chciałam wchodzić od razu tak jak to zawsze robiłam. Po chwili w drzwiach stanął zdziwiony blondyn.
-Przepraszam - odparłam.
-Natka - przytulił mnie - przyjaciele?
-Przyjaciele - uśmiechnęliśmy się.
-Wejdź.
    Zrobił mi miejsce i weszłam do środka. Zamknął za mną drzwi. Zdjęłam buty i zatrzymałam się.
-Jestem w ciąży - powiedziałam szybko.
-Co? - oczy zrobiły mu się ogromne - Mario?
-Tak.
    Ruszyłam do salonu, w którym zastałam Anitę. Zatrzymałam się. Nie wiedziałam co robić. Podeszła do mnie i przytuliła.
-Przepraszam - łza spłynęła mi po policzku.
-Nie płacz - zaśmiała się.
-Ale...
-Żadne ale. Nie pamiętasz jak ja byłam z...
-Natalia jest w ciąży - przerwał jej Marco.
-Z kim? - prawie krzyknęła.
-Dobrze wiesz z kim - powiedziałam.
-Mario - powiedziała pod nosem - Wie?
-Nie, dzisiaj się sama dowiedziałam.
-Byłaś u lekarza?
-Kompletnie o tym zapomniałam - przestraszyłam się.
-No to jutro pójdziesz.
-To ja Was zostawiam i idę - Marco wszedł do salonu z kubkami wypełnionymi gorącą herbatą.
    Pożegnał się czułym pocałunkiem ze swoją dziewczyną. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Oni są tacy szczęśliwi razem. Jak zawsze mi i Anicie nie brakowało tematów do rozmowy. Nawet nie wiem kiedy minęły trzy godziny, a my nadal rozmawiałyśmy.
-Wróciłem - krzyknął Marco.
-Ja też - zaśmiał się... Mario?
-Mario - szepnęłam.
-Daj mu szansę - przytuliła mnie Wasilewska - nie zachowujcie się jak dzieci.
    Do salonu weszli Niemcy. Od razu się zatrzymali. Marco po chwili usiadł obok Anity i przytulił ją od siebie, a Mario usiadł obok mnie.
-Chyba się będę zbierać - odparłam.
-Nie - powiedziała zgodnie para po czym się zaśmiali.
-Naprawdę, chyba muszę już iść.
-Nie - Marco rzucił czymś w Götzego.
-Odwiozę Cię - zaproponował mój były chłopak.
-Nie pomagasz - powiedziałam pod nosem.
-To chyba możemy puścić Natalię, przecież będzie pod opieką Mario. Nic jej się nie stanie - zaśmiał się blondyn.
    Wiedziałam, że prędzej, czy później to się wydarzy i mi nie odpuszczą. Brunet wstał i podał mi rękę, abym uczyniła to samo. Biłam się w myślach, czy ją złapać. Stanęło na tym, iż podałam mu swoją dłoń. Kiedy wstałam chciałam ją puścić, lecz ona nadal była w uścisku piłkarza. Ubraliśmy się i wyszliśmy. Odwróciłam się jeszcze do przyjaciół i powiedziałam bezgłośne.
-Nienawidzę Was.
-Jeszcze nam podziękujesz - odparła Anita.
    Otworzył mi drzwi do auta, a ja wsiadłam. Nawet nie wiem, dlaczego zaczynałam się stresować. Drogę pokonaliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się pod domem.
-Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech.
    Otworzyłam drzwi i już chciałam wychodzić.
-Poczekaj - dotknął mojej ręki.
    Zamknęłam drzwi i spojrzałam mu w oczy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Przepraszam, nie umiem innego ;cc
Pozdrawiam <3