wtorek, 19 sierpnia 2014

Epilog.

    Minęło 5 lat. Nasz Alan ma 6 lat, a Nadia 10. Mam cudowne dzieci, męża oraz pracę. Czego chcieć więcej. Wspaniała rodzina. Oczywiście są kłótnie, bo one zawsze się zdarzają, ale od razu wszyscy się godzą. Mario nadal gra w Borussii Dortmund, a ja pracuję jako dziennikarz sportowy w Kickerze. Nieprawdopodobne, a jednak. Naszego syna zapisaliśmy do szkółki Borussii Dortmund. Z ogromną chęcią uczęszcza na treningi, co nas niesamowicie nas cieszy. Nadia również gra w piłkę, ale woli rysować. Jak na jej wiek, jej obrazki są ślicznie. Jeśli nie przestanie rysować, to w przyszłości będzie artystką. Ann się nie odzywa od ostatniego spotkania, które równoważyło z zamieszkaniem Nadii u nas. Czarno-żółci są coraz silniejsi. Wygrali kilka razy ligę mistrzów, a w przeciągu 5 lat zdobyli cztery razy Mistrzostwo Niemiec. Zgarniają również inne krajowe puchary. Chłopcy mieli wiele ofert z innych klubów, lecz pozostają wierni BVB i chcą zwyciężać dla swoich fanów. Właśnie siedzieliśmy w ogrodzie. Odwiedzili nas przyjaciele. Anita z Marco wraz ze swoim synem Sebastianem, który jest w wieku naszego Alana. Przyjeżdżając do Dortmundu miałam cichą nadzieję, że będziemy z Mario razem. Cóż, jak widać nadzieja stała się rzeczywistością. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. Początek mojego powrotu nie był kolorowy, ale wszystko się ułożyło.
-To gdzie na wakacje jedziemy? - zapytał Reus.
-Jakieś ciepłe miejsce - rozmarzyła się żona blondyna.
-Panowie, wykażcie się - zaśmiałam się - wybierzcie ciekawe, ciepłe miejsce.
-Patrzcie jak grają - powiedział Mario, pokazując na chłopców.
-Po tatusiach - moja przyjaciółka pocałował swojego męża.
-Mamo, głodni jesteśmy- zawołał Alan.
-A to też mają po ojcach - zaśmialiśmy się.
-To jedziemy do Hiszpanii - zawołał Marco.
-A język znasz - wytknęła mu język jego małżonka.
-Ty też nie znasz - zaśmiał się.
-Ale moja Natka zna - przytulił mnie ojciec moich dzieci.
-I wyjście z sytuacji jest.
-Dogadalibyście się też po angielsku i niemiecku.
-Ale prościej po hiszpańsku.
-Anita, wyrwiemy Hiszpanów - rozmarzyłam się - chociaż wolę Włochów.
-Co chcesz, Hiszpanie też dobrzy - oburzyła się.
-Ekhem - odchrząknęli mężczyźni.
-Wspominałam, że od zawsze podobali mi się Niemcy? - zaśmiałam się.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwujących.
Gdyby nie Wy, to opowiadania by nie było!
Tak jak już napisałam pod ostatnim rozdziałem, zdecydowałam się pisać opowiadanie o Marco Reusie. Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować.
Serdecznie zapraszam:

milosc-dzieki-pilce.blogspot.com

DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS! ♥

niedziela, 17 sierpnia 2014

Nowe opowiadanie.

Witam :)
Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie, które -mam nadzieję- będzie o Marco Reusie.
Już pojawili się bohaterowie, a za niedługo wstawię prolog.
milosc-dzieki-pilce.blogspot.com
Pozdrawiam ♥

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 11.

    Od naszego ślubu minął już rok. Nasz synek ma już 15. miesięcy. Przygotowywałam właśnie śniadanie dla rodziny. Przy stole siedział Mario z Alankiem na kolanach. Mojemu mężowi postawiłam talerz z jajecznicą, a sama wzięłam małego na kolana, aby go nakarmić. Piłkarz utrudniał mi to, ponieważ rozśmieszał dziecko.
-Mario, przestań. Daj mi go nakarmić.
-No dobrze.
    Długo nie wytrzymał i znowu zabrał się za rozpraszanie Alana. Wkładałam ostatnią łyżeczkę z papką do buzi malucha. Nie połknął jej jednak, ponieważ wylądowała ona na twarzy jego taty. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, Leo również się cieszył z tego co zrobił. Mina Mario była bezcenna. Wytarł twarz i poszedł otworzyć drzwi, do których się ktoś dobijał.

*Mario*
    Rozbawiałem synka dopóki jego śniadanie nie wylądowało na mojej twarzy. Jeszcze bardziej się cieszył, niż jak wtedy, gdy go rozśmieszałem. Wytarłem twarz i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, a przede mną ujrzałem Ann. Moją byłą dziewczynę.
-Nie spodziewałeś się mnie? - zaśmiała się ironicznie.
-Co tu robisz?
-Mamo, kto to? - usłyszałem dziecięcy głos.
    Dopiero teraz zobaczyłem małą dziewczynkę, która stała obok kobiety.
-To Twój tatuś. Teraz z nim zamieszkasz - wstawiła walizki do korytarza.
-Jak tata? - zdziwiłem się.
-Nie pamiętasz? - zaśmiała się.
-To było 3 lata temu, a ona wygląda na 5 lat.
-Jedna noc po imprezie i jest dziecko. Ona zniszczyła mi życie. Musiałam zrezygnować na chwilę z modelingu. 9. miesięcy z brzuchem chodziłam.
-Czego mi nic nie powiedziałaś?
    Do holu weszła Natalia z Alanem na rękach.
-Poznaj córkę moją i Mario - zwróciła się do mojej żony - teraz to Ty będziesz jej mamą. Ja jej nie chcę.
-Jak tak o niej możesz mówić? To Twoja córka - odpowiedziała Natalia.
-Nie, ona jest najgorszym co mnie spotkało. Gdybyś wiedział, że masz dziecko, to byś ze mną był? - kolejny raz zaśmiała się ironicznie.

*Natalia*
    Mario ma dziecko, o którym nie wiedział? Wyszłam od razu, kiedy Ann zapytała Mario, czy by z nią był. Starałam się uśpić Alana. Po chwili mi się to udało i delikatnie włożyłam go do łóżeczka. Mario wpadł do pokoju.
-Natalia, kocham tylko Ciebie. Nie znaliśmy się wtedy. Po tej imprezie Cię poznałem. Przyjechałaś z Łukaszem do Kuby. Kocham Cię. Proszę Cię, pomóż mi. Ona płacze.
-Mario, spokojnie. Kocham Cię.
    Złapałam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Na kanapie siedziała mała dziewczynka i płakała. Podeszłam do niej i kucnęłam przed nią. Popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami i pociągnęła noskiem.
-Hej. Jestem Natalia, a Ty?
-Nadia.
-Nie płacz - przytuliłam ją.
-Kim jesteś?
-Żoną Twojego taty.
-A pokochasz mnie?
    Zatkało mnie. Popatrzyłam na Mario i odpowiedziałam.
-Oczywiście.
    Przez najbliższe godziny Götze poznawał się ze swoją córką. Kiedy ja robiłam kolację, oni siedzieli z Alanem. Ten widok był niesamowity. Nadia bawiła się z ojcem i bratem. Ta mała od razu mnie 'kupiła'. Chcę być dla niej mamą. Uśmiech na jej twarzy pokazywał, że nie była zżyta z Ann. Czas spędzała na początku z babcią, a potem miała co chwile inne nianie. Nakryłam do stołu i zawołałam wszystkich na posiłek. Dziewczynka bardzo się otworzyła. Opowiadała o sobie, mówiła co lubi. Po zjedzonej kolacji posprzątałam i z synkiem na rękach usiadłam obok Nadii. Była wpatrzona w niego jak w obrazek. Mario posadził córkę na kolanach i mnie przytulił.
-Mogę go potrzymać? - zapytała.
    Mario ułożył ręce pod rączkami dziewczynki, aby jej pomóc, więc położyłam na nich dziecko. Ten widok okropnie rozczulał. Zrobiłam im zdjęcie i ustawiłam na tapetę. Poszłam przygotować łóżko w pokoju gościnnym, a kiedy wróciłam do salonu, to nikogo w nim nie zastałam. Wróciłam na górę i usłyszałam głosy z pokoju dziecięcego. Otworzyłam drzwi i zastałam ojca z córką, którzy stali obok łóżeczka, w którym leżał nasz syn. Poszłyśmy do łazienki, gdzie dziewczynka miała się wykąpać i umyć zęby. Kiedy byłyśmy już w pokoju gościnnym, Nadia złapała mnie za rękę.
-Nie bądź zła na tatę - przytuliła się do mnie.
-Nie jestem na niego zła - zaśmiałam się.
-Mogę mówić do Ciebie mamo?
-Oczywiście - ponownie zatkało mnie jej pytanie.
-Moje panie, pora spać - stwierdził Mario - Naduś, kładź się. Przeczytać Ci bajkę?
-Tak - ucieszyła się - mama mi nigdy nie czytała - złapała nas za ręce.
    Usłyszałam płacz dziecka, więc pożyczyłam słodkich snów Nadii i ucałowałam ją w czoło. Będąc już w pokoju Alana, wzięłam go na ręce i starałam się go uśpić. Po około dziesięciu minutach mi się to udało, więc ponownie włożyłam go do łóżeczka i wyszłam. Skierowałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Zapomniałam zabrać ze sobą ubrania, więc założywszy bieliznę, skierowałam się do sypialni. Byłam pewna, że Mario czyta jeszcze Nadii. Weszłam do pomieszczenia i od razu podeszłam do szafy, aby założyć spodenki i bokserkę. W lustrze zobaczyłam mojego męża, który leżał na łóżku. Czułam jego wzrok na sobie. Chciałam ubrać koszulkę, ale uniemożliwił mi to Niemiec. Położył ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Momentalnie poczułam jego usta na swoich. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Piłkarz położył mnie na łóżku, a ja poczułam ciężar jego ciała na sobie, lecz mi to w ogóle nie przeszkadzało. Przerwałam pocałunek.
-Dopiero byłeś zmęczony - zaśmiałam się.
-Na to nigdy nie jestem zmęczony - pocałował mnie.
-A dzieci?
-Śpią.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wróciliśmy do przerwanej czynności, a dalej... dalej to już chyba wiadomo.

*kilka miesięcy później*
   Od zamieszkania z nami Nadii minęło osiem miesięcy. Ann nie daje znaku życia. Nie dzwoni, nie pyta o córkę, nic. Nasz synek skończył już dwa lata. Rośnie jak na drożdżach. Dzieci są podobne do Mario. Spędzaliśmy czas na podwórku i kopaliśmy piłkę.
-Tato, będziemy grać cały czas? - zapytała mała brunetka.
-Oczywiście.
-Super.
    Nasza córka się ucieszyła i dalej biegała za piłką, którą bawił się Mario. Po chwili Nadia sama biegała za futbolówką, a piłkarz chodził za niezdarnie biegający Alanem.
-Będzie z niego piłkarz, jak nic - zaśmiał się mężczyzna.
-Po tatusiu - odpowiedziałam.
    Przed domem zatrzymał się samochód i wysiadł z niego Łukasz. Przywitał się i usiadł na ławce obok mnie.
-To zabieram dzieci - zaśmiał się mój brat.
-Gdzie? - zdziwiłam się.
-Ja Ci to wyjaśnię - podszedł Mario z uśmiechem na ustach - o 20:00 jestem po moje dzieciaki.
-Spoko. Naduś, Alan - po chwili go nie było.
-Co to miało znaczyć? - zaśmiałam się.
-Chciałem Cię gdzieś zabrać. Jutro nam się kończy urlop - odpowiedział.
    Usiadłam na stoliku i patrzyłam na męża, który wykonywał różne triki piłką. Uwielbiam patrzeć na sztuczki, wykonywane piłką. Po chwili podszedł do mnie i pocałował.
-To co robimy? - zapytał.
-Kawiarnia obok parku? Tam są te dobre lody - rozmarzyłam się.
-Czyli mam rozumieć, że chcesz tam pójść?
-Mhm - zamruczałam i pocałowałam go w policzek.
    Po chwili siedzieliśmy w aucie i byliśmy w drodze do kawiarni. Na miejscu zamówiliśmy lody i kiedy zjedliśmy to poszliśmy do parku. Usiedliśmy przytulni do siebie na ławce. Straciliśmy poczucie czasu. Zbliżała się godzina 20:00, więc ruszyliśmy do domu państwa Piszczków. Porozmawialiśmy chwilę i wróciliśmy z dziećmi do domu.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Co myślicie o tym rozdziale? Jest to już ostatni rozdział, za kilka dni pojawi się epilog :c
Zdecydowałam się pisać bloga o Marco Reusie, już niedługo podam link do nowego opowiadanie :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! <3
Pozdrawiam! <3

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 10.

    Odkąd Natalia i Alan wrócili do domu minęły trzy miesiące. Nie potrafię opisać tego jaki jestem szczęśliwy. Patrzyłem na moją narzeczoną. Leżała przytulona do mnie. Kosmyki włosów opadały na jej delikatnie uśmiechniętą twarz. Usłyszałem płacz dziecka. Nie chcąc, żeby obudziła się Natka, wyszedłem cicho z łóżka i ruszyłem do pokoju mojego synka. Otworzyłem drzwi i podszedłem do łóżeczka. Oczy malucha od razu zwróciły się ku mnie. Jego malutkie rączki latały w powietrzu. Wziąłem go na ręce i przytuliłem. Kołysząc malca, wracałem do sypialni. Natalia już nie spała. Przeciągała się. Usiadłem obok niej i podałem jej Alanka, aby mogła go nakarmić.
-Ja też tak mogę jak on? - zapytałem i śmiejąc się wziąłem najedzonego syna.
-Jasne.
-Serio?
-Nie - pocałowała mnie i wyszła z łóżka.
    Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Lustrowałem każdy jej najmniejszy ruch. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ubrania. Poprawiła włosy i odwróciła się w moją stronę.
-Wiem, że ciągle na mnie patrzysz. Moja odpowiedź brzmi nie - wystawiła język i wyszła.
    Położyłem się na łóżku, a dziecko położyłem obok siebie. Leżałem na plecach, a na mojej ręce trzymałem malucha. Poczułem malutkie dłonie na moim brzuchu. Podniosłem malca i położyłem na moim torsie.
-Co mały. Ale ta mama jest. No nie? Już jutro będziemy z mamusią małżeństwem. Sorka Stary, ale przez ten czas będziesz z babcią. Mama będzie moja. Kiedy się urodziłeś całkowicie mi ją zabrałeś. Wiesz, mógłbyś mniej płakać w nocy. Skąd Ty wiesz, w jakich momentach masz się obudzić, żeby zniszczyć mi plany? - mówiłem do synka - będziesz wiedział jak to jest. Poczekaj, aż Ty będziesz miał dziecko. Kocham Cię maluszku.
    Odwróciłem głowę w bok i zauważyłem Natalię, która stała oparta o framugę drzwi. Powoli do nas podeszła. Zbliżyła się do mnie i złożyła pocałunek na moich ustach.
-Kocham Was - powiedziała.
-My Ciebie też, prawda mały. A wracając do ślubu...
-Nie.
-Ale Kotku. To tylko kilka dni. Nie mówię, że miesiąc. Nawet niech te trzy dni będą. Pomyśl. Tylko my i plaża.
-Skarbie. Chciałabym, ale Alan.
-Zawsze Alan. Byłby u rodziców.
-Nie. Mario. To jest nasze dziecko.
-Idę pod prysznic.
    Oddałem malucha Natalii i wyszedłem do łazienki. Chciałabym kilka dni spędzić tylko z nią. Odkąd urodziła, to można na palcach zliczyć, ile zbliżeń mieliśmy. To tylko 3 dni, mogłaby się oderwać. Wziąłem prysznic i wyszedłem owinięty ręcznikiem wokół pasa. Wszedłem do sypialni, Alana nie było, więc pewnie leżał w łóżeczku. Stałem przy szafie, kiedy podeszła do mnie Natalia. Pocałowała mnie i powiedziała krótkie.
-Przepraszam.
    I wyszła. Ubrałem się i zszedłem do kuchni, w której pewnie znajdowała się moja przyszła żona. Nie myliłem się. Stała przy blacie kuchennym i przygotowywała kanapki na śniadanie. Jutro mamy zostać małżeństwem. Zrezygnowaliśmy z wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. Chcieliśmy spędzić ten czas we trójkę. Rano miała przyjechać moja mama i zabrać Alanka ze sobą, a ja miałem jechać do Marco. Stanąłem za kobietą mojego życia i przytuliłem ją do siebie.
-Kocham Cię i przepraszam - odwróciłem ją w swoją stronę. Ona mnie jedynie pocałowała i przytuliła do mnie - nie uciekniesz mi sprzed ołtarza, prawda - zaśmiałem się.
-Oczywiście, że nie.
-Kocham Cię i nie potrafię bez Ciebie żyć - pocałowałem ją
-Jesteś tylko mój - zaśmiała się.
-Zazdrośnica - cmoknąłem ją w nos.
-Ty gorszy - wytknęła język.
    Zrobiliśmy razem śniadanie, które chwilę później skonsumowaliśmy. Nie musiałem iść na trening, więc bez problemu mogłem odpocząć. Zasiadłem na kanapie i przerzucałem kanały w telewizji. Po chwili obok mnie znalazły się moje dwa skarby. Natalia przyniosła na rękach Alana. Nie mogłem się na nich napatrzeć.

*Natalia*
    Dzisiaj ten dzień. To dzisiaj mamy powiedzieć sobie sakramentalne 'tak'. Kocham Mario i to on jest tym jedynym. Skończyłam karmić synka, kiedy przyszedł Mario. Przytulił mnie do siebie.
-Natalia Götze - powiedział.
-Podoba Ci się?
-Pasuje idealnie. Alan Götze.
-Kiedy Twoja mama przyjeżdża po małego?
-Nasza mama - zaśmiał się.
-Dziwnie mi tak - również się zaśmiałam.
-Będzie zaraz.
    Ubrałam się, a Mario zszedł z Alanem do salonu. Dziewczyny miały być za 15 minut.
-Dzień dobry - przywitałam się, gdy tylko ujrzałam mamę mojego narzeczonego.
-Witaj Natalia. Zdenerwowana?
-Powiem Pani, że nawet nie. No, może troszeczkę.
-Jaka Pani, mów mamo - uśmiechnęła się, a Mario wybuchnął śmiechem.
    Nadszedł czas ślubu. Miałam piękną białą suknię. Chciałam zwykłą, prostą. W ręce trzymałam mały bukiet białych róż. Byłam gotowa do wyjścia. Coraz bardziej się denerwowałam. Naszymi świadkami mieli być Państwo Piszczek i Reus. Wsiadłam do auta z Ewą i Anitą. Po chwili miałam znaleźć się przed ołtarzem.

*Mario*
-Jak się wiąże krawat? - zapytałem.
-Nie wiesz? - zdziwił się Marco.
-No, nie wiem. Zawsze Natka mi wiąże.
-A daj to - Reus zabrał ode mnie materiał - trzeba było muchę wziąć.
-Masz obrączki? - zapytał Łukasz.
-No Ty je masz. Masz je, prawda? - przestraszyłem się.
-Noooo taaaak - podrapał się po głowie.
-Piszczu.
-Żartowałem. Zluzuj majty.
    Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do kościoła, w którym miała odbyć się ceremonia. Będąc już na miejscu wszedłem do środka i czekałem przy ołtarzu, aż organista zagra Marsz Weselny i ujrzę Natalię.

*Natalia*
    Stałam z Łukaszem przy drzwiach. To on miał mnie zaprowadzić pod ołtarz. Kiedy usłyszeliśmy pierwsze dźwięki Marszu, ruszyliśmy powoli w stronę Götzego. Wszystkie głowy zwróciły się ku nam. Każdy na nas patrzył. Zaczynałam się coraz bardziej stresować. Mój brat zostawił mnie obok Mario i za nim stanął. Ceremonia się rozpoczęła. Po wstępnym obrzędzie, liturgii sakramentu, nadszedł najbardziej stresujący moment.
-Ja, Mario, biorę Ciebie, Natalio, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - patrzył mi w oczy.
- Ja, Natalia, biorę Ciebie, Mario, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - powstrzymywałam się, aby się nie rozpłakać.
    Nadszedł czas na nałożenie obrączek. Mario nałożył na mój palec serdeczny obrączkę mówiąc.
-Natalio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
    Z mojego oka popłynęła łza. Do ręki wzięłam obrączkę przeznaczoną dla Niemca i wkładając na jego palec, wypowiadałam te same słowa co on.
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Można pocałować panią młodą - wypowiedział kapłan.
    Mój mąż zbliżył się do mnie i musnął moje usta. Musieliśmy szybko kończyć, ale to był przedsmak tego, co stanie się w nocy. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z kościoła. Przy drzwiach powitał nas ryż i grosiki. Przez ostatni czas, Polscy przyjaciele Mario mówili mu o tradycji. Bardzo mu się to spodobało i chciał, abym poczuła się jak w Polsce. Staliśmy przed kościołem, a nasi goście składali nam życzenia.
-No, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. A przede wszystkim dużo seksu - zaśmiała się Anita.
    Kwiatów było niczym w kwiaciarni, a maskotek jak w sklepie. Po zrobieniu zdjęcia wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie. Kiedy byliśmy na miejscu, Mario wziął mnie na ręce i wszedł do restauracji. Zatańczyliśmy pierwszy taniec i zasiedliśmy do stołu, aby zjeść obiad. W połowie przyjęcia udaliśmy się wraz ze świadkami na sesję. O północy welon złapała Lisa, dziewczyna Moritza, więc krawat starał się złapać Leitner. Udało mu się to. Około czwartej w nocy przyjaciele wygonili nas do domu, a tam wiadomo co się wydarzyło.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
To już 10. rozdział, szybko leci xd
Podoba Wam się chociaż troszkę ten rozdział?
Pozdrawiam <3

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9.

    Od mojego powrotu do Mario minęło pół roku. Zamieszkaliśmy razem. Wszystko zaczęło się układać. Anita i Marco spodziewają się dziecka. Moja przyjaciółka ma termin na wrzesień. Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Gładziłam dłonie Niemca, który trzymał je na moim brzuchu, którego nie dało się nie zauważyć. Wiedział o ciąży, powiedziałam mu kilka dni po naszym pogodzeniu się.

*Retrospekcja*
    Obudziły mnie pomruki i czyjeś pocałunki, składane na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mario.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry - wtuliłam się w jego ciało.
-Przeprowadź się do mnie, to będzie tak zawsze - przyciągnął mnie do siebie.
    Wyszłam z łóżka i szybko poszłam się ubrać. Wykonałam codzienne czynności i przygotowana wróciłam do pokoju. Usiadłam na kolanach Götzego i cmoknęłam go w usta. Oparłam głowę o jego ramię i przytuliłam się do niego. Piłkarz gładził moje włosy i przytulał mnie do siebie.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć - powiedziałam cicho.
-O czym?
-Jestem w ciąży - odpowiedziałam ledwo dosłyszalne.
-Jesteś w ciąży? - zapytał zdziwiony.
-Tak.
-Jesteś w ciąży?
-Tak, jestem w ciąży.
-Jesteś w ciąży. Jak... Jak Ty jesteś w ciąży, to ja... To ja jestem ojcem - ożywił się - Będę ojcem - powtarzał.
-Cieszysz się?
-Oczywiście - powiedział z entuzjazmem - teraz to już musisz ze mną zamieszkać. Który miesiąc?
-Trzeci.
-Czego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie rozmawialiśmy. Przepraszam - schowałam twarz w jego szyję.
-Kotku. Spokojnie - pocałował mnie w czoło.
-Dzisiaj mam wizytę, pójdziesz ze mną?
-No pewnie. Idziesz jeść śniadanie i pakujemy Cię.
-Jak to pakujemy?
-Wprowadzasz się do mnie - cmoknął mnie w nos.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Wstałam i złapałam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół, do kuchni.
-Łukasz. Będę ojcem - powiedział zadowolony.
    Po chwili wszyscy klubowi koledzy wiedzieli, iż zostaniemy rodzicami.

***

    Mario poruszył się i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Jeju, jak ja go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Już za parę miesięcy bierzemy ślub. Tak, Götze mi się oświadczył.

**

    Siedziałam na meczu Niemcy - Polska, który zakończył się remisem 2:2. Dwie bramki strzelił mój Mario, a dla Polskiej reprezentacji strzelali Lewandowski i Piszczek. Poczułam dotknięcie w rękę. To był Lewy. Bez niczego złapał mnie za dłoń i zaciągnął na boisko. Piłkarze zrobili półkole. Na środku stał Götze. Był zdenerwowany? Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam, co mam robić. W pewnym momencie klęknął przede mną mój chłopak. W dłoniach trzymał małe czerwone pudełeczko, które otworzył i spytał.
-Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wyjdziesz za mnie?
    Spojrzał na mnie niepewnie. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Powstrzymywałam się, aby nie spłynęły one po moich policzkach.
-Tak. Oczywiście, że tak - odpowiedziałam.
    Wszyscy zaczęli bić brawo. Zapomniałam, że wszyscy są na stadionie. Wsunął mi pierścionek na palec. Wziął na ręce i okręcił wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił na ziemi, pocałował mnie. Nasza wymiana czułości mogłaby się w ogóle nie kończyć. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Kwiaty - wypowiadał Marco, udając, że kaszle.
-Proszę - mój narzeczony wręczył mi bukiet biało-czerwonych róż.
-Jesteś najlepszy. Idealne zaręczyny z idealnym mężczyzną - wyszeptałam mu do ucha.

**

    Zerknęłam na Götzego. Wyglądał przesłodko. Przytulał mnie do siebie od tyłu. Ręce trzymał na moim brzuchu, a jego równomierny oddech czułam na swojej szyi. Poczułam ukłucie w okolicach podbrzusza. Po chwili przeszło. Spokojnie przymknęłam oczy, lecz nie trwało to długo. Ból się nasilał. Zrozumiałam, że musiało się zacząć. Zaczęłam budzić mojego partnera.
-Mario, Mario wstawaj - mruknął coś pod nosem i bardziej przytulił mnie do siebie - Kochanie - i żadnej reakcji - Mario, cholera jasna ja rodzę.
-Poczekaj do rana.
    Nie, no. Serio? Mój przyszły mąż, każe mi czekać z rodzeniem do rana.
-Czekaj. Ty rodzisz? - zerwał się.
    Wyskoczył z łóżka jak poparzony i zaczął się ubierać. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do szpitala. Na miejscu złapaliśmy jakaś pielęgniarkę, która podała nam wózek i zawiozła mnie na porodówkę.

*Mario*
    Zabrali ją na salę. Nie pozwolili mi wejść do środka. Usiadłem na krzesełkach, które znajdowały się zaraz obok drzwi i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer do Piszczka.
-Człowieku, jest druga w nocy.
-Natalia rodzi.
-Cooo? Zaraz będę.
    Rozłączył się, więc wysłałem mu wiadomość, w którym szpitalu jesteśmy. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Chodziłem w tą i z powrotem. Od czasu do czasu usłyszałem jakiś jęk z sali. Rozdzierało mnie od środka. Długo na Łukasza czekać nie musiałem. Wpadł na korytarz i zadawał masę pytań.
-Od kiedy tu jest. Kiedy tu przyjechaliście. Wiadomo coś? Czego Ty tu jesteś, a nie na sali.
-Nie wypuścili mnie.
    Usiedliśmy i w ciszy czekaliśmy na lekarza. Kogokolwiek. Chciałem już zobaczyć Natalię i naszego synka. Mam nadzieję, że to syn.

**

    Jechaliśmy do ginekologa na wizytę. Kilka minut po tym, jak weszliśmy do środka. Zostało wyczytane imię i nazwisko mojej dziewczyny. Wszedłem z nią do pomieszczenia i usiadłem obok niej. Po kilku pytaniach, lekarka zaprosiła ją na kozetkę. Położyła się, a ja usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Kobieta naniosła na brzuch żel i rozsmarowała go urządzeniem, którego nazwy nie znam. Robiła nim kółka na ciele i wpatrując się w monitor, opowiadała nam i pokazywała różne części ciała naszego dziecka.
-A wiadome już jaka płeć? - zapytałem.
-Już panu mówię - poruszała jeszcze chwilę i dała Natalii papier, aby wytarła brzuch - to będzie chłopiec. Syn.
    Uśmiechnąłem się i pocałowałem moja kobietę.

**

    To już dwie godziny jak moja narzeczona jest na sali. Wiem, że porody trwają długo, ale ileż można. Z tego co mówiła mi mama, to mnie rodziła 13 godzin. Ile kobiety się przy tym muszą męczyć. Łukasz, chyba zasnął na krześle. Moje przemyślenia przerwał płacz dziecka i otwierające się drzwi. Szturchnąłem Piszczka i ruszyłem do lekarza.
-Państwo z rodziny pani Natalii?
-Tak.
-A, więc. Gratuluję panu. Ma pan zdrowego syna - zwrócił się do mnie - Mogą panowie wejść do pani Piszczek.
-Stary masz jakieś kwiaty, czy coś? - zapytał Łukasz.
-Zapomniałem.
-Czekaj, idź do niej. Zaraz wracam.
Ruszyłem do sali mojej Natalii. Wszedłem do środka. Na łóżku leżała siostra Łukasza, a na jej piersi leżał nasz synek. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Podszedłem do nich. Pocałowałem ją w usta, a małego w główkę. Jego oczka wpatrywały się we mnie z przerażeniem.
-Podobny do Ciebie - powiedziała.
-Kocham Was. Mógłbym?
-Jasne.
    Delikatnie podała mi dziecko na ręce. Na początku jego mina była przerażona, ale po chwili jego wyraz twarzy zrobił się spokojniejszy. Wyciągnął rączki do mojej twarzy i od razu je schował. Zaśmiałem się i zerknąłem na matkę dziecka. Patrzyła na nas i uśmiechała się.
-Jak mu damy na imię? - zapytałem.
-Tak jak ustaliliśmy.
-Alan.
    Do sali wszedł Łukasz z bukietem żółtych róż.
-Coś zostawiłeś na korytarzu - puścił mi oczko - trzymaj siostra. Przyjedziemy do Was później, a teraz lecę, bo Ewa nawet nie wie, że wyszedłem z łóżka - zaśmiał się.
Zostaliśmy sami, ponieważ Alana zabrała pielęgniarka.
-Ewa i Marco? - Zapytał.
-Tak.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Jedź do domu. Prześpij się.
-Nie.
-Jedź, potem przyjedziesz.
-No dobrze.
-Przywieź mi rzeczy - pocałowała mnie na pożegnanie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej :)
Po raz kolejny przepraszam za rozdział :cc Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P
Zbliżamy się do końca. Do epilogu dzielą nas jakieś 2 rozdziały.
Pozdrawiam :)