poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9.

    Od mojego powrotu do Mario minęło pół roku. Zamieszkaliśmy razem. Wszystko zaczęło się układać. Anita i Marco spodziewają się dziecka. Moja przyjaciółka ma termin na wrzesień. Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Gładziłam dłonie Niemca, który trzymał je na moim brzuchu, którego nie dało się nie zauważyć. Wiedział o ciąży, powiedziałam mu kilka dni po naszym pogodzeniu się.

*Retrospekcja*
    Obudziły mnie pomruki i czyjeś pocałunki, składane na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mario.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry - wtuliłam się w jego ciało.
-Przeprowadź się do mnie, to będzie tak zawsze - przyciągnął mnie do siebie.
    Wyszłam z łóżka i szybko poszłam się ubrać. Wykonałam codzienne czynności i przygotowana wróciłam do pokoju. Usiadłam na kolanach Götzego i cmoknęłam go w usta. Oparłam głowę o jego ramię i przytuliłam się do niego. Piłkarz gładził moje włosy i przytulał mnie do siebie.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć - powiedziałam cicho.
-O czym?
-Jestem w ciąży - odpowiedziałam ledwo dosłyszalne.
-Jesteś w ciąży? - zapytał zdziwiony.
-Tak.
-Jesteś w ciąży?
-Tak, jestem w ciąży.
-Jesteś w ciąży. Jak... Jak Ty jesteś w ciąży, to ja... To ja jestem ojcem - ożywił się - Będę ojcem - powtarzał.
-Cieszysz się?
-Oczywiście - powiedział z entuzjazmem - teraz to już musisz ze mną zamieszkać. Który miesiąc?
-Trzeci.
-Czego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie rozmawialiśmy. Przepraszam - schowałam twarz w jego szyję.
-Kotku. Spokojnie - pocałował mnie w czoło.
-Dzisiaj mam wizytę, pójdziesz ze mną?
-No pewnie. Idziesz jeść śniadanie i pakujemy Cię.
-Jak to pakujemy?
-Wprowadzasz się do mnie - cmoknął mnie w nos.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wstałam i złapałam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół, do kuchni.
-Łukasz. Będę ojcem - powiedział zadowolony.
    Po chwili wszyscy klubowi koledzy wiedzieli, iż zostaniemy rodzicami.

***

    Mario poruszył się i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Jeju, jak ja go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Już za parę miesięcy bierzemy ślub. Tak, Götze mi się oświadczył.

**

    Siedziałam na meczu Niemcy - Polska, który zakończył się remisem 2:2. Dwie bramki strzelił mój Mario, a dla Polskiej reprezentacji strzelali Lewandowski i Piszczek. Poczułam dotknięcie w rękę. To był Lewy. Bez niczego złapał mnie za dłoń i zaciągnął na boisko. Piłkarze zrobili półkole. Na środku stał Götze. Był zdenerwowany? Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam, co mam robić. W pewnym momencie klęknął przede mną mój chłopak. W dłoniach trzymał małe czerwone pudełeczko, które otworzył i spytał.
-Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wyjdziesz za mnie?
    Spojrzał na mnie niepewnie. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Powstrzymywałam się, aby nie spłynęły one po moich policzkach.
-Tak. Oczywiście, że tak - odpowiedziałam.
    Wszyscy zaczęli bić brawo. Zapomniałam, że wszyscy są na stadionie. Wsunął mi pierścionek na palec. Wziął na ręce i okręcił wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił na ziemi, pocałował mnie. Nasza wymiana czułości mogłaby się w ogóle nie kończyć. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Kwiaty - wypowiadał Marco, udając, że kaszle.
-Proszę - mój narzeczony wręczył mi bukiet biało-czerwonych róż.
-Jesteś najlepszy. Idealne zaręczyny z idealnym mężczyzną - wyszeptałam mu do ucha.

**

    Zerknęłam na Götzego. Wyglądał przesłodko. Przytulał mnie do siebie od tyłu. Ręce trzymał na moim brzuchu, a jego równomierny oddech czułam na swojej szyi. Poczułam ukłucie w okolicach podbrzusza. Po chwili przeszło. Spokojnie przymknęłam oczy, lecz nie trwało to długo. Ból się nasilał. Zrozumiałam, że musiało się zacząć. Zaczęłam budzić mojego partnera.
-Mario, Mario wstawaj - mruknął coś pod nosem i bardziej przytulił mnie do siebie - Kochanie - i żadnej reakcji - Mario, cholera jasna ja rodzę.
-Poczekaj do rana.
    Nie, no. Serio? Mój przyszły mąż, każe mi czekać z rodzeniem do rana.
-Czekaj. Ty rodzisz? - zerwał się.
    Wyskoczył z łóżka jak poparzony i zaczął się ubierać. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do szpitala. Na miejscu złapaliśmy jakaś pielęgniarkę, która podała nam wózek i zawiozła mnie na porodówkę.

*Mario*
    Zabrali ją na salę. Nie pozwolili mi wejść do środka. Usiadłem na krzesełkach, które znajdowały się zaraz obok drzwi i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer do Piszczka.
-Człowieku, jest druga w nocy.
-Natalia rodzi.
-Cooo? Zaraz będę.
    Rozłączył się, więc wysłałem mu wiadomość, w którym szpitalu jesteśmy. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Chodziłem w tą i z powrotem. Od czasu do czasu usłyszałem jakiś jęk z sali. Rozdzierało mnie od środka. Długo na Łukasza czekać nie musiałem. Wpadł na korytarz i zadawał masę pytań.
-Od kiedy tu jest. Kiedy tu przyjechaliście. Wiadomo coś? Czego Ty tu jesteś, a nie na sali.
-Nie wypuścili mnie.
    Usiedliśmy i w ciszy czekaliśmy na lekarza. Kogokolwiek. Chciałem już zobaczyć Natalię i naszego synka. Mam nadzieję, że to syn.

**

    Jechaliśmy do ginekologa na wizytę. Kilka minut po tym, jak weszliśmy do środka. Zostało wyczytane imię i nazwisko mojej dziewczyny. Wszedłem z nią do pomieszczenia i usiadłem obok niej. Po kilku pytaniach, lekarka zaprosiła ją na kozetkę. Położyła się, a ja usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Kobieta naniosła na brzuch żel i rozsmarowała go urządzeniem, którego nazwy nie znam. Robiła nim kółka na ciele i wpatrując się w monitor, opowiadała nam i pokazywała różne części ciała naszego dziecka.
-A wiadome już jaka płeć? - zapytałem.
-Już panu mówię - poruszała jeszcze chwilę i dała Natalii papier, aby wytarła brzuch - to będzie chłopiec. Syn.
    Uśmiechnąłem się i pocałowałem moja kobietę.

**

    To już dwie godziny jak moja narzeczona jest na sali. Wiem, że porody trwają długo, ale ileż można. Z tego co mówiła mi mama, to mnie rodziła 13 godzin. Ile kobiety się przy tym muszą męczyć. Łukasz, chyba zasnął na krześle. Moje przemyślenia przerwał płacz dziecka i otwierające się drzwi. Szturchnąłem Piszczka i ruszyłem do lekarza.
-Państwo z rodziny pani Natalii?
-Tak.
-A, więc. Gratuluję panu. Ma pan zdrowego syna - zwrócił się do mnie - Mogą panowie wejść do pani Piszczek.
-Stary masz jakieś kwiaty, czy coś? - zapytał Łukasz.
-Zapomniałem.
-Czekaj, idź do niej. Zaraz wracam.
Ruszyłem do sali mojej Natalii. Wszedłem do środka. Na łóżku leżała siostra Łukasza, a na jej piersi leżał nasz synek. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Podszedłem do nich. Pocałowałem ją w usta, a małego w główkę. Jego oczka wpatrywały się we mnie z przerażeniem.
-Podobny do Ciebie - powiedziała.
-Kocham Was. Mógłbym?
-Jasne.
    Delikatnie podała mi dziecko na ręce. Na początku jego mina była przerażona, ale po chwili jego wyraz twarzy zrobił się spokojniejszy. Wyciągnął rączki do mojej twarzy i od razu je schował. Zaśmiałem się i zerknąłem na matkę dziecka. Patrzyła na nas i uśmiechała się.
-Jak mu damy na imię? - zapytałem.
-Tak jak ustaliliśmy.
-Alan.
    Do sali wszedł Łukasz z bukietem żółtych róż.
-Coś zostawiłeś na korytarzu - puścił mi oczko - trzymaj siostra. Przyjedziemy do Was później, a teraz lecę, bo Ewa nawet nie wie, że wyszedłem z łóżka - zaśmiał się.
Zostaliśmy sami, ponieważ Alana zabrała pielęgniarka.
-Ewa i Marco? - Zapytał.
-Tak.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Jedź do domu. Prześpij się.
-Nie.
-Jedź, potem przyjedziesz.
-No dobrze.
-Przywieź mi rzeczy - pocałowała mnie na pożegnanie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej :)
Po raz kolejny przepraszam za rozdział :cc Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P
Zbliżamy się do końca. Do epilogu dzielą nas jakieś 2 rozdziały.
Pozdrawiam :)

5 komentarzy:

  1. jejku rozdział jest zajebisty :DD
    gusia

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju genialny :)
    a Mario jest taaki słodki *.*
    szkoda, że to opowiadanie się tak szybko skończy :(
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam !!! Pięknie piszesz :) Naprawdę chce się czytać kolejne rozdziały. Szczęście na dobre zawitało do domu państwa Gotze :) Dziecko to skarb. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :) Proszę powiadom mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam tego bloga i od razu musiałam przeczytać wszystkie rozdzaiły:)
    Niesamowicie wciagająca historia:)
    I taka wspaniała wiadomosć ♥
    Mario taki szczęśliwy aż sama się cieszę:)
    Czekam na nn
    Tymczasem zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie piszesz, a rozdział cudowny jak zawsze. <3

    OdpowiedzUsuń