wtorek, 19 sierpnia 2014

Epilog.

    Minęło 5 lat. Nasz Alan ma 6 lat, a Nadia 10. Mam cudowne dzieci, męża oraz pracę. Czego chcieć więcej. Wspaniała rodzina. Oczywiście są kłótnie, bo one zawsze się zdarzają, ale od razu wszyscy się godzą. Mario nadal gra w Borussii Dortmund, a ja pracuję jako dziennikarz sportowy w Kickerze. Nieprawdopodobne, a jednak. Naszego syna zapisaliśmy do szkółki Borussii Dortmund. Z ogromną chęcią uczęszcza na treningi, co nas niesamowicie nas cieszy. Nadia również gra w piłkę, ale woli rysować. Jak na jej wiek, jej obrazki są ślicznie. Jeśli nie przestanie rysować, to w przyszłości będzie artystką. Ann się nie odzywa od ostatniego spotkania, które równoważyło z zamieszkaniem Nadii u nas. Czarno-żółci są coraz silniejsi. Wygrali kilka razy ligę mistrzów, a w przeciągu 5 lat zdobyli cztery razy Mistrzostwo Niemiec. Zgarniają również inne krajowe puchary. Chłopcy mieli wiele ofert z innych klubów, lecz pozostają wierni BVB i chcą zwyciężać dla swoich fanów. Właśnie siedzieliśmy w ogrodzie. Odwiedzili nas przyjaciele. Anita z Marco wraz ze swoim synem Sebastianem, który jest w wieku naszego Alana. Przyjeżdżając do Dortmundu miałam cichą nadzieję, że będziemy z Mario razem. Cóż, jak widać nadzieja stała się rzeczywistością. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. Początek mojego powrotu nie był kolorowy, ale wszystko się ułożyło.
-To gdzie na wakacje jedziemy? - zapytał Reus.
-Jakieś ciepłe miejsce - rozmarzyła się żona blondyna.
-Panowie, wykażcie się - zaśmiałam się - wybierzcie ciekawe, ciepłe miejsce.
-Patrzcie jak grają - powiedział Mario, pokazując na chłopców.
-Po tatusiach - moja przyjaciółka pocałował swojego męża.
-Mamo, głodni jesteśmy- zawołał Alan.
-A to też mają po ojcach - zaśmialiśmy się.
-To jedziemy do Hiszpanii - zawołał Marco.
-A język znasz - wytknęła mu język jego małżonka.
-Ty też nie znasz - zaśmiał się.
-Ale moja Natka zna - przytulił mnie ojciec moich dzieci.
-I wyjście z sytuacji jest.
-Dogadalibyście się też po angielsku i niemiecku.
-Ale prościej po hiszpańsku.
-Anita, wyrwiemy Hiszpanów - rozmarzyłam się - chociaż wolę Włochów.
-Co chcesz, Hiszpanie też dobrzy - oburzyła się.
-Ekhem - odchrząknęli mężczyźni.
-Wspominałam, że od zawsze podobali mi się Niemcy? - zaśmiałam się.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwujących.
Gdyby nie Wy, to opowiadania by nie było!
Tak jak już napisałam pod ostatnim rozdziałem, zdecydowałam się pisać opowiadanie o Marco Reusie. Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować.
Serdecznie zapraszam:

milosc-dzieki-pilce.blogspot.com

DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS! ♥

6 komentarzy:

  1. Ohh no szkoda, że to już koniec :(
    To był genialny blog! Na pewno będę czytała ten o Marco ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda ze to już koniec ;(
    blog boski ! pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no cóż... wchodząc tu pierwszy raz miałam nadzieję, że to opowiadanie będzie dłuższe... trudno.
    ale i tak było prześwietne :)
    cała fabuła genialna :D
    teraz pozostaje mi wpaść na nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny epilog :) Szkoda, że już koniec.... :((
    Genialne całe opowiadanie :))
    Zapraszam do mnie i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny epilog szkoda, że już kończysz bloga, ale na pewno będę na twoim nowym blogu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie mogę przestać sie śmiać. Tak zwane niedojebanie mózgowe w moim wykonaniu. Dziękuję, że napisalaś tak wspaniałego bloga.

    OdpowiedzUsuń